Reklama

Katarzyna Bonda jak swoja babka. Z papierosem i soczystym k...a [ROZMOWA DDB]

Tytuł zaskakuje? Nie powinien, bo Katarzyna Bonda, znana autorka powieści kryminalnych, to naprawdę swoja baba - zresztą, chyba nikogo nie razi określenie "swój chłop". Pali, przeklina i nie udaje poważnej celebrytki przy dziennikarzach. Można z nią pogadać. I tak też zrobiliśmy tuż po odebraniu przez nią statuetki "Promotor Polski", przyznanej przez Fundację Godła Promocyjnego "Teraz Polska". Bonda otrzymała ją w Białymstoku, podczas szóstej edycji Wschodniego Kongresu Gospodarczego. Wyszliśmy na papierosa, gdzieś tam przy szukaniu zapałek wyrwało się soczyste, głośne przekleństwo: "kurwa!", co w żaden sposób pisarce nie umniejsza. Wręcz przeciwnie, przekonuje naturalnością. Swoją drogą, w jej książkach wulgaryzmów też nie brakuje. Dlaczego? Wyjaśniła to w rozmowie z Piotrem Walczakiem, opowiadając także o swoich inspiracjach w twórczości czy rozpoznawalności, która pomaga w zdobywaniu informacji.

Urodziła się w sierpniu 1977 r. Białymstoku, wychowała w Hajnówce, teraz mieszka w Warszawie, ma białoruskie pochodzenie. Katarzyna Bonda jest najpopularniejszą autorką powieści kryminalnych w Polsce. Z wykształcenia dziennikarka i scenarzystka. Wszystkie jej powieści zyskały status bestsellerów. Jest autorką m.in. trylogii kryminalnej z Hubertem Meyerem czy dokumentów kryminalnych: "Polskie morderczynie" i "Zbrodnia niedoskonała". Ogromną popularność oraz prestiżowe nagrody (ponad dwa miliony sprzedanych egzemplarzy w Polsce) przyniosła jej seria z profilerką Saszą Załuską. Prawa do wydań zagranicznych zostały dotąd sprzedane do 14 krajów, zakupiły je największe wydawnictwa na świecie.

Piotr Walczak, Dzień Dobry Białystok: Autorka kryminałów, pisarka, paląca i przeklinająca.

Katarzyna Bonda: Nie, w ogóle, nigdy, to wszystko są mity i stereotypy (śmiech - red.).

Jeśli chodzi o przekleństwa w książkach, to w zapisie pełnią one funkcję spuszczenia energii. Co jest istotne w tego rodzaju opowieści, gdzie ma pan gangsterów, przestępców, niegodziwców, ale też policjantów i ludzi, którzy mają styczność z organami ścigania, również ze zbrodnią - czyli z bardzo ciężką materią, którą trzeba rozbić. Kiedy czytelnik czyta książkę, czasem tego przekleństwa, wulgaryzmu używam na zasadzie spustu, żeby trochę powietrze spuścić. I zaraz potem idzie żart. Po to, żeby czytelnik miał rodzaj relaksu w trakcie lektury.

Staram się nie nadużywać wulgaryzmów, bo nie jestem za tym, żeby epatować - uważam, że to jest pójście na łatwiznę. Dlatego, że każde słowo ma swoją energię. Zdanie ma rytm, melodię. To jest jak muzyka. Dla mnie to jest absolutnie jednoznaczne. A to się wszystko odbywa w ciszy, w naszej wyobraźni.

Ja zawsze czytam książkę na głos i sprawdzam, czy ona dobrze wchodzi. Potem ludzie do mnie piszą, że "pani książka ma 800 stron, a ja ją przeczytałam w dwa dni, jak to jest możliwe, nie mogłam jej odłożyć". Jest tak właśnie dlatego, że staram się, żeby ta opowieść była nie tylko ciekawa fabularnie, żeby nie tylko pomysł był interesujący czy intryga, ale żeby słowo było warsztatowo ogarnięte.

Skąd pani czerpie inspiracje?

- Z życia. Ja pochodzę z materii dziennikarskiej, czyli tak jak pan. Jak pan wie, każdy kontakt z człowiekiem pozostawia ślad. Przez 12 lat pracowałam jako czynna dziennikarka, spełniałam się w tym coraz bardziej, zmieniałam miejsca pracy, coraz wyżej wchodziłam po tej drabinie, czyli zaczynałam od dziennika regionalnego, zresztą tutaj w Białymstoku - nazywał się "Kurier Podlaski". Tam przyjechałam na staż jako 18-letnia dziewczyna. To też jest bardzo ciekawe, bo ja dziś nie wiem, czy miałabym odwagę taką, żeby przyjechać, powiedzieć: "dzień dobry, nazywam się Kasia Bonda i chciałabym być dziennikarką" (śmiech - red.).

Trzeba więc mieć trochę głupoty w sobie i takiej naiwności, wiary w to, że to może się wypełnić. Dzisiaj wróciłam w to miejsce, żeby odebrać tę nagrodę (wspomniana powyżej statuetka "Promotor Polski"), ale też spotkać się z ludźmi, którzy też robią niesamowite rzeczy. Zarówno ci, którzy prowadzą swój biznes, czy Mikołaj Buszko, który tworzy festiwal (Międzynarodowy Festiwal Muzyki Cerkiewnej Hajnówka; statuetki jury przyznało w kilku kategoriach - red.). Na przykład pan Mikołaj był dla mnie absolutnym autorytetem, jak ja byłam mała. Ten festiwal istniał już wtedy, a dziś jesteśmy na jednej scenie i odbieramy nagrody.

Oczywiście, dla nagród się nie żyje i niczego nie robi się dla nagród. Tak samo, jak się nie pracuje dla pieniędzy. Oczywiście są one konieczne. Nie da się bez nich przetrwać i zachować niepodległości. Tak samo jest z nagrodami. Ich przyznawanie mi pokazuje, że moja droga jest właściwa, że to co robię, ma sens, że należy się rozwijać, doskonalić, że to jest ten azymut.

Dziennikarze panią rozchwytują... Proszę powiedzieć, tak szczerze, czy czuje się pani celebrytką.

- No właśnie mam problem z tym rozdwojeniem jaźni, bo ja się w ogóle tak nie czuję.

Na przykład przychodzę do szewca i chcę sobie fleki zrobić, a na bucie, na podeszwie trzeba napisać, nazwisko, żeby potem je odebrać. Albo czasem jest jeszcze gorzej, że ja wchodzę, nic nie muszę mówić i słyszę "ooo, ja czytam pani książki". Albo ludzie mnie znają, bo słyszeli, że ja piszę książki, wcale ich nie czytali i dopiero po rozmowie ze mną zaczynają je czytać. To też jest niesamowite.

Ja w ogóle w pewnym momencie zaczęłam się orientować, że muszę się godnie zachowywać, jak już pani dojrzała, a nie tak jak zwykle - skandalicznie. Ponieważ ludzie mnie kojarzą.

Trudniej jest na dokumentacji. Kiedyś to było super, bo mogłam się ukryć, mogłam ludzi wypytywać tak zupełnie anonimowo, bo mnie nie poznawali, mogłam zdobywać informacje tak trochę innymi tropami aniżeli teraz.

Czasem się też przebieram - wystarczy, że zwiążę włosy i założę w spodnie, okulary, kapelusz i już jest inaczej. To oczywiście żart. Nie robię tego, wręcz przeciwnie - wykorzystuję to, że ludzie czytają moje książki do tego, żeby choćby zdobywać nowych konsultantów, wchodzić w miejsca, do których by mnie nie wpuszczono. Taka jest prawda: organizacje, różnego typu instytucje bardziej ufają osobom, które są znane publicznie. Kiedyś nie mogłabym się dostać do tych miejsc albo nie mogłabym dostać zgody na przeczytanie konkretnych dokumentów i ja teraz z tego skwapliwie korzystam na rzecz opowieści. Bo to jest moim głównym celem, żeby opowiadać dobre historie, iść tą drogą, by cały czas starać się dostarczać czytelnikowi lepszych, nowszych, bardziej interesujących i go zaskakiwać.

To jest trudne, bo ten rynek jest bardzo wysycony. Moi uczniowie już teraz zdobywają nagrody, to jest niesamowite. Jak przed laty zaczynałam mówić o warsztacie, o tym, że pisania należy się uczyć, że opowiadania należy trenować, to patrzono na mnie jak bym mówiła po chińsku. W każdym bądź razie dzisiaj wiele jest osób na rynku, które znam, pamiętam jak zaczynały, jestem dumna z tego.

Dziękuję za rozmowę.

- Na zdrowie.

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Piotr Marek Ostrowski - niezalogowany 2022-08-08 23:59:49

    Mam ciekawe info dla pani Katarzyny - Allen Carr - palenie - Dostępne na you tube w formie audiobooka. Książki w formie papierowej - allegro/olx. Ewentualnie kliniki. Polecam sprawdzić...Nawet seniorzy wychodzą z tego. Pozdrawiam serdecznie. Nirvana ->Alice in chains.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do