Kilka tygodni temu informowaliśmy o ratingu Fitcha dla Białegostoku. Pisaliśmy wówczas, że Białystok za jego sporządzenie płaci agencji ćwierć miliona złotych oraz, że władze Białegostoku nie odpowiedziały nam na pytanie o koszty.
Niedawno otrzymaliśmy odpowiedź i jesteśmy zmuszeni sprostować podaną informację. Białystok za rating Fitcha nie zapłacił ćwierć miliona złotych. Tak się składa, że kwota była wyższa – bo zapłacono aż 328 419 zł za okres od 3 sierpnia 2013 roku do 31 sierpnia 2016.
Według informacji uzyskanych z magistratu umowa na nadanie i aktualizację ratingu dla Miasta Białystok wygasa 31 sierpnia 2016 roku.
- Jej roczny koszt wynosił 109 470 zł. Koszty umowy umieszczone są w prezydenckim sprawozdaniu z wykonania budżetu za 2016 rok – poinformowała Anna Kowalska z Biura Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Białymstoku.
Warto, by radni opracowując budżet na 2017 rok, przeanalizowali sens przedłużania tej umowy lub uzyskali konkretną odpowiedź jakież to realne i wymierne korzyści dało miastu wydanie ponad 320 tysięcy złotych na rating, którego wyniki nie przekładają się na realną zdolność kredytową lub inwestycyjną. Tak się składa, że specjalista od kredytów pracujący w jednym z większych banków już kilka tygodni temu wyjaśniał naszej redakcji, że banki nie kierują się jakoś szczególnie ratingami, ale przede wszystkim realną oceną zdolności finansowych samorządów.
- Ratingi kredytowe nie są przez banki brane bezkrytycznie. Nikt tego oficjalnie nie powie, ale rating kredytowy ma raczej znaczenie promocyjne, ale nie jest brany pod uwagę jako instrument badania wiarygodności kredytowej przez pożyczkodawcę. Każda decyzja kredytowa musi być oceniana przez bank pod kątem ryzyka. Samorządy i tak są jednym z najlepszych klientów, więc banki same chętnie udzielają kredytów miastom i gminom, tym bez ratingów jak i tym z ratingami. Niezależnie od ratingu bank wyceni koszt udzielenia takiego kredytu, w których to kosztach mieści się także i ocena wiarygodności klienta – wyjaśniał.
Radni powinni także przeanalizować jakie korzyści miałyby przynieść kolejne wydatki na nowe ratingi – poza rzecz jasna – dobrym samopoczuciem prezydenta, realizacją snobistycznej obecności Białegostoku w towarzystwie "miast z ratingu Fitcha" i dodatkowym tematem dla propagandy sukcesu. Wszak za cenę dobrego samopoczucia można między innymi wybudować parking osiedlowy oraz zmodernizować kilka małych placów zabaw. To zapewne przydałoby się bardziej niżeli uśmiech prezydenta, który może się do mieszkańców pouśmiechać równie dobrze przy otwieraniu choćby kolejnej zjeżdżalni z huśtawkami dla maluchów.
Zatem bez zmian pozostają wnioski z sensu sporządzania ratingu, którego – przypomnijmy – realne pożytki to dobre samopoczucie władz i dość wątpliwe walory promocyjne. Dodajmy, że aspekty promocyjne – sądząc po efektach – nie przynoszą żadnych korzyści w postaci niższych kosztów kredytów czy zwiększonego zainteresowania inwestorów. Inwestorów, poza specjalną strefą ekonomiczną, wciąż mamy tu bardzo niewielu.
Komentarze opinie