
Dynamika wzrostu cen w polskich sklepach kolejny miesiąc z rzędu hamuje, co jest pozytywnym sygnałem dla gospodarki. Jednak najnowszy raport "Indeks Cen w Sklepach Detalicznych" autorstwa UCE Research i Uniwersytetów WSB Merito, pokazuje, że choć pociąg z napisem "drożyzna" zwolnił, to ceny produktów codziennego użytku wciąż rosną szybciej niż sugeruje to ogólny wskaźnik inflacji. We wrześniu br. ceny ponad 100 najczęściej kupowanych produktów (w 17 kategoriach) wzrosły średnio o 4,9% rok do roku (rdr.). To spadek tempa podwyżek w porównaniu do sierpnia (5,1% rdr.) i lipca (5,7% rdr.), co eksperci interpretują jako słabnięcie presji inflacyjnej w handlu detalicznym.
Ceny samej żywności również zwalniają, ale pozostają na podwyższonym poziomie. We wrześniu żywność zdrożała o 4,1% rdr., podczas gdy w sierpniu było to 4,3%, a w lipcu 4,9%. Eksperci wskazują, że ta tendencja to głównie efekt czynników globalnych:. Najważniejsze z nich to obniżki cen kluczowych surowców rolnych na rynkach światowych, spadek cen pszenicy trzeci miesiąc z rzędu dzięki wysokim zbiorom i spadek cen cukru do najniższego poziomu od marca 2021 r., głównie z powodu rekordowej produkcji w Brazylii.
Najważniejsze pytanie brzmi: dlaczego wzrost cen w sklepach (4,9% rdr.) jest niemal dwukrotnie wyższy niż cel inflacyjny, który często jest niższy? Eksperci wyjaśniają, że podstawowe koszty ponoszone przez producentów i sklepy (energia, transport, praca) ustabilizowały się na nowym, wyższym poziomie i muszą być odzwierciedlone w cenach na półkach.
"Skok cen w sklepach o 4,9% rdr. to wciąż bardzo wysoka wartość, niemal dwukrotnie przewyższająca cel inflacyjny. Dla przeciętnego Polaka oznacza to, że realne koszty utrzymania rosną szybciej, niż sugerują to statystyki."
Indeks ten koncentruje się na produktach codziennego użytku, które są mniej podatne na promocje i szybciej reagują na bieżące koszty (logistyka, wynagrodzenia, marże). Z kolei ogólny wskaźnik CPI obejmuje szerszy koszyk towarów i usług, w tym np. paliwa, których ceny w ostatnim okresie istotnie spadły.
Ekonomiści prognozują, że spadek dynamiki cen będzie kontynuowany, choć ekonomiści nie spodziewają się, aby na koniec roku dynamika spadła poniżej 4,0% rdr. Wpływ na to mają mieć m.in. klęska urodzaju na polskiej wsi i niskie ceny skupu warzyw i owoców. Mimo pozytywnego trendu zwalniania tempa, eksperci ostrzegają przed nadmiernym optymizmem. Dr Orpych zwraca uwagę na zjawisko "ukrytej drożyzny": "Problem pogłębia również fakt, że sklepy, zamiast podnosić ceny, zmniejszają gramaturę produktów, czego statystyki nie do końca wychwytują, ale konsumenci odczuwają to zjawisko w portfelach."
Podsumowując, presja cenowa słabnie, ale codzienne zakupy wciąż stanowią duże obciążenie dla portfeli Polaków. Ceny będą rosły, ale prawdopodobnie w znacznie wolniejszym i bardziej przewidywalnym tempie.
AR
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie