Tym razem niechlubnymi mistrzami są niektórzy polscy pracodawcy. Okazuje się, że proponują atrakcyjne warunki pracy, które są rzeczywiście atrakcyjne, ale wyłącznie dla nich samych. Pracownik zaś przy odrobinie szczęścia, będzie miał szansę wypłacić sobie sam wynagrodzenie.
O czym mowa? O ogłoszeniach, które trafiają do studentów. Pracodawcy wiedzą, że każdy, kto opuszcza mury uczelni, będzie musiał poszukać sobie zajęcia. Dlatego na niektórych już się pojawiają i proponują współpracę. Natomiast wypłata za taką pracę to bynajmniej nie złotówki. Proponują wynagrodzenie na przykład w rajstopach, butach, bieliźnie, kapciach, a nawet w częściach do rowerów.
- Moja przyjaciółka studiująca w Poznaniu mówiła, że u niej na uczelni pojawiła się firma, która zachęcała, by składać do nich dokumenty – mówi Kamila Stawicka, studentka z Białegostoku. – Wszystko fajnie, gdyby nie to, że firma proponowała wynagrodzenie w produktach, które tworzy. I to nie jest śmieszne. Nie dość, że trzeba pracować, to jeszcze szukać chętnych, kto kupiłby bieliznę. Jak się uda, to być może udałoby się zapłacić za akademik. Jak nie, to moja przyjaciółka by miała dużo bielizny i pustą lodówkę – opowiada. – Czy oni myślą, że my jesteśmy aż tak głupi? Myślałam, że czasy niewolnictwa mamy już za sobą.
W internecie także można znaleźć ogłoszenia skierowane do studentów. Zachęcani są pracą dorywczą przy prowadzeniu portali internetowych lub Facebooka dla różnych firm. Niektóre firmy chcą płacić po 50 groszy za wpis lub tekst, który w nowatorski sposób przyciągnąłby potencjalnych klientów.
- Niech ktoś nie oczekuje, że za 50 groszy zbuduje sobie marketing – mówi Robert Matyszewski z agencji reklamowej „Lemontea”. – To głupota, bo wyjdzie co najwyżej antymarketing. Dziś można oczekiwać, że samo prowadzenie fanpage na Facebooku to co najmniej koszt 1,5 tys. zł. Jeśli zaś ma to być robione bardzo profesjonalnie, z wykorzystaniem różnego rodzaju aplikacji i narzędzi, to wynagrodzenie powinno wynosić od 2,5 tys. w górę.
Tego typu ogłoszenia wskazują wyraźnie, że niektórzy polscy pracodawcy przekroczyli już granicę absurdu i niech się nie dziwią, że nikt do nich nie chce przyjść. Nie ma się co dziwić również młodym ludziom, którzy wyjeżdżają z kraju w poszukiwaniu pracy. Za rajstopy czy części do roweru nie da się kupić mieszkania. Nie da się nawet kupić kanapki. Dopóki tego nie zrozumieją, najlepsi pracownicy na pewno będą opuszczać Polskę i miasta, w których można liczyć głównie na takie traktowanie.
Komentarze opinie