
Choć oficjalnie urzędnicy mówią zawsze, że wszystkich traktują jednakowo, to praktyka pokazuje, że nie zawsze tak bywa. Niedawno pisaliśmy na temat firmy Astwa, która nie może doprosić się dokumentów z urzędu miejskiego, więc dochodzi ich skutecznie przez sąd. A teraz dochodzi kolejna sprawa, którą akurat zajmowała się komisja rewizyjna, gdzie również mamy do czynienia z nierównym traktowaniem podmiotów.
Wielokrotnie przywoływaliśmy na naszych łamach istniejący kodeks etyki urzędnika przyjęty i w zasadzie obowiązujący w białostockim magistracie. Wielokrotnie też wskazywaliśmy, że zapisy tam zawarte są albo martwe, albo wybiórczo stosowane w zależności od potrzeb, co w zasadzie sprowadza się do tego pierwszego. Co nie zmienia faktu, że taki kodeks jest, nikt go nie wycofał, a zapisy w nim zawarte powinny mieć zastosowanie do wszystkich pracowników urzędu oraz jednostek podległych. Między innymi znajduje się tam zapis mówiący o tym, że urzędnik nie może sympatyzować z żadną ze stron postępowania.
„Pracownicy Urzędu kierują się interesem publicznym oraz dobrem interesanta, realizując powierzone im obowiązki, przedkładają dobro publiczne nad interesy osobiste, osób bliskich lub określonych środowisk, do których przynależą albo są z nimi związani” – czytamy z w art. 8 Kodeksu etyki urzędnika.
„W przypadku wystąpienia sytuacji, w której może chociażby zajść podejrzenie co do braku obiektywizmu pracownika, obowiązany jest on do wyłączenia się od udziału w rozpatrywaniu danej sprawy, nawet wtedy gdy przepis prawa bezwzględnie nie nakazuje takiego zachowania” – czytamy z kolei w art. 9 Kodeksu etyki pracownika Urzędu Miejskiego w Białymstoku.
I co się dzieje w praktyce? Bywa, że dokładnie odwrotnie. Tak przynajmniej można wywieźć ze sprawy, którą niedawno zamknęła Komisja Rewizyjna Rady Miasta. Rozpatrywana była skarga małżonków prowadzących działalność gospodarczą. Zwrócili się jeszcze w ubiegłym roku do radnych wskazując na nierówne traktowanie podmiotów gospodarczych. Tam, gdzie małżonkowie prowadzą swoją działalność nie dało się wyprosić żadną mocą legalnego dostępu do drogi publicznej. Trzeba było drogi sądowej. Za to po przeciwnej stronie drogi takie tematy były załatwione niemal od ręki. Ale tam działalność prowadzi przedsiębiorca spowinowacony z ówczesnym dyrektorem Zarządu Dróg i Inwestycji Miejskich.
- Pan Janusz Ostrowski nie brał udziału w tym postępowaniu. Na żadnym etapie nie prowadził czynności urzędowych – wyjaśniał już kilka miesięcy temu na posiedzeniu Komisji Rewizyjnej zastępca prezydenta Adam Poliński.
Z tym, że dokumenty urzędowe świadczą zupełnie o czymś innym. Co prawda żadna decyzja nie jest podpisana przez ówczesnego dyrektora odpowiedzialnego za drogi i inwestycje miejskie – Janusza Ostrowskiego. Ale to jeszcze nie znaczy, że nie miał lub nie mógł mieć wpływu na wychodzące pisma lub dokumenty z podległej mu jednostki. Na jednej z decyzji wydanej w sprawie osoby z nim spowinowaconej, widnieje jego pieczęć z podpisem. Decyzję więc albo sporządzał technicznie, albo ją opiniował jako dyrektor Zarządu Dróg i Inwestycji Miejskich. I właśnie ten fakt stał się powodem, dla którego Komisja Rewizyjna pozytywnie rozpatrzyła skargę małżonków, którzy nie zgadzali się na takie załatwianie spraw. Im wniosek urzędnicy załatwili negatywnie. Zaś w przypadku przedsiębiorcy z drugiej strony ulicy, którym był spowinowacony z Januszem Ostrowskim mężczyzna – wniosek załatwiono pozytywnie. To zdaniem skarżących wystarczający powód do tego, by stwierdzić, że nie było równości przy załatwianiu spraw urzędowych.
- Zebrany materiał dowodowy wskazuje jednoznacznie na udział ówczesnego Dyrektora Zarządu Dróg i Inwestycji Miejskich w Białymstoku Janusza Ostrowskiego w postępowaniu dotyczącym osoby z nim spowinowaconej. Wbrew temu, co twierdził w swojej odpowiedzi na pytanie Komisji Rewizyjnej Rady Miasta Zastępca Prezydenta Miasta Białegostoku Adam Poliński, czyli „Należy nadmienić, iż dyrektor Zarządu Dróg i Inwestycji Miejskich – P. Janusz Ostrowski, nie brał udział w rozpatrywaniu wystąpienia Pana Józefa Kryńskiego dotyczącego wydania zgody na rozbudowę zjazdu” Janusz Ostrowski brał udział w tym postępowaniu zakończonym wydaniem korzystnej dla wnioskującego decyzji. Komisja Rewizyjna zgadza się z twierdzeniem, że decyzję wydał i podpisał uprawiony do tego zastępca Prezydenta Miasta Białegostoku, jednak dyrektor Zarządu Dróg i Inwestycji Miejskich – P. Janusz Ostrowski miał udział w przygotowaniu tego dokumentu. Świadczy o tym istniejąca na dokumencie pieczęć imienna z jego podpisem – odczytał stanowisko przewodniczący Komisji Rewizyjnej radny Piotr Jankowski.
W tym miejscu nie było odniesienia do kodeksu etyki przyjętego i bądź co bądź obowiązującego w urzędzie miejskim w Białymstoku. Szef komisji powołał się na znacznie poważniejszy akt prawny jakim jest Kodeks postępowania administracyjnego. Bo to również Kpa reguluje sprawy załatwiania spraw urzędowych przez osoby bliskie lub spowinowacone z urzędnikiem zatrudnionym w dowolnej jednostce administracji publicznej.
- Zgodnie z art. 24 § 1 pkt 2 Kodeksu postępowania administracyjnego, pracownik organu administracji publicznej podlega wyłączeniu od udziału w postępowaniu w sprawie swego małżonka oraz krewnych i powinowatych do drugiego stopnia. Dlatego też w przypadku Janusza Ostrowskiego oznacza to, że nie mógł i nie powinien był brać udziału w postępowaniu, na żadnym etapie takiego postępowania administracyjnego. Samo techniczne sporządzenie decyzji lub jej opiniowanie jest urzędową czynnością administracyjną, która w tym przypadku zgodnie z przywołanymi wyżej przepisami, nigdy nie powinna mieć miejsca – wskazał radny Jankowski.
Właśnie takiego załatwienia sprawy oczekiwali skarżący się na pracę urzędu miejskiego i fakt, że prezydent nie panuje nad tym, że takie sytuacje mają miejsce. I choć samo rozpatrzenie skargi zajęło grubo ponad rok, małżonkowie byli usatysfakcjonowani tym, co usłyszeli. Teraz sposób załatwienia tej sprawy będzie jeszcze przedmiotem dyskusji na forum Rady Miasta i wówczas już wszyscy radni zdecydują, czy skargę można uznać za zasadną, czy jednak jest to szczegół, że urzędnik spowinowacony z jedną stron postępowania, powinien gdziekolwiek w dokumentach się podpisywać, zwłaszcza gdy dotyczy to pozytywnego załatwienia sprawy. Jak dodawał radny Piotr Janowski, przedsiębiorcy nie byli w tym przypadku potraktowani równo z uwagi na możliwość wpływania na treść decyzji wydanej przez urzędnika spowinowaconego z jedną ze stron postępowania administracyjnego.
I w tej sytuacji ponownie można zastanawiać się po co w urzędzie miejskim jest wprowadzony kodeks etyki, skoro kolejny raz okazuje się, że przepisy sobie, kodeks sobie, a życie i urzędnicy sobie.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie