
Gurgen i Nana. Kucharze w gruzińskiej restauracji „Shemo bystro” w pasażu miedzy Rynkiem Kościuszki a ulicą Białówny. Nana jest szefową kuchni, Gurgen pomocnikiem. Właśnie przygotowali moją porcję chinkali.
- Czy mogę dostać sztućce? – pytam.
- Jeść chinkali sztućcami – mówi właściciel restauracji Zachar. – To jak grać w piłkę nożną arbuzem.
Biorę więc gorącego pierożka do ręki i rozgryzam. Sok cieknie po brodzie. Fajne uczucie.
Do ogródka restauracji wchodzą kolejni goście. Prawie wszyscy zamawiają chinkali. Ale wszyscy biorą tez zupę pomidorową.
- Taka dobra ta zupa? – pytam.
- Jeszcze nigdy nie jadłam – odpowiada Pani. – Ale znajomi bardzo zachwalali.
- Ja jadłem już pięć razy – mówi Pan z sąsiedniego stolika. – I naprawdę polecam.
Zaglądam więc raz jeszcze od karty. Jest zupa pomidorowa. Nazywa się „Cziżi biżi”. Jest też zupa "Harcza" – ryż, wołowina, sos pomidorowy, czosnek, pietruszka, chmeli suneli.
Chmeli suneli. Bardzo ciekawe. Sałatka nazywa się „Badridżani”, a danie bezmięsne „Adżapsandali”.
Właściciel roznosi talerze.
- Co znaczy nazwa „Shemo”? – pytam.
- Zajdź do mnie! – odpowiada Pan Zachar.
(Wojciech Koronkiewicz)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie