Tak można by rozpocząć historię dwóch psich przyjaciół. Było to ponad dziesięć lat temu. Mniej więcej w tym samym czasie, pod supersamem na Wygodzie, pojawiły się porzucone dwa młode psy. Obydwa czarne – jeden sznaucerkowaty, drugi w typie jamnika. Nie pierwsze i nie ostatnie, więc każdy przeszedł obojętnie i tyle.
Koczowały tam ok. miesiąca, aż jednemu z nich się poszczęściło. Do swego domu przyjęli go starsi ludzie mieszkający nieopodal. Dostał imię, czerwoną obróżkę, a przede wszystkim miłość i opiekę. Do tej pory chodzi szczęśliwy z zadartym ogonkiem ze swoją opiekunką po zakupy.
Kudłatek nie miał tyle szczęścia. Został sam, teraz już zupełnie sam. Żyjemy w czasach, gdy niestety wielu ludzi za nic ma zwierzęta. Ciągle dla niektórych pies, to tylko pies, jak się znudzi, można go po prostu wywieźć. I tak pod sklepem pojawiło się kolejne złamane serce. Nieduży, tym razem biało-łaciaty stworek. Dla okolicznych mieszkańców widok dwóch polegująych nieopodal marketu psów stał się codziennością, normalnością, która niektórych boli, wielu denerwuje, większości innych nie wzrusza. Od tej chwili zaczyna się kręta droga dwóch sierot, które połączyła niedola bezdomności i trudu tułaczego życia bezdomnego psa.
W miarę upływu czasu psiaki zaczęły wyruszać na wycieczki, poznawać teren, miejsca, w których coś dostaną, gdzie mogą spokojnie odpocząć. W pewnym momencie w życiu psiaków nastąpiła pewna stabilizacja. Był okres kilku lat, gdy przywiązały się bardzo do jednego pana pracującego w zakładzie naprzeciw sklepu. To było niesamowite. Psy pokazały, jakie są wierne, w pełnym tego słowa znaczeniu. Codziennie rano pojawiały się nieopodal przystanku i wyczekiwały autobusu, z którego o 7.20 wysiadał ich opiekun. Podbiegały do niego z radością, witały się wylewnie i maszerowały obok wesoło merdając ogonkami. Potem pewnie towarzyszyły mu w pracy. I tak codziennie. Nadszedł jednak czas, gdy pan przestał przyjeżdżać. One nadal czekały wytrwale. Długo jeszcze przychodziły, kładły łebki na łapach i na widok autobusu zrywały się z nadzieją. Za chwilę przeżywały ogromny zawód, gdyż wśród wysiadających nie było utęsknionej sylwetki. Kiedyś w końcu zrozumiały, że znowu nie mają nikogo, komu są ważne. Że nie mają na kogo czekać i że nikt na nich nie czeka…
Mijały lata. Dwaj nierozłączni przyjaciele w tym czasie stali się bywalcami trzech osiedli. Można je było spotkać na Wygodzie, Pieczurkach lub wędrujących chodnikiem na osiedle Piasta. Czasami znikały z widoku na kilka miesięcy. Nie zawsze były ostrożne, często przebiegały pod samymi kołami aut, nieraz cudem uniknęły śmierci, pewnie i zdarzyły się potrącenia. Dlatego prawdopodobnie biały ma źle zrośniętą łapę. Mimo wszystko dobrze sobie radziły. Wiedziały gdzie dostaną jeść, u kogo mogą zatrzymać się na odpoczynek. Dziennie przemierzały wiele kilometrów. Nigdzie jednak nie odnalazły swego miejsca na Ziemi, nikt nie zaprosił ich na stałe do swojego domu, do swojego serca. Nikt przez te lata nie dał nawet imienia.
O takiej przyjaźni człowiek może tylko marzyć. Z tych piesków ludzie powinni brać przykład. Dają piękną lekcję oddania, współodczuwania, miłości, przywiązania. Przeczą opinii laików, mających zwierzęta za niemyślące, nieczujące „rzeczy”. Zawsze razem, na dobre i najczęściej na złe. Nigdy się nie opuściły. Jeśli jeden gdzieś się zawieruszył, drugi za chwilę biegł jak szalony na poszukiwania. Gdy jeden zaniemógł, drugi czekał na niego, aż wydobrzeje. Czasem powarczeli na siebie o smaczny kąsek, ale nigdy nie zrobili sobie krzywdy. Zawsze obydwaj są sobie solidarni. Nieuchronnie zaczęła nadchodzić starość. Coraz ciężej było już tułać się wytyczoną sobie trasą, odezwały się stare urazy łap, zaczęły dokuczać stawy, efekt leżenia na zimnej ziemi, na betonach. Nie miały przecież nikogo, kto ułożyłby na poduszce i nakrył kocykiem, jak mają szczęśliwe psy w dobrych domach.
Znowu coraz częściej zostawały przy supersamie. Tym chętniej, że poznały kolejną dobrą duszę, która codziennie ich tam witała i częstowała smacznym kąskiem. Gdy ona odchodziła, szły sobie i one. Szybko jednak zauważyły, że spędzając czas w okolicy sklepu, można dostać jedzenie nie ruszając się z miejsca. Są dobrzy ludzie, którzy pożałowali biednych piesków i nieraz wynieśli zakupy specjalnie dla nich. W związku z tym Czarny i Biały doszli do wniosku, że to dobre rozwiązanie. Jednak niekoniecznie okazało się najlepsze.
Ponieważ przyszła zima, a psiaki w ciągu dnia marzły pod drzwiami, niektórym wydawało się, że będzie im lepiej w schronisku, nie myśląc, że zostałyby tam pewnie rozdzieleni, a ich mały betonowy boks niewiele różniłby się temperaturą. Że takie starsze psy nie mają prawie żadnych szans na adopcję, a już na pewno nie razem. Ale ludzie nie zawsze zdają sobie z tego sprawę, zwłaszcza, jeśli nigdy w schronisku nie byli i nie widzieli smutnych, samotnych głów wystających zza krat. Widok jest przejmujący. A ich życie…? Tu były wolne, miały swoją budę, którą postawił im dobry człowiek w ustronnym miejscu i do której wracały po swojej „pracy”. Tu miały „cichą” opiekę osób, którym na tych psach naprawdę zależało. Usilne i długotrwałe szukanie im bezpiecznej przystani nie dawało jednak żadnych rezultatów, nikt nie wyraził chęci przygarnięcia 2 starszych, bezpańskich „kundli”. A one polubiły towarzyskie życie. Koniecznie przylgnęły do miejscówki pod supersamem.
W końcu stało się nieuchronne. Pewnego dnia po psy miało przyjechać schronisko. Za dużo wokół nich zrobiło się zamieszania. Siedzenie pod sklepem, wchodzenie i wychodzenie z przedsionka, walające się wokół nieprzejadane już chrupki i kawałki kiełbas zostawiane przez ludzi (zamiast w ustronnym miejscu), wylegiwanie się w słonku na schodach i obszczekiwanie psich intruzów. Wyrok został wydany. Na szczęście informacja w ostatniej chwili dotarła „do kogo trzeba” i Biały z Czarnym natychmiast „zniknęli”. Tylko co dalej? Jak im pomóc? Jak przycumować do spokojnej przystani na resztę życia? One nie mogą być rozdzielone. Trudno znaleźć dom jednemu, a dwóm, w dodatku starym, zwykłym (choć niezwykłym!).
Może u kogoś z Państwa znajdzie się kącik? Może ktoś poruszony historią naprawdę niesamowitych piesków podaruje im swoje serce? Tak bardzo o to prosimy. One zasłużyły, by o nie walczyć, musi się udać, MUSI!
Czarny i Biały to panowie w wieku ok. 12 lat, sięgający połowy łydki. Biały waży 19kg, a Czarny 14 kg. Są zaszczepieni, odrobaczeni, wykąpani i zabezpieczeni od kleszczy. Psiaki zupełnie niekłopotliwe. Potrzebują tylko odrobinę zainteresowania, podreptania żwawo po trawce i poleniuchowania w słonku na dobrze ogrodzonym terenie. Kochają obecność człowieka. O godz. 17.00 kończą swoją aktywność i są już gotowe do spania. W tej chwili psy znajdują się w bardzo awaryjnym miejscu, skąd muszą jak najszybciej zostać zabrane. Mamy bardzo mało czasu. Jakimś rozwiązaniem byłby hotelik, w którym mogłyby spokojnie czekać na kogoś, kto podaruje im siebie. Niestety to duży wydatek (minimum 600zł miesięcznie), którego nie jesteśmy w stanie samodzielnie pokryć. Gdyby było nas więcej podołalibyśmy, sami skazani jesteśmy na porażkę.
Kontakt w sprawie adopcji, podarowania domu tymczasowego, wsparcia rzeczowego lub finansowego na hotelik dla psiaków – tel. 667986361.
Komentarze opinie