Reklama

Kukiz chce likwidować gabinety polityczne

Posłowie Kukiz`15 chcą zlikwidować gabinety polityczne oraz funkcje doradców i asystentów w gminach i województwach. I wiele wskazuje, że to rozwiązanie jest gotów poprzeć także Prawo i Sprawiedliwość mający samodzielną większość w parlamencie. Czy w Białymstoku będzie to miało jakieś znaczenie? W magistracie raczej nie, w urzędzie marszałkowskim już raczej tak.

Dyskusja o potrzebie działania tzw. gabinetów politycznych w administracji publicznej (samorządowej i rządowej) trwa od jakiegoś czasu. Najbardziej konkretni byli posłowie Kukiz'15, którzy wnieśli projekt nowelizacji ustawy o pracownika samorządowych. Pierwsze propozycje pojawiły się już rok temu i obejmowały likwidację stanowisk doradców oraz gabinetów politycznych nie tylko w samorządzie ale także na poziomie centralnym. Z uzasadnienia do projektu wynikało, że jego efektem będzie likwidacja gabinetów funkcjonujących na szczeblu samorządowym, przy wójtach, burmistrzach, prezydentach miast, starostach i marszałkach województw oraz na szczeblu centralnym. W uzasadnieniu wnioskodawcy stwierdzili, że oszczędności z tego powodu przekroczą 500 milionów złotych w skali roku. Zdaniem kukizowców w gabinetach politycznych w zatrudniają ponad 10 tysięcy osób. Rząd wówczas oprotestował pomysł likwidacji gabinetów na szczeblu centralnym wskazując konieczność zatrudniania ekspertów i doradców i projekt upadł.  

Projekt wrócił obecnie w poprawionej wersji, która zakłada likwidację stanowisk doradców i asystentów wyłącznie na szczeblu samorządowym.
Tymczasem z badań rządowych wynika, że na 1875 gmin, 246 powiatów oraz 15 województw tylko około 15 procent samorządów zatrudnia doradców i asystentów. W województwach niemal wszystkie mają zarówno jednych jak i drugich.

- Samorządy w przekazanych informacjach uwzględniały również osoby, które były zatrudniane na kilka miesięcy, występowały także przypadki łączenia etatu asystenta lub doradcy np. z funkcją radcy prawnego - głosi komunikat MSWiA.

A jak to jest w naszym regionie? Białystok - największy z samorządów powiatowo-gminnych nie posiada gabinetu politycznego ani jego odpowiednika.

- W magistracie jest departament prezydenta miasta, ale on obsługuje prezydenta bardziej pod kątem administracyjno-technicznym. Poza sekretariatami i kancelarią, która zajmuje się organizowaniem pracy prezydenta podczas oficjalnego reprezentowania miasta i w czasie uroczystośći nie ma specjalnych osób zajmujących się doradzeniem ani asystowaniem - wyjaśnia Urszula Mirończuk z białostockiego Urzędu Miasta.

W Białymstoku jest to jednak sytuacja stosunkowo nowa. Tadeusz Truskolaski dość długo miał kilku doradców, których kompetencje i obowiązki były bliżej niezindentyfikowane. W pewnym momencie (2015) było ich aż czterech. Największe zaskoczenie budziła wśród nich obecność byłego marszałka województwa Jarosława Dworzańskiego, który doradzał w sprawach środków unijnych. Było to o tyle zaskakujące, że podczas sprawowania funkcji marszałka Dworzański nie uchodził za eksperta w tych sprawach a ukończony AWF również nie nadawał mu oczywistych kompetencji. Wśród innych doradców prezydenta był m. in. Lech Gryko uchodzący za szarą eminencję jego kampanii wyborczych. W 2015 Truskolaski ogłosił swój dekalog, w czasie którego zobowiązał się do zwolnienia doradców, co też uczynił. Jeżeli obecnie korzysta z jakichś doradców lub asystentów to albo pracują społecznie albo pracują jako urzędnicy magistratu. Jedną z takich osób jest Przemysław Tuchliński, nieodłączny cień Truskolaskiego i dyrektor Departamentu Prezydenta będący jego prawą ręką i jedną z najbardziej zaufanych osób. W magistracie pełni on jednak stanowisko urzędnicze i zmiany postulowane przez Kukiz'15 go nie dotkną.

Nieco bardziej skomplikowana sytuacja jest w Urzędzie Marszałkowskim.

- Nie mamy gabinetu politycznego przy marszałku. Jest natomiast Gabinet Marszałka zajmujący się wieloma sprawami. Kieruje nim dyrektor a w jego skład wchodzi rzecznik prasowy oraz osoba z nim współpracująca, pracownicy administracyjni oraz redakcja Wrót Podlasia. Nie ma stanowisk oficjalnych doradców, ale każdy z marszałków i członków zarządu województwa ma asystenta - wyjaśniała Urszula Arter, rzecznik marszałka

Podobnie jak w magistracie - poza asystentami marszałków - ewentualni doradcy członków zarządu zajmują stanowiska urzędnicze wspierając w tej roli marszałków. I ich reforma Kukiz'15 zdecydowanie nie dotknie. Jak twierdzą posłowie, którzy przygotowali projekt nowelizacji w większości samorządów struktury doradcze są dublowane z urzędniczymi choć osoby je zajmujące nie mają jasno sprecyzowanych kompetencji ani pełnomocnictw do podpisywania dokumentów w imieniu prezydentów lub marszałków.

PiS nie jest przeciwny likwidacji struktur doradczych zastrzegając jednak, że w 50 miastach, którymi rządzą prezydenci obecność doradców może mieć podłoże racjonalne. Zastrzegają jednak, że liczba tych doradców powinna być racjonalna i w żadnym przypadku nie może pokrywać kompetencjami z urzędnikami, którzy powinni doradzać prezydentowi w ramach swojego zakresu obowiązków. Posłowie PiS są jednak zwolennikami odchudzenia struktur urzędów marszałkowskich.

- W urzędach marszałkowskich aparaty urzędnicze są zdecydowanie za bardzo rozbudowane. Gdy kierowałem resortem infrastruktury pracowało w nim ok. 800 osób. A są urzędy marszałkowskie, które zatrudniają niemal dwukrotnie więcej ludzi. Dlatego tam doradcy czy asystenci są zbędni – podsumował Jerzy Polaczek z PiS.

A co o tym myślą nasi Czytelnicy?

(Przemysław Sarosiek/ Foto: ASM)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do