
Powstał plan na przebudowę dróg, który mógł zniszczyć duże przedsiębiorstwa, działające od wielu lat przy ulicy Choroszczańskiej. Kilka razy urzędnicy próbowali przeforsować ów plan rękami radnych, ale ci jak dotąd nie zdecydowali się na rozwalanie firm kosztem budowy dróg. Dodajmy – dróg bardzo potrzebnych jednemu z deweloperów.
- Przedstawiliśmy dla Miasta swoją koncepcję, ale nikt nawet nad nią się nie pochylił. Kolejny raz urzędnicy próbują przeforsować swój pomysł bez konsultacji, bez rozmów i robią wszystko pod deweloperów. Bo deweloperzy przy wariancie przebudowy drogi proponowanej przez Miasto mogliby budować bloki na 36 do 45 metrów w górę – mówił dwa miesiące temu naszej redakcji Konstanty Świerzbiński z firmy Konrys.
To jedna z firm zlokalizowanych przy ulic Choroszczańskiej. Zakład zatrudnia kilkadziesiąt osób. Niedawno wybudował nowe obiekty, w których świadczy usługi w branży motoryzacyjnej. To między innymi ten zakład miałby zniknąć z przestrzeni miasta, ponieważ urzędnicy już kilka razy próbowali przekonać radnych do przyjęcia nowych planów zagospodarowania przestrzennego. Zgodnie z tym nowym planem na terenie dzisiejszego zakładu miałaby przebiegać droga.
Faktycznie układ jezdny w tej okolicy należałoby poprawić. Część uliczek jest w opłakanym stanie i wymaga natychmiastowego remontu. Tylko to jeszcze wcale nie znaczy, że trzeba budować szersze arterie po budynkach istniejących firm. Ale kiedy sytuację analizujemy głębiej widać wyraźnie, że chodzi tam o coś znacznie więcej niż tylko poprawę istniejącej infrastruktury i układu komunikacyjnego.
Od strony Alei Solidarności widać jak budowane są bloki jednej z firm deweloperskich. Grunty zostały kupione kilka lat temu, następnie wyburzono stare budynki po MPEC-u i przez jakiś czas nic się tam nie działo. Wreszcie przedsiębiorca wystąpił do urzędu miasta o stosowne pozwolenia na budowę wieżowców i zaczął je budować. Niby nic takiego, ale smaczku całej sprawie dodaje fakt, że w tej firmie deweloperskiej jest zatrudniony bliski członek rodziny dyrektorki z Departamentu Urbanistyki, która odpowiada za plany miejscowe.
- Jak przetną mi firmę na pół, to dla mnie oznacza to likwidację. Nie będę mógł funkcjonować. A to co mówi pani Rzosińska, to głupoty. Ta pani w ogóle nie ma pojęcia o czym mówi. To nie jest stragan, żeby sobie go przenieść z dnia na dzień – dodaje przedstawiciel Konrysu.
Pani Rzosińska jednak była w pełni świadoma swoich słów. To właśnie ona szefuje departamentowi urbanistyki w urzędzie miejskim. Natomiast jej mąż jest zatrudniony w firmie deweloperskiej, która wznosi wieżowce. I to właśnie do tych wieżowców potrzebne są drogi dojazdowe. Bez nich nie będzie można budować aż tak wysoko, jak chciałby tego deweloper. Wiadomo, że im więcej pięter, tym więcej mieszkań. A im więcej mieszkań, tym więcej ludzi w nich zamieszka. Natomiast im więcej ludzi, tym bardziej potrzebne są szersze arterie, żeby było jak się przemieszczać.
- Do każdego budynku potrzebne są drogi dojazdowe. Jeśli droga nie spełnia określonych parametrów, to służby ratunkowe, głównie straż pożarna, nie będzie miała jak dojechać. Zatem mówiąc wprost – jeśli drogi dojazdowe są wąskie i nie ma możliwości budowy szerszych, budynek musi mieć mniej kondygnacji. W tym zakresie nadrzędne są przepisy przeciwpożarowe – wyjaśnia Artur Kosicki, ekspert od inwestycji budowlanych.
Zatem w tym przypadku można śmiało powiedzieć, że deweloper nie będzie mógł wznieść wyższej zabudowy, bo najzwyczajniej w świecie zakwestionuje to straż pożarna. Kolejna ciekawa sprawa wokół tej inwestycji, to wydane pozwolenie na budowę. Jest wydane, bo bloki przecież już się budują. Można się zastanawiać, po co w ogóle potrzebne są plany miejscowe, skoro pozwolenie dotyczy konkretnego budynku lub kompleksu budynków o ustalonej liczbie kondygnacji?
Jest to zupełnie niezrozumiałe, ponieważ plany wyraźnie określają między innymi wysokość, a także charakter zabudowy. Dlaczego jakikolwiek przedsiębiorca budowlany, który ma wydaną prawomocną decyzję i już rozpoczął budowę, miałby nagle być zmuszony do zwiększenia lub zmniejszenia liczby kondygnacji? Takie działanie może narazić Miasto na odszkodowania. Zwłaszcza, kiedy plany będą zmieniać zapisy wydanej decyzji na niekorzyść przedsiębiorcy.
Jednak trudno w tej sytuacji zakładać, że urzędnicy z departamentu urbanistyki wyrządziliby krzywdę firmie deweloperskiej, w której zatrudniony jest mąż dyrektorki tego departamentu. Jeszcze trudniej wyjaśnić, dlaczego Agnieszka Rzosińska w ogóle rozmawiała z przedstawicielem firmy Konrys o planach miejscowych i przebudowie dróg, skoro powinna z automatu wyłączyć się z postępowania administracyjnego w tym przypadku. Kodeks postępowania administracyjnego przewidział takie sytuacje i przewidział procedurę wyłączenia urzędnika z procesu rozstrzygania o sposobie załatwienia sprawy.
To nie wszystko, bo w urzędzie miejskim w Białymstoku jest przyjęty Kodeks Etyki, w którym również wyraźnie jest napisane, że urzędnik powinien wyłączać się ze spraw, w których może uczestniczyć w sposób nieobiektywny.
„W przypadku wystąpienia sytuacji, w której może choćby zajść podejrzenie co do braku obiektywizmu pracownika, obowiązany jest on do wyłączenia się od udziału w rozpatrywaniu danej sprawy, nawet wtedy gdy przepis prawa bezwzględnie nie nakazuje takiego zachowania” – czytamy w art. 9 tego kodeksu.
Trudno uwierzyć w to, że sprawa inwestycji, w której uczestniczy mąż urzędniczki, jest zupełnie nieistotna dla niej samej. Wszak chodzi o inwestycję wartą wiele milionów złotych. I chodzi też w końcu o budowę dróg dojazdowych, których w tej chwili brakuje wokół potężnej zabudowy, jaka powstaje przy Alei Solidarności. Przedsiębiorcy z Choroszczańskiej, żyli w niepewności trzy lata walcząc na wszelkie możliwe sposoby, aby nie zmieniać istniejącego układu komunikacyjnego. Bo ten, jak wskazywali, pozbawiłby ich źródła utrzymania i zarobkowania.
Jeszcze w kwietniu tego roku Agnieszka Rzosińska, która szefuje departamentowi urbanistyki w urzędzie miejskim i odpowiedzialna jest również za tworzenie planów miejscowych, w tym – przebieg ciągów komunikacyjnych – kolejny raz radnym miała przedstawiać projekt uchwały. Ten projekt, który zakłada budowę drogi po istniejących firmach. I na dodatek kolejny raz bez żadnych konsultacji z przedsiębiorcami, którzy odprowadzają niemałe podatki do kasy miasta oraz zatrudniają łącznie blisko 200 osób na całym obszarze objętym proponowanym planem. Dlaczego się nie wyłączyła z postępowania i prac, choć część planów dotyczy przedsiębiorstwa, w którym pracuje jej mąż? Postaramy się tego dowiedzieć.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
No to ładne kwiatki.Prawie jak w warszawce się zaczyna dziać.
To że zaczęli budowę to jedno. Jak by weszły w życie plany budowy drogi inwestor/drweloper/ może wystąpić za zmianą warunków zabudowy i dodać kilka pięter. Taka sytuacja jest na Amtoniuku gdzie pierwotne plany mówią o 5 piętrach a deweloper chce dołożyć 1 albo 2.