Reklama

Białystok awansował z miasta miłosierdzia na miasto miłości



Prezydent Tadeusz Truskolaski musi bardzo lubić prezesa Jagiellonii. Co najmniej tak jak się lubi kogoś z rodziny. Na przykład ulubionego szwagra. Przykładów nie brakuje.

Przykład pierwszy: Jagiellonia, której obecnie prezesuje szwagier Czarek przed laty kupiła od miasta teren przy ulicy Jurowieckiej. Wtedy był tam obskurny, ale tętniący życiem bazar miejski oraz zapuszczone stadion i hala sportowa, na których non stop ktoś trenował, ćwiczył i grał. Wartość sprzedanych gruntów to około 70 mln zł. Płacone miały być w ratach. Nowy właściciel deklarował zbudowanie galerii handlowej i innych obiektów, z których zysk wpływałby na wiecznie puste konto Jagiellonii. Wraz z dochodami za transmisje telewizyjne i dotacją miejską pozwalało sportowej spółce związać koniec z końcem. Halę i stadion szybko zburzono, bazar zlikwidowany i... długie lata rosły tam chwasty.

Jagiellonia w tym czasie powinna była co roku płacić raty około 3,2 mln rocznie. Powinna, ale nie płaciła. Czasami przelew trafiał w końcu na konto miasta, ale częściej wpływała prośba prezesa do prezydenta o przesunięcie terminu zapłaty. Długi Jagiellonii rosły, a hipoteka terenów na Jurowieckiej w końcu osiągnęła wartość 120 milionów. W tak zwanym międzyczasie grunt przeszedł w ręce warszawskiej spółki, której udziałowcem jest JW Construction. A miasto? Cierpliwie czekało. Kilka tygodni temu okazało się, że na Jurowieckiej nie powstanie żadna galeria. Zbudowane zostanie tam osiedle mieszkaniowe, być może staną wieżowce. A co Jagiellonią? Zyski nie popłyną na jej konto. Raty miała spłacać do 2017 ale wygląda na to, że potrwa to dłużej. Magistrat poinformował jesienią 2014 roku, że Jagiellonia nie ma żadnych zaległości i zostało jej 6 rocznych rat. Czyli spłacić powinna dług za grunty w 2020. Jak zatem pogodzić wiadomość o braku długów z faktem, że zgodnie z umową ostatnia transza za grunty miała wpłynąć na konto miasta w 2017? Prawdziwa zagadka.

Przykład drugi: Jagiellonia promuje miasto poprzez sport. Miasto płaci za to spore pieniądze – NIK wykazuje, że grubo ponad połowa środków na promocję Białegostoku wydawana jest na sport. A tutaj lwią część pieniędzy przypada Jagiellonii. Wartość loga "Wschodzący Białystok" pikuje w górę i jeśli nadal w tym tempie będzie rosła to niech opatrzność chroni Adidasa, Nike i Pumę razem wziętą! Ale NIK zauważa jeszcze jeden drobiazg – w strategii promocyjnej miasta nie ma... sportu. Ani jako celu, ani jako środka. Mimo to Jagiellonia hojnie dostaje dotacje, w tym środki na zwalczanie rasizmu. To ostatnie mnie zwłaszcza zaintrygowało: w klubie grają obecnie obcokrajowcy, których narodowość w Polakach rasistowskich skojarzeń nie budzi. Poza tym słyszał ktoś o antyrasistowskich działaniach Jagi? Bo ja przyznaję się do ignorancji.

Przykład trzeci: Jagiellonia zalegała miastu z ratami za kupno gruntów (o tym powyżej), a magistrat wiosną przyznał, że klub ma też niewielkie zaległości za podatek gruntowy. Mimo to Jagiellonia dostała dotację, pieniądze na promocję... Tymczasem zaległości w rozliczeniu z miastem w przypadku innych stowarzyszeń - jak np. MOSP Białystok – pozbawiało je szans na publiczne pieniądze. W tematach jagiellońskich jednak nie ma przeszkód.

Zaiste – prezydent bardzo musi lubić prezesa. Co najmniej jak rodzinę. P.S. I żeby nie było – ja też bardzo lubię Jagiellonię. Ale mimo to prezydent przebija mnie w tej sympatii...

(Adam Remy/ Foto: Dreamlightz Studio)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do