
Nie może być tak, że z powodu braku właściwego funkcjonowania spółki „Lech” i pozostającej w jej zarządzie spalarni śmieci, konsekwencje będą ponosić białostoczanie oraz mieszkańcy gmin ościennych. Dlatego marszałek województwa podlaskiego zadeklarował publicznie pomoc prezydentowi Białegostoku, który nie radzi sobie z nadzorem nad gospodarką odpadami w stolicy Podlasia.
Warszawa może stać się drugim Neapolem, a w tle, albo nawet i u podnóża tego procesu, stoi Białystok. Mówił o tym w środę, 3 czerwca, w stolicy Podlasia, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu Jacek Ozdoba. Problem polega na tym, że jedna z warszawskich firm, która współpracowała ze spółką „Lech” z Białegostoku podejmowała działania niezgodne z prawem. Zresztą tak samo jak i spółka „Lech”, która zarządza białostocką spalarnią śmieci.
- Sytuacja, w której Wojewódzka Inspekcja Ochrony Środowiska stwierdza na przykład nieprawidłowości w zakresie dokumentacji związanej z przewożeniem, transportem, zagospodarowaniem odpadów, mamy do czynienia między innymi z fałszerstwem dokumentów. Mamy do czynienia z karami administracyjnymi Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w drodze odwołania Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska. Co to w praktyce oznacza? Że nie tylko Białystok może mieć jutro problem ze spalarnią i żeby ta instalacja funkcjonowała, ale również może mieć Warszawa problem, ponieważ podmioty, które wspomniałem mogą za chwilę stracić prawo do legalnego funkcjonowania w mieście stołecznym Warszawa – mówił wiceminister Jacek Ozdoba.
Jak podkreślał, spalarnia śmieci w Białymstoku prowadziła działania niezgodne z umową zawartą z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska, a to już wiąże się bezpośrednio z dotacjami z Unii Europejskiej, które Białystok pozyskał na budowę spalarni. Mówiąc wprost – realnie mamy tu zagrożenie zwrotu całej dotacji, jaka była udzielona na realizację tej inwestycji, którą chwaliły się władze Białegostoku kilka lat temu, gdy otwierano spalarnię przy Andersa.
Aby nie dopuścić do takiej sytuacji, marszałek województwa podlaskiego Artur Kosicki, zaapelował do Tadeusza Truskolaskiego, aby podjął z nim rozmowy. Być może wspólnie uda się wypracować pomysł, dzięki któremu uda się uniknąć najgorszego scenariusza. Bo jeśli ten scenariusz stanie się rzeczywistością, konsekwencje poniosą wszyscy mieszkańcy Białegostoku oraz gmin ościennych. Spalarnia śmieci może przestać działać, a za wywóz śmieci i ich utylizację trzeba będzie płacić innym podmiotom i najprawdopodobniej znacznie drożej niż odbywa się to w chwili obecnej.
- Widzimy wyraźnie, że pan prezydent Truskolaski nie radzi sobie z zagospodarowaniem odpadów zarówno w mieście Białystok, jak i w terenach do miasta przyległych. Ja oczywiście w imieniu własnym i całego zarządu województwa podlaskiego deklaruję pełną pomoc, pełną współpracę w tym, żeby ten problem rozwiązać – powiedział Artur Kosicki. – Ale musimy pamiętać, że pan prezydent Truskolaski musi dać sobie pomóc, a na dzień dzisiejszy jego retoryka, jego mowa nienawiści, z którą się zwraca i przez którą przekazuje informacje, że wszyscy są źli i tylko on jest dobry, nie zdaje egzaminu – dodał marszałek województwa podlaskiego.
Kontrolę w sprawie nieprawidłowości w funkcjonowaniu białostockiej spalarni śmieci wszczął już Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska oraz Główny Inspektor Ochrony Środowiska. Z tego względu już nie tylko marszałek województwa proponuje prezydentowi Truskolaskiemu pomoc, ale na rozmowy do Warszawy zaprasza również wiceminister klimatu. Jak twierdzą, należy wszystko wyjaśnić, naprawić, żeby ta sprawa nie skończyła się zobowiązaniem do zwrotu dotacji udzielonej na budowę spalarni. Przypominamy, że chodzi aż o 210 mln zł, które Białystok pozyskał z Europejskiego Funduszu Spójności, z czego zdecydowanie ponad połowa, bo 164 mln zł pochodziło z pożyczki zaciągniętej w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: wrotapodlasia.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Po przeczytaniu tego artykułu nasuwa się pytanie . Co łączy prezydentów Warszawy i Białegostoku? Odpowiedź nasuwa się sama . Tych panów ze sobą łączą śmieci. Czy tylko śmieci? Moim zdaniem tych panów łączy coś jeszcze . Nieporadność w zarządzaniu Miastem , wspólna polityka która dzieli mieszkańców, skłonność do afer ,szukaniu winnych wszędzie tylko nie w sobie .Jak widać znaleźli się panowie w korcu maku.