Reklama

Białostocka Platforma gotowa do koalicji z Nowoczesną i poparcia jej kandydata Truskolaskiego

W miniony wtorek władze białostockiej Platformy Obywatelskiej uchwaliły, że chcą wejść w koalicję z Nowoczesną i przedłużyć współpracę z Forum Mniejszości Podlasia. Szef białostockiej PO ma zacząć negocjacje w sprawie powołania koalicyjnego Komitetu Wyborczego, który wspólnie powalczy o miejsca w Radzie Miasta oraz fotel prezydenta Białegostoku. Oznacza to, że PO poprze Tadeusza Truskolaskiego, którego na wspólnego kandydata na prezydenta namaściła już w zasadzie Katarzyna Lubnauer, szefowa Nowoczesnej. Poza tym PO chce rozmawiać na temat koalicji także z "ruchami politycznymi, ze środowiskami samorządowymi, społecznymi i organizacjami pozarządowymi".

Kiedy w poniedziałkowej porannej rozmowie w Radio RMF FM Katarzyna Lubnauer, przewodnicząca Nowoczesnej poinformowała, że wspólnym kandydatem PO i Nowoczesnej na prezydenta Białegostoku będzie "związany z Nowoczesną" Tadeusz Truskolaski przedstawiciele PO komentowali tego faktu. Już dzień później okazało się, że Lubnauer miała rację: koalicja Nowoczesnej i PO to fakt, a kandydatem na prezydenta miasta najprawdopodobniej będzie stronnik Nowoczesnej Tadeusz Truskolaski: polityk kreujący się na bezpartyjnego fachowca starający się o konserwatywny i katolicki elektorat. Jak Truskolaski - jako kandydat namaszczany przez bardzo liberalną, antykościelną i antyklerykalną Nowoczesną - zamierza nadal uwodzić liczny elektorat w Białymstoku, który odwołuje się do tradycyjnych wartości, katolicyzmu i konserwatyzmu pozostaje zagadką. Jak przy tym wszystkim zamierza jeszcze zebrać jednocześnie poparcie mniejszości, jest jeszcze większą niewiadomą, bo przypomina to próbę godzenia ognia z wodą. 

Białostocka Platforma musiała ewidentnie uwierzyć w badania poparcia politycznego, jakie zlecił Tadeusz Truskolaski za publiczne pieniądze. Sondaż ten dawał przewagę w Radzie Miasta dla koalicji PO, Nowoczesnej, mniejszości i ruchów samorządowych. Problem w tym, że Nowoczesna w Białymstoku w zasadzie opiera się na magistracie i wiecznym cieniu Truskolaskiego, czyli Przemysławie Tuchlińskim. A mówiąc precyzyjnie białostocka Nowoczesna świeci odbitym blaskiem od Tadeusza Truskolaskiego (podobnie jak poseł Truskolaski, syn prezydenta opiera się na kapitale politycznym swojego ojca). Oznacza też, że PO wreszcie realnie oceniła swoje poparcie w mieście i doszła do wniosku, że samodzielnie nie ma szans na nawiązanie rywalizacji wyborczej z PiS-em. Dokładanie procentowych ułamków poparć Nowoczesnej i mniejszości ma pomóc PO w uzyskaniu przyzwoitego wyniku. Decyzja o koalicji z Nowoczesną oznacza jednocześnie, że Komitet Wyborczy Tadeusza Truskolaskiego właśnie umarł. Aktywni politycznie członkowie Komitetu pewnie zasilą szeregi PO, a społecznicy (kilku z nich dostało się do Rady Miasta) będzie mięsem armatnim w wyborach dla polityków obu partii zajmujących tzw. "biorące miejsca". 

Decyzja białostockich władz PO oznacza też praktycznie koniec nadziei Macieja Żywno na prezydenturę. Były szef białostockich struktur PO, były wojewoda i ciągle jeszcze podlaski wicemarszałek co najmniej od pół roku zachowuje się tak, jakby przygotowywał się do kampanii wyborczej w mieście. Prezydentura - w przeciwieństwie do stanowisk w zarządzie województwa pozwoliłaby Żywnie na samodzielność i zebranie własnych stronników. Nieoficjalnie wiadomo, że Żywno znając sondaże na Podlasiu, nie ma większych nadziei na dalszą obecność w Urzędzie Marszałkowskim. Poza tym miejsce w Zarządzie jest uzależnione od poparcia partyjnego, o czym przekonał się niedawno Jarosław Dworzański - do niedawna twarz podlaskiej PO. Wygląda więc na to, że Żywno w jesiennym wyścigu o fotel prezydenta zabraknie, bo w to, że PO przekona Nowoczesną do jego poparcia, jest nierealne. 

Poza Truskolaskim, który właśnie został zgłoszony przez Nowoczesną i trzema raczej egzotycznymi kandydaturami Katarzyny Sztop-Rutkowski (lewicujące ruchy samorządowe i NGO-sy),  Marcina Sawickiego (dawny korwinowiec, obecnie partia Wolność) i Wojciecha Koronkiewicza (związanego z SLD) ciągle nie ma kandydata najsilniejszej obecnie siły politycznej Białegostoku czyli PiS. W poniedziałek Jacek Żalek, poseł Zjednoczonej Prawicy i zarazem przedstawiciel gowinowego Porozumienia potwierdził, że jest zainteresowany startem w wyborach na prezydenta miasta. Z jego słów wynika, że jest on "kandydatem na kandydata" zgłoszonym przez koalicjanta PiS, czyli Porozumienie. Dodał, że czeka aż PiS przedstawi swojego kandydata. PiS zaś cięgle zwleka analizując sytuację. W giełdzie nazwisk tej partii - poza Żalkiem - pojawiają się Bohdan Paszkowski (wojewoda podlaski), Mariusz Gromko, (przewodniczący Rady Miasta), Henryk Wnorowski (ekonomista, profesor, szef Krajowej Spółki Cukrowej) oraz Artur Kosicki (szef miejskich struktur PiS). Ostatnio pojawiło się też nazwisko Sebastiana Putry, syna Krzysztofa, zmarłego tragicznie w katastrofie smoleńskiej marszałka Sejmu. 

W 2014 roku kandydatem PiS był obecny senator Jan Dobrzyński, który po zaciętej walce przegrał z Tadeuszem Truskolaskim w drugiej turze.

(Przemysław Sarosiek/ Foto: ASM)
 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do