
Zalecenia Ministerstwa Zdrowia są takie: albo należy utrzymywać co najmniej 1,5-metrowy dystans między obcymi sobie osobami w przestrzeni publicznej, albo - jeżeli jest to niemożliwe - zasłaniać nos i usta. O tym, że w czasie epidemii koronawirusa Polacy się do nich nie stosują, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Za naruszenia policja może pouczyć, a w wyjątkowych sytuacjach ukarać nawet 500-złotowym mandatem, skierować sprawę do sądu bądź sanepidu, który ma takie narzędzia, jak nałożenie kary do 30 tysięcy złotych. Z tym że mamy wakacje i tym razem więcej niż zwykle osób wypoczywa w kraju. Tłumów w popularnych miejscowościach turystycznych nie jest w stanie opanować, choć funkcjonariusze zapewniają, że robią co mogą i z rażącymi wykroczeniami się nie patyczkują.
To już końcówka wakacji, ale że pogoda dopisuje, miliony Polaków wypoczywają nad Bałtykiem, w górach, na Mazurach i innych pojezierzach. Widzieliśmy, co dzieje się nad jeziorami w województwie warmińsko - mazurskim: obcy sobie ludzie opalają się na kocach i leżakach tuż obok siebie, a po zapiekanki, frytki czy hamburgery ustawiają się przed budkami w ścisku, bez żadnych chust albo masek na twarzach. A piszemy o tym dlatego, że przebywając na Mazurach widzieliśmy mnóstwo aut z białostockimi rejestracjami, a zatem można założyć, że problem dotyczy także i mieszkańców naszego miasta i regionu.
Ministerstwo Zdrowia podkreśla, że w strefach zielonych dotychczasowe zasady wciąż obowiązują (więcej obostrzeń dotyczy powiatów określonych jako strefy żółte i czerwone - te, na chwilę obecną, znajduja się w południowej części Polski). A zatem: należy zachowywać 1,5-metrowy dystans społeczny, zasłaniać usta i nos, kiedy nie można utrzymać odpowiedniej odległości od innych oraz podczas zakupów w sklepie czy jazdy komunikacją miejską, często myć ręce i unikać dotykania twarzy.
Jak wspomnieliśmy, tam gdzie są turyści, tam i widać swoiste rozluźnienie i częstsze nieprzestrzeganie powyższych zasad; szczególnie na plażach czy znajdujących się przy nich punktach handlowych. Służby starają się reagować, ale trzeba pamiętać, że mają masę innych zadań na co dzień. W praktyce więc nad tłumem w kontekście profilaktyki SARS-CoV-2 nie da się zapanować, choć mundurowi zapewniają, że robią, co mogą.
Policjanci na Warmii i Mazurach w trakcie służb patrolowych reagują w każdym przypadku, gdy stwierdzą, że doszło do popełnienia wykroczenia - zapewnia w rozmowie z naszą redakcją mł. asp. Tomasz Markowski, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie. - Ponadto dzielnicowi w trakcie służb w swoim rejonie służbowym spotykają się z ich mieszkańcami i lokalnymi przedsiębiorcami, którym przypominają o obowiązujących zasadach. Policjanci interweniują również wtedy, gdy otrzymują zgłoszenie o tym, że gdzieś dochodzi do łamania prawa.
Markowski podkreśla, że funkcjonariusze w pierwszej kolejności przypominają i pouczają o obowiązujących nakazach, zakazach i zasadach sanitarnych.
Liczymy na zdrowy rozsądek i odpowiedzialność zarówno mieszkańców naszego regionu, jak i przebywających tu turystów. Niestety nie wszyscy chcą się podporządkować obowiązującym wymogom i wówczas, w przypadkach skrajnego lekceważenia przepisów, policjanci podejmują adekwatne środki - tłumaczy.
Jak podaje rzecznik, od początku obowiązywania nakazu zasłaniania ust i nosa w przestrzeni publicznej policjanci ujawnili na Warmii i Mazurach prawie 1 300 takich wykroczeń. W większości przypadków wystarczające było przypomnienie i pouczenie o prawidłowym zachowaniu. Natomiast w nieco ponad 200 przypadkach osoby zostały ukarane mandatami karnymi lub zostały wobec nich skierowane wnioski o ukaranie do sądu - to około 330 przypadków.
(Piotr Walczak)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie