
Białystok ma najwyższy wskaźnik bezrobocia spośród wszystkich miast wojewódzkich w Polsce, ale znaleźć u nas pracownika wcale nie jest u nas tak łatwo. Coraz częściej i to w różnych miejscach pojawiają się ogłoszenia o zatrudnieniu obcokrajowców.
Trudno się dziwić, że pracodawcy zamieszczają takie ogłoszenia, jakie widać na zdjęciu. To jedno z wielu znalezionych w plenerze. Białostoczanie nie są chętni do podejmowania pracy, bo zarobki są dalece niesatysfakcjonujące. Tak przynajmniej twierdzi wiele osób, które pytaliśmy w ostatnich dniach między innymi pod urzędem pracy. Wysokość wynagrodzenia to podstawowy powód, dla którego trwale lub okresowo bezrobotni nie zamierzają podjąć pracy.
- Ostatnio mi zaproponowano pracę na pół etatu za 800 złotych. Miałam sprzątać i odśnieżać zimą. Pracodawca nawet nie krył się z tym, że nie zamierza mi zapewnić obuwia czy rękawic. Musiałabym kupić wszystko sama. Do tego trzeba doliczyć dojazdy, jakieś jedzenie do pracy i co mi zostanie? Te 150 złotych? Nawet na czynsz nie wystarczy – mówi naszej redakcji Janina.
- Dziś szukają jeleni. Człowiek poszedłby i uczciwie pracował, ale musi wiedzieć za co. Życie jest drogie i praca po 12 godzin na nogach za 1600 złotych to jest przesada. Na razie dorabiam na czarno i mam to samo. Tylko nie muszę codziennie jeździć, albo być na każde zawołanie – komentuje Dorota.
- Poszedłbym na budowę, albo gdzieś do remontówki. Znam robotę i się jej nie boję. Ale kto normalny będzie dymał na budowie za 2,5 tys. złotych? To ciężka robota. Poza tym mało jest pracodawców, co uczciwie się rozliczają. Mi już kilka razy nie zapłacili. Teraz szukam czegoś jako kierowca, ale na razie nie znalazłem niczego sensownego – mówi z kolei Adam.
Przy takich wypowiedziach nie ma się czemu dziwić, że w przestrzeni publicznej pojawiają się ogłoszenia o zatrudnieniu obcokrajowców – głównie zza wschodniej granicy. Szczególnie Ukraińcy są tu mile widziani. Z opinii zebranej od różnych pracodawców wynika, że pracują dobrze i nie narzekają na wysokość wynagrodzenia. W branży gastronomicznej szczególnie widać braki w personelu pomocniczym. Podobnie jest w piekarniach, zakładach krawieckich, ale coraz częściej i na budowach.
Za chwilę rozpocznie się sezon ogródków letnich i potrzebni będą kelnerzy i kelnerki, kucharze, barmani oraz inni, którzy obsłużą klientów. Z roku na rok jest coraz trudniej znaleźć właściwe osoby, które nawet jeśli podejmą pracę, nie zostawią jej z dnia na dzień. Pracodawcy mówią, że z takimi przypadkami – czyli porzucania pracy, często bez żadnej informacji wcześniej – spotykają się zdecydowanie częściej niż jeszcze 3-4 i więcej lat temu.
- Ludzie naprawdę są nieodpowiedzialni. Tylko narzekają, że nie ma pracy. A jak praca jest, to nie szanują jej. W ubiegłym roku na kuchni zmieniło mi się ponad 10 osób, bo odchodzili, albo szli do konkurencji. Z tego co wiem, to też nie na długo – mówi właściciel jednej z białostockich restauracji.
- Płaciłbym więcej, gdybym miał z czego. Pracownicy nie rozumieją, że trzeba zarobić na wysoki czynsz, dużo trzeba oddać do urzędu skarbowego. Myślą, że śpimy na pieniądzach. A tak naprawdę mało kto wie, że człowiek leci na kredytach, albo spłaca długi z poprzedniego biznesu. Wolę zatrudnić Białorusinów albo Ukraińców, bo ci przynajmniej szanują pracę – mówi inny z pracodawców branży gastronomicznej.
Koszty pracy w Polsce są naprawdę wysokie i nie każdy z pracowników jest w stanie to zrozumieć. Z drugiej strony wciąż wśród przedsiębiorców zdarzają się mało uczciwie podchodzący do potrzeb pracownika. W efekcie tego poszukuje się innych rozwiązań, jak choćby zatrudnianie obcokrajowców. Wydaje się, że najbliższe lata nie przyniosą zmian w tym względzie, poza jedną – będzie u nas pracowało jeszcze więcej obcokrajowców niż obecnie.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Wszystkiemu winne 500+. Ludzie już nie chcą robić za pół darmo