W Białymstoku jest coraz więcej samochodów i ruch wydaje się gęstnieć z roku na rok. Z uwagi na ciągle liczne remonty, objazdy oraz korki kierujący są coraz bardziej nerwowi i częściej dochodzi do kolizji.
Nie ma dnia, aby policja nie była informowana o zdarzeniach drogowych. Większość z nich stanowią na szczęście drobne kolizje związane z nieustąpieniem pierwszeństwa lub jego wymuszeniem. Ale piesi też muszą uważać. W sezonie jesienno – zimowym są mniej widoczni dla kierowców. Jednocześnie muszą też walczyć o swoje uczestnictwo na drodze.
- Tam, gdzie nie ma świateł, kierowcy rzadko chcą się zatrzymywać – mówi Teresa Okulik. – Kiedyś jakoś częściej kierowcy zatrzymywali się, żeby przepuścić przez ulicę. Teraz to jak samemu nie wejdziesz, to żaden się nie zatrzyma.
Słowa Pani Teresy potwierdza również Marek Cieśluk, który dość często pokonuje pieszo drogę do pracy i z powrotem.
- Mieszkam około półtora kilometra od mojego miejsca pracy – mówi – nie opłaca mi się jechać autobusem, bo rano są takie korki, że szybciej jest na piechotę. Ale kierowcy są teraz bardzo nieuprzejmi. Ile to razy zdarzyło się, że nawet jak im pali się już czerwone, to jeszcze jadą. Ja staram się uważać, ale inni jak widzą zielone światło, od razu wchodzą na jezdnię. A tam, gdzie nie ma świateł, mało kto się w ogóle zatrzyma.
Honoru kierowców stara się bronić Janusz Ładny. Jego zdaniem nie wynika to ze złej woli, ale z pośpiechu i korków.
- Dziś tyle trzeba stać w korkach i na światłach, że każdemu się spieszy. Jeszcze mężczyźni za kierownicą to widzę, jak przepuszczają pieszych, ale kobiety? Żadna się nie zatrzyma – mówi. – Może jak w końcu światła wyregulują, będzie jakoś lżej, bo na razie ciężko się jeździ.
Bez względu na stan podenerwowania i pośpiech, warto zwolnić i sprawdzić czy na przejściu nie stoi osoba, która usiłuje przejść przez ulicę. Kierowcy powinni pamiętać, że piesi są pełnoprawnymi uczestnikami ruchu, także na jezdni.
Komentarze opinie