Na przedświąteczne zakupy zostały niecałe dwa dni. Galerie handlowe i sklepy wielkopowierzchniowe są wręcz oblegane przez białostoczan. Wykorzystują to sprzedawcy, grając na naszych zmysłach i emocjach. Zdarza się, że to, co ma być promocją, wcale nią tak naprawdę nie jest.
Wchodząc do pierwszego lepszego centrum handlowego od razu spotykamy się z próbami oddziaływania na nasze zmysły - wzrok, węch, dotyk. Sprzedawcy koncentrują się na tym, by oddziaływać również na emocje konsumentów. Bo - nie ukrywajmy - święta Bożego Narodzenia dla wielu z nas mają sens bardziej praktyczny i kojarzą się z zakupami niż przeżyciem duchowym. Stąd też w nastrój zakupowej gorączki mają nas wprowadzać płynące z głośników świąteczne melodie, mikołaje zachęcający do degustacji ekstra rarytasów czy stoiska między regałami, o które się niemal potykamy.
- Sztuczki handlowców mające skłonić nas do zakupów są powielane na co dzień. Ale przed świętami mamy do czynienia z ich mocnym natężeniem - mówi Andrzej Kondej, ekspert od marketingu, właściciel firmy Kondej Marketing z Białegostoku. - Promocje w sklepach są przecież cały czas. Tylko że w normalnym okresie człowiek więcej czasu poświęca na porównywanie cen i produktów, bardziej racjonalnie podchodzi do zakupów. Kupując coś na ostatnią chwilę, dziś czy jeszcze jutro, nie ma za bardzo możliwości i czasu, by porównywać ceny. Są to więc prawdziwe żniwa handlowe, a ceny nierzadko o 20 albo 30 procent wyższe niż były w listopadzie.
Kondej tłumaczy, że dla sklepów to jedyna okazja, żeby pozbyć się towaru, który wcześniej zalegał w magazynach. Nawet mało atrakcyjny produkt, ale ładnie zapakowany, szybko znajdzie nabywcę. Przykładem mogą być zestawy kosmetyków, chętnie wybierane na prezenty. Nierzadko okazuje się, że trzy rzeczy kupione oddzielnie, będą tańsze niż właśnie w zestawie.
Jako przykład wpływania na nasze zachowania ekspert podaje taką sytuację: - Mam koleżankę, która nie pozwala dziecku jeść słodyczy. Ale trudno jej odmówić zakupu mikołajka dla syna. A przecież to taka sama czekolada jak inne, tyle że w ładnym opakowaniu.
Andrzej Kondej radzi, aby przed świętami oddzielić stan duchowy od kwestii zakupowej. Robiąc zakupy na ostatnią chwilę proponuje ułożyć listę niezbędnych nam produktów i trzymać się jej, nie poddać się wpływom handlowców. Uważa, iż jeśli nie chcemy kupować za dużo niepotrzebnych rzeczy, powinniśmy zabierać do sklepu gotówkę. Kartę płatniczą lepiej zostawić w domu, gdyż bardziej jesteśmy skorzy wydawać pieniądze, kiedy otwieramy ten niewidzialny portfel.
Komentarze opinie