Media co chwilę podają informacje, że kryzys mija, albo że znów nadchodzi jego kolejna fala. Przedsiębiorcy zdają się wykorzystywać te wieści na swoją korzyść i pada coraz więcej propozycji zatrudnienia na tak zwanych śmieciówkach.
Związki zawodowe grzmią w Polsce o konieczności likwidacji umów śmieciowych. Natomiast pracodawcy twierdzą, że jeśli nie będą zatrudniać na tego typu umowach, to nie będą zatrudniać w ogóle. Sami pracownicy też są zdezorientowani, czy przyjmować tego typu oferty, czy nie. Jednak, kiedy brak finansów zagląda coraz bardziej do kieszeni, godzą się na wszystko, aby tylko mieć na przeżycie.
- Nie stać mnie na to, żeby zatrudniać na umowy o pracę – mówi Pan Dariusz, prowadzący zakład naprawy samochodów. – Jakbym musiał tak pozatrudniać ludzi, to zostałby pewnie tylko jeden z nich. A tak, pracę mają jeszcze dwie osoby.
Jeden z mechaników zatrudnionych w tym zakładzie twierdzi natomiast, że takie warunki mu w sumie pasują, bo zarabia więcej niż miałby na umowie o pracę.
- Co tu gadać. Państwo oszukuje nas na każdym kroku, więc i my robimy co możemy, żeby jakoś żyć. Dogadaliśmy się, że na umowie jest 1200 zł, a do ręki dostaję drugie tyle. Te drugie tyle, co zarabiam, to i tak poszłoby na ZUS, z którego jeśli kiedyś emerytura jakaś będzie to i tak pewnie z 500 zł, bo na pewno nie więcej. Nie opłaca się. Na razie mi umowa o pracę nie potrzebna.
Zupełnie innego zdania jest Marzena Dobrowolczyk, która pracowała na umowach śmieciowych przez kilka lat, ale ma już dość.
- Nic mi to nie daje. Dzięki Bogu, że na razie nie choruję, ale co by było, jakbym nie daj Boże musiała pójść leczyć się do szpitala. Nic nie mam, żadnego ubezpieczenia. Pracuję jeszcze w jednej firmie, ale jak nie dadzą mi teraz od nowego roku normlanej umowy o pracę, to najpewniej stąd wyjadę. Siostra siedzi w Belgii i już dawno mnie namawia, żeby do niej przyjechać.
Śmieciowa umowa przeszkadza też Tomaszowi Krupiec, który już ponad rok pracuje w jednej i tej samej firmie na podstawie umowy o dzieło.
- Normalnie by nie przeszkadzało dalej tak pracować, bo na ZUS nie liczę. W sumie nawet dobrze, że nic ode mnie nie ściągają. Ale ubezpieczenie jest ważne. Ta umowa nie chroni mnie w ogóle. To problem. Spodziewamy się z żoną dziecka niebawem i wiadomo jak to jest z małym dzieckiem, trzeba się liczyć z wizytami u lekarzy. Mnie nie stać na to, żeby płacić. A żona też nie pracuje. Jak zaszła w ciążę, to została zwolniona – opowiada nam. – Poważnie rozważamy wyjazd do Niemiec. Mam tam kolegę, który obiecał pomoc w znalezieniu pracy. Skoro państwo polskie nie umie zatroszczyć się o nas, to się sami o siebie zatroszczymy, ale pewnie tu nie wrócimy.
Być może niebawem sprawą umów śmieciowych zajmie się Parlament Europejski. Martin Schultz – przewodniczący tego gremium, po spotkaniu z szefem związków zawodowych Piotrem Dudą, obiecał pomoc w rozwiązaniu problemu. Być może zostanie wydana dyrektywa zakazująca zatrudniania na umowach śmieciowych. Jeśli nawet tak się stanie, to i tak upłynie jeszcze dużo czasu, zanim wejdzie ona w życie.
Komentarze opinie