Po słowach brytyjskiego premiera Davida Camerona o polskich imigrantach wzburzył się siedzący dotąd cicho PSL. Ludowcy zaproponowali bojkot Tesco. Z doniesień wynika, że bojkot się nie przyjął, a już na pewno nie w Białymstoku.
Sprawdziliśmy dziś czy moc słów polityków ma przełożenie na realia. Od rana, przez ponad dwie godziny śledziliśmy klientów oraz potencjalnych klientów tego sklepu na osiedlu Białostoczek. Trzeba przyznać, że ruch wydawał się taki jak zwykle. Mieszkańcy okolicznych bloków jak robili zakupy, tak przychodzą bez zmian, by dalej kupować.
- Ja słyszałam wczoraj w telewizji o tym – mówi Barbara Stawicka. – Głupoty jakieś. Co tu bojkotować? Mieszkam obok to nie będę chodzić daleko, żeby mleko i ser kupić jak mam pod nosem i taniej.
- Kogo stać to niech bojkotuje. Mnie na takie rzeczy nie stać – tłumaczy z kolei Marian Bobrowski. – Oni tam mają nie takie pieniądze, co my na tych dziadowskich emeryturach. Niech sobie bojkotują.
Zarząd Tesco wydał nawet oświadczenie w sprawie bojkotu, tłumacząc, że firma zatrudnia przecież tysiące Polaków. Na domiar wszystkiego okazało się, że przedsiębiorstwo Tesco zostało założone przez kupca żydowskiego pochodzenia, syna polskiego emigranta, Jacka Cohena, który trudnił się sprzedażą żywności na targach w londyńskim East Endzie od roku 1919, sprzedając nadwyżki wojskowe. Pod firmą Tesco jego sklepy zaczęły występować od 1924 roku, kiedy kupił duży ładunek herbaty od przedsiębiorstwa T.E. Stockwell i oznaczył opakowania używając 3 pierwszych liter firmy dostawcy i pierwszych 2 liter własnego nazwiska TES-CO.
- Ja tam nic nie słyszałem o żadnym bojkocie – mówi Ryszard Kupisz. – Zresztą to jest sprawa dla polityków, a nie dla nas. Robiłem tu zakupy i będę robił i żaden PSL nie będzie mi mówił co i gdzie mam kupować.
Można się tylko domyśleć, że to początki kampanii wyborczej, która niebawem się zacznie. Wszystkie ugrupowania będą chciały zaistnieć wcześniej, czy później akcjami, o których będzie się mówiło, że po prostu są.
Komentarze opinie