Coraz więcej mitów narasta wokół rządowego programu 500+. Najpierw jego przeciwnicy twierdzili, że wprowadzenie go nie będzie miało żadnego wpływu na wzrost demograficzny i że nie ma pieniędzy na jego wprowadzenie. Kiedy oba argumenty okazały się chybione (rodzi się więcej dzieci, a budżet państwa jakoś nie bankrutuje) rozpoczęły się opowieści, że 500+ dezaktywizuje zawodowo kobiety. Szacunkowo miało to dotyczyć kilkuset tysięcy kobiet. A jak jest w istocie?
- Nasze precyzyjne dane mówią o tym, że jeżeli wystąpi skala dezaktywacji, to z bardzo precyzyjnych rachunków możemy mówić, że dotyczy ona 24 tys., niech będzie, że 30 tys. kobiet, które podjęły decyzję wyłącznie z powodu programu 500 plus. Patrząc na to, że mamy 2,7 mln rodzin, które z tego programu korzysta, to nie jest to skala dezaktywacji, z powodu której można grzmieć na całą Polskę - powiedziała Rafalska w wywiadzie dla RMF FM.
Czy te dane są wiarygodne? Z pewnością bardziej niż informacje medialne i te, których źródłem są posłowie opozycji. Dane ministerialne są bowiem z BAEL czyli Badań Aktywności Ekonomicznej Ludności o wyeliminowaniu grup, których program 500+ nie dotyczy. I choć wprawdzie ogółem od marca do września liczba biernych zawodowo z powodu obowiązków związanych w prowadzeniem domu zwiększyła się o 150 tys. osób to jednak w największym stopniu dotyczy to bierności zawodowej kobiet bezdzietnych, która wzrosła znacznie powyżej średniej. Znacznie zwiększył się też brak aktywności zawodowej kobiet z jednym dzieckiem. W sporym stopniu dezaktywacja kobiet jest związana także z opieką nad osobami starszymi.
Zdaniem ministerstwa nie nie potwierdzają, że dezaktywowało się 140 tys. kobiet z powodu 500 plus, a programem objęto ponad 3,8 mln dzieci do 18 lat. Do 2,78 mln rodzin trafiło ponad 17 mld zł.
(PS/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Przykład: mąż, zona i dójka dzieci - prawie roczek. Dostajemy jedno 500+ na drugie dziecko bo mąż pracuje a żona dostaje zas. macierzyński. Kończy się macierzyński, czas wracać do pracy. Ale nie wracam bo: jak nie mam zas. macierzyńskiego to dostaniemy 500+ na dójkę dzieci. Niańka kosztuje 1000 zł, na bilet do pracy trzeba wydać 80 zł, kupić jakiś nowy ciuch bo po roku nie ma co włożyć, jakieś kosmetyki - no powiedzmy 100 zł. Mama zarabia 1850 netto - jak odejmiemy niańkę, bilet, odzież i coś tam na kanapkę to na czysto się zarobi 650 zł. A jak się pójdzie na wychowawczy to i państwo opłaci składki ZUS, dojdzie 500+ i jest się w domu. Więc czy za 150 zł warto się ruszać do pracy??? Kobiety, które zajmują poważne stanowiska i zarabiają więcej wrócą do pracy bo są ambitne. Ale takie ze sklepów, poczty, rejestracji, małych firm oleją pracę - BO PAŃSTWO DA.