
Białystok walczy ze smogiem i pozytywnie wyróżnia się wśród największych polskich miast, ale... jego słabą stroną jest słaba komunikacja publiczna. Tak przynajmniej wynika z raportu firmy PwC, która badała jak polskie metropolie radzą sobie z zagrożeniami ekologicznymi i uciążliwościami ruchu drogowego. Białystok w tej rywalizacji wypada lepiej niż Warszawa czy Kraków, ale... nie inwestuje w elektromobilność i źle zarządza posiadaną flotą autobusów.
Nie chodzi tu o złą jakość miejskich autobusów czy fatalny sposób ustalania rozkładów, a o brak wozów przyjaznych dla środowiska. Twórcy raportu - firma PwC - wskazała także, że w Białymstoku trasy, którymi jeżdżą autobusy szkodzą środowisku, bo czas przemieszczania się komunikacją miejską to średnio 130% tego czasu, który zajmuje na tym samym odcinku samochodom. Poza tym stolica zielonych płuc Polski jest całkowicie nieprzyjazna elektromobilności. Białystok nie tylko nie dysponuje elektrycznymi samochodami i autobusami, ale nie ma także praktycznie żadnych stacji ładowania elektrycznego. To słaba rekomendacja dla miasta, które chwali się swoją ekologią, zielenią i czystym powietrzem.
Tymczasem sporo miast coraz śmielej inwestuje w autobusy elektryczne.W 2018 roku do grona takich miast dołączył Gorzów Wielkopolski oraz Poznań. Miasta te zamówiły analizę kosztów i korzyści i wypadłą ona pozytywnie. Całkiem odmiennie niż w Białymstoku. Kiedy w lutym 2017 roku Dariusz Piontkowski, poseł PiS, zaproponował, aby Białystok zainwestował w elektryczne autobusy i starania o środki z Ministerstw Rozwoju i Energii to Urszula Mirończuk, rzecznik prasowy Tadeusza Truskolaskiego wykazała sceptycyzm wobec tych pomysłów.
- Obecnie rynek autobusów elektrycznych nie oferuje rozwiązań, które pozwalałyby wprowadzać go na większą skalę. Bariery (wyzwania), które sprawiają, że tabor elektryczny nie jest jeszcze powszechnym rozwiązaniem, to m.in.: systemy ładowania baterii, żywotność baterii, zasięg pojazdów, relacja ceny pojazdu do jego możliwości przewozu pasażerów. Jednak, w przyszłości nie wykluczamy zakupu taboru elektrycznego, m.in. w ramach projektów unijnych - mówiła Mirończuk dziennikarzom.
Problem w tym, że od tamtej pory minęło półtorej roku i w Białymstoku nadal nie ma pojazdów elektrycznych, choć programy wsparcia dla takich inwestycji zostały dawno temu uruchomione. Prezydent Truskolaski chwalił się kilkoma zakupionymi pojazdami hybrydowymi zapominając jednak, że wozy te - mimo alternatywnego napędu elektrycznego - i tak palą jednak całkiem sporo oleju napędowego. Inna sprawa, że pojazdy hybrydowe (w Białymstoku jest ich niewiele) to w innych miastach norma i częsty widok. Ta obojętność białostockiego ratusza dziwi zwłaszcza, gdy sięgnie się po wspominany już raport PwC, który wykazał, że w 2016 roku w naszym mieści aż 62 razy zostały przekroczone normy pyłów zawieszonych. Nie ma szczegółowych danych za rok 2017, ale wedle ocen ekologów był on gorszy pod tym względem niż rok 2016.
Stolica Podlasia nieźle wygląda jeśli chodzi o korki komunikacyjne w porównaniu do innych dużych miast, ale... ocenie czytających pozostawiamy czy średnia prędkość przemieszczania się w mieście o wartości 18,1 km na godzinę to powód do radości. Zwłaszcza mając w pamięci miliardowe wydatki na obwodnice, nowe drogi i System Zarządzania Ruchem.
Białystok ma jednak powody do zmartwienia. Jak pisaliśmy miasto nie ma pojazdów elektrycznych, a ustawa o elektromobilności i paliwach alternatywnych zobowiązuje samorządy do posiadania we flocie pojazdów zeroemisyjnych. Dotyczy to zwłaszcza autobusów komunikacji publicznej. Za trzy lata - w styczniu 2021 roku każde miasto musi mieć minimum 5% pojazdów zeroemisyjnych. Oznacza to co najmniej kilkanaście wozów elektrycznych. Białystok na razie nie ma ani jednego.
Niewiele wskazuje, że uparty prezydent i jego urzędnicy planują poprawić sytuację białostockiej komunikacji, która obecnie pożera hektolitry ton oleju napędowego wydalając mnóstwo szkodliwych spalin. Szkoda, bo rządowe Centrum Unijnych Projektów Transportowych ogłosiło kolejny konkurs na dofinansowanie unijne dla elektryfikacji wybranych linii komunikacji miejskiej, czyli zastąpienia taboru nieelektrycznego autobusami lub trolejbusami wyposażonymi w niezależne elektrochemiczne źródło zasilania. Wnioski projektowe będzie można składać od 14 grudnia 2018 r. do 31 stycznia 2019 r. W pierwszym naborze Białystok nawet nie próbował sięgnąć po te środki. Pula dostępnych środków wynosi 300 milionów złotych. Każdy z aplikujących może ubiegać się o dofinansowanie unijne w wysokości do 85% wydatków kwalifikowanych. Pytanie czy nasze miasto na to stać skoro główny nacisk na inwestycje i dotacje idzie bardziej w kierunku budowy dróg i masowego tworzenia bus pasów niż w ekologiczny tabor. Tymczasem dzięki wsparciu ze środków UE beneficjenci konkursu ogłoszonego przez Centrum Unijnych Projektów Transportowych, czyli operatorzy lub organizatorzy transportu zbiorowego, będą mogli uzyskać dofinansowanie miejskich projektów taborowych obejmujących zakup nowych autobusów elektrycznych wraz z niezbędną infrastrukturą ładowania oraz zakup nowych trolejbusów wyposażonych w niezależne elektrochemiczne źródło zasilania wraz z niezbędną infrastrukturą.
Ze wsparcia rządowego na elektromobilność skorzystały m. in. Szczecin, Gdynia i Polkowice, które uzyskały ponad 12 milionów dotacji. Po ulicach tych miast będzie jeździło łącznie czternaście nowych autobusów elektrycznych. Autobusy te muszą być zasilane prądem z baterii, te z kolei mają być ładowane zarówno metodą plug–in (przez kabel), jak i za pomocą pantografu zamontowanego na autobusie. Miasta te skorzystały z jeszcze innego wsparcia: środków Ministerstwa Środowiska, które realizuje program priorytetowy NFOŚiGW tzw. System zielonych inwestycji. W sumie na ten cel przeznaczonych jest 200 mln zł, z czego do 41 mln zł zarezerwowano na dotacje, a 159 mln zł na pożyczki.
Szczególnie ciekawy jest przykład Szczecina, który wyda na elektromobilność 18,4 mln zł, przy udzielonej przez NFOŚiGW dotacji w wysokości 6 mln zł. Za te pieniądze miasto kupiło sześć autobusów elektrycznych. Zakupione będzie też sześć ładowarek.
Podpowiadamy też Tadeuszowi Truskolaskiemu i jego urzędnikom, że do wykorzystania jest także program GEPARD, który przewiduje możliwość zakupu nowych autobusów elektrycznych (na ten cel można ubiegać się o dotacje) oraz modernizacji lub budowy stacji ładowania pojazdów publicznego transportu zbiorowego w zakresie dostosowania do autobusów elektrycznych (przeznaczone są na to pożyczki), przy czym stacja ładowania będzie wykorzystywana wyłącznie do obsługi publicznego transportu zbiorowego.
Niestety w tym wszystkim są dwie bariery: pierwszy to mentalny opór przed zrozumieniem, że inwestycje w transport to nie tylko beton, aslfat i wycinka drzew pod nowe drogi, ale także inwestycje w ekologiczny tabor. A druga to konieczność rozmawiania z rządem, który się odsądza do czci i wiary w imię politycznych interesów własnych i swojego syna. Szansa na elektromobilność w Białymstoku będzie więc wtedy, gdy Tadeusz Truskolaski zmieni swoje podejście do tematu. Znawcy charakteru prezydenta uważają jednak, że to mało prawdopodobne, więc drugą szansą jest zmiana na fotelu włodarza miasta.
(Przemysław Sarosiek/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Największym problemem technicznym jest zbudowanie dodatkowej infrastruktury do obsługi autobusów elektrycznych. Wypuścić na miasto autobus elektryczny to jeszcze nie wszystko. Należałoby (co oczywiste) zbudować stacje ładujące w zajezdni(ach). Jakiś czas temu były testowane 2 autobusy elektryczne. Zdażało się że niedojeżdżały one do końca zmiany i trzeba było awaryjnie ściągać na zajezdnię. Z tego wynika że przydałyby się jeszcze stacje na pętlach. Wszystko jest do zrobienia, pytanie tylko za ile? Koszt zakupu pojazdu elektrycznego jest większy niż diesla. Można tłumaczyć że po pewnym czasie się zwróci. Ale... trzeba doliczyć koszt eksploatacji pojazdu i jego serwis. Baterie (kondensatory) nie mają nieskończonej żywotności. Aby były efektywne należy je wymieniać. Ale... nawet jeśli "rynek autobusów elektrycznych nie oferuje rozwiązań, które pozwalałyby wprowadzać go na większą skalę" to można pomyśleć nad wprowadzeniem go w mniejszej ilości i krok po kroku rozszerzać. Urzędnikom zapewne wszystko rozchodzi się o "kopiejki". Mimo wszystko dziwie się że miasto nie chce skorzystać z dotacji rządowej jeśli w innych miastach Polski analizy finansowe wypadły jednak pozytywnie. Mam jeszcze jedną uwagę, odczepcie się od buspasów. Jeśli mówimy o ograniczeniu ruchu samochodowego, to chyba są one w porządku? Owszem ograniczeniu ruchu nie służą poszerzane ulice, ale to chyba nie oznacza że bus pasy są zbędne. Gdybym miał taką możliwość, całkowicie wyłączyłbym ścisłe centrum z ruchu i puścił tam tylko km, i jeszcze podniósłbym opłatę w strefie płatnego parkowania. Liczba aut by się zmniejszyła, a i może miasto byłoby stać wprowadzić DLA WSZYSTKICH darmową komunikację miejską!
Popieram ,komentarz, akurat bus pasy to jedna z niewielu dobrych rzeczy które zrobił truskolaski i nie rozumiem jakim trzeba być laikiem aby krytykować bus pasy , chyba pani i pan redaktor zapomnieli ile czasu zajmował przejazd autobusem przed wprowadzeniem bus pasów.
Infrastruktura ładowania to nie czarna magia, z tego co się orientuję, to polska firma Impact ma opracowane takie rozwiązanie, np. w Warszawie. Autobus robi pętlę, podpina się na kilkanaście minut i w tym czasie bateria ładuje się do 80%. A koszty eksploatacji i wykorzystania energii jest niższy niż u spalinówek, o walorach ekologicznych nie wspominając. Mam nadzieję, że miasto pójdzie dalej tą ścieżką.
Jakie niby ekologiczne ? A niby gdzie masz w polsce ekologiczny prad ? Podpowiem - nie mamy takiego.