To właśnie dziś rozstrzygać się będzie między innymi kwestia wartości działek zlokalizowanych w pobliżu ulicy Młynowej. Radni ponownie będą debatować nad planem zagospodarowania przestrzennego w tej części miasta. Tymczasem tuż przed tą debatą prezydent Białegostoku sprzedał deweloperowi działkę przeznaczoną na usługi, która po dzisiejszym głosowaniu może zyskać na wartości. Możliwe, że miliony złotych.
Uchwalanie planów zagospodarowania przestrzennego w okolicy ulicy Młynowej to bardzo długa historia. Najpierw toczyły się szerokie dyskusje wokół cmentarza żydowskiego i hali mięsnej. Przypominamy, że niedługo po tym, gdy firma Arsa kupiła halę mięsną i zmierzała rozpocząć swoją inwestycję na tym terenie, prezydent rękoma urzędników przedłożył radnym pod głosowanie plan, który wszelkie inwestycje na tym terenie zwyczajnie uniemożliwiał. Okazało się, że nieczynny cmentarz żydowski miał sięgać do tego miejsca, a nawet i dalej, więc to uniemożliwiałoby jakiekolwiek prace budowlane w obrębie hali mięsnej.
- Nie mamy możliwości wybudowania parkingu podziemnego. Urząd odrzucił cały nasz projekt budowlany. Cmentarz został zamknięty, nastąpiła jego desekralizacja. Jest on nieczynny. Domagamy się zatwierdzenia poprzedniego planu zagospodarowania przestrzennego. Nie ma żadnych nowych badań, ani dokumentów, które wskazałyby wyraźnie, gdzie sięgał cmentarz. Mówimy tylko o przypuszczeniach – mówiła do radnych we wrześniu ubiegłego roku Estera Zabłocka, przedstawicielka firmy Arsa.
Sprawa z granicami cmentarza jednak może wyglądać zupełnie inaczej, kiedy popatrzymy na fakty, jakie nastąpiły dopiero w późniejszych miesiącach. Okazało się, że w pobliżu swoje inwestycje mają w planach jeszcze inne firmy deweloperskie. Problem polegał jednak na tym, że tam, gdzie chcieli wznosić bloki mieszkaniowe, uchwalonych planów nie było. Zupełnie inaczej, niż miało to miejsce w przypadku hali mięsnej, dla której plan zagospodarowania przestrzennego był ustalony i tam akurat można było się budować. Wystarczyło go zwyczajnie nie zmieniać. Za to budowa bloków tuż obok była wykluczona, bo w tym samym planie, przewidziano tam usługi.
Ciekawostką jest to, że kiedy Przewodniczący Komisji Zagospodarowania Przestrzennego zwrócił się z propozycją rozdzielnia gruntów, aby nie trzeba było przyjmować wszystkich zapisów planistycznych dla bardzo dużego obszaru w jednej uchwale – usłyszał, że nie można. Całość musi być głosowana łącznie. Czyli i zagospodarowanie cmentarza żydowskiego, i terenów należących do dewelopera oraz wszystkich pozostałych.
- Chciałem oddzielić te dwie sprawy. Powiedziano mi, że nie można. Dlatego musieliśmy omówić na komisji całość nowych założeń planistycznych przygotowanych przez urząd miejski – wyjaśniał kilka miesięcy temu naszej redakcji radny Konrad Zieleniecki i zarazem szef Komisji Zagospodarowania Przestrzennego.
Kiedy okazało się, że radni nie przyjmą przedkładanego im kilka razy planu, nagle urzędnicy doszli do wniosku, że jednak można zapisy planistyczne przyjmować etapami i nawet rozdzielić poszczególne fragmenty obszaru. Po wielu miesiącach, dopiero w maju tego roku pełniąca obowiązki dyrektora departamentu urbanistyki przyznała, że plan można etapować i nic nie stoi na przeszkodzie, aby na najbliższej sesji Rady Miasta radni zajęli się wyłącznie ulicą Młynową i Cieszyńską.
Ale to właśnie znów w tym kawałku ziemi pojawił się nowy problem. Prezydent Białegostoku sprzedał miejskie grunty jednej z firm deweloperskich. Sprzedać miał oczywiście prawo. Tyle, że w tym przypadku sprzedał grunty, dla których w istniejących zapisach planistycznych przewiduje się zabudowę usługową. Teraz radnym ten sam prezydent przedkłada nowy pomysł, według którego te grunty miały by już być gruntami pod zabudowę mieszkaniową. A to z kolei oznacza, że deweloper, który nabył działki „usługowe” po zmianie ich na „mieszkaniowe” w jednym momencie zyskałby nawet milion, może więcej na samej tylko wartości gruntów. Gdyby sprzedał wybudowane tam bloki, zysk były liczony już wielu milionach.
Na sprawę, jako jeden z pierwszych, zwrócił uwagę radny PO – Zbigniew Nikitorowicz i to jeszcze podczas posiedzenia komisji zagospodarowania przestrzennego, około dwóch tygodni temu. Chwilę po jego wypowiedzi w tej sprawie już wywiązała się dłuższa i poważna dyskusja. Radni zażądali wyjaśnień od prezydenta w sprawie – komu dokładnie te grunty sprzedał i po jakiej cenie.
- Ja chciałbym wiedzieć, dlaczego prezydent sprzedał działkę przed uchwaleniem planu zagospodarowania przestrzennego, za ile ją sprzedał i komu. Wszyscy mieszkańcy czekają na nowy plan, a prezydent jakoś dziwnie się pospieszył. Musi nam to wyjaśnić – pytał radny Zbigniew Brożek.
Sprawa pewnie nie budziłaby większych wątpliwości, gdyby nie fakt, że prywatni właściciele działek sąsiednich, i to wszyscy co do jednego, czekają na ustalenia planistyczne. Oni przecież gdyby dziś sprzedali swoje grunty jako usługowe, nie otrzymaliby tyle pieniędzy, gdyby sprzedali te same grunty, tyle że jako mieszkaniowe. Radni w trakcie posiedzenia zastanawiali się, ile mógłby stracić budżet miasta, gdyby po sprzedaży gruntów usługowych zmienili je na „mieszkaniówkę”. Przecież to w zależności od przeznaczenia i charakteru gruntów, kształtowana jest ich cena. Nie wiadomo, czy taką sprzedażą tuż przed uchwaleniem planów zagospodarowania przestrzennego, Miasto Białystok nie straciłoby na całej transakcji ogromnych pieniędzy.
Być może odpowiedzi na te pytania poznamy podczas dzisiejszej sesji Rady Miasta. Prezydent będzie musiał wyjaśnić radnym za ile sprzedał miejskie grunty, komu i dlaczego tuż przed tym, gdy przedłożył pod głosowanie zupełnie inne opracowanie planistyczne. Nie wiadomo też jak zachowają się radni. Jeśli podniosą ręce za uchwałą, jakiej chciałby prezydent w tym miejscu, narazić by mogli na szkodę gminę Białystok. Zyskałby jedynie deweloper, który kupił taniej grunty usługowe, a mógłby się pobudować jak na mieszkaniowych. To dla niego oszczędność, o jakiej może marzyć każdy inwestor budowlany.
Nie jest wykluczone, że tej sprawie przyjrzy się bliżej prokuratura lub Centralne Biuro Antykorupcyjne. Tym bardziej, że nie jest to pierwszy przypadek, kiedy wybrane podmioty budowlane mają w Białymstoku nieco łatwiej niż inne, którym urząd miejski lub prezydent Białegostoku nie jest aż tak przychylny. Nasza redakcja dotarła do informacji, że zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie najprawdopodobniej wpłynie jeszcze w miesiącu czerwcu.
Komentarze opinie