
Mieszkańcy kilku bloków komunalnych w Białymstoku od dawna bezskutecznie walczą o możliwość wykupu mieszkań, w których zamieszkują od kilkudziesięciu lat. Nie mając innego wyjścia, zwracają się teraz do parlamentarzystów, aby ci wprowadzili ustawę, która pozwoli im nabyć lokale na prawie zasiedzenia.
Prezydent Białegostoku konsekwentnie odmawia wykupu mieszkań z zasobów komunalnych mieszkańcom, którzy do niedawna mieli prawnie taką możliwość. Mieli, bo ostatnio Rada Miasta praktycznie zablokowała już i to prawo. Uchwała ta co prawda została uchylona przez wojewodę podlaskiego z powodu wady prawnej, ale w najbliższym czasie zapewne wada ta zostanie naprawiona, a ludzie znów nie będą mieli możliwości wykupienia mieszkań, w których mieszkają od dziesiątek lat. Przynajmniej takiego scenariusza spodziewają się ludzie mieszkający między innymi przy ul. Św. Jerzego, Pułaskiego i Matejki w Białymstoku.
- Wojewoda w rozstrzygnięciu nadzorczym wypowiedział się, że nie ma tu takiej podstawy prawnej, żeby zabronić Radzie Miasta tego typu zmian. Złożyliśmy jeszcze wezwanie do Rady Miasta, aby to naruszenie prawa zniwelować. Oczywiście ja nie spodziewam się wielkich efektów. Ale ono powinno być złożone z racji tego, że jest taka możliwość prawna – mówi Iwona Wójcik – Nikitiuk, radca prawny reprezentująca grupę mieszkańców, którzy zostali pozbawieni możliwości wykupu lokali komunalnych.
„Należy w tym miejscu jednoznacznie podkreślić, że organ nadzoru nie kwestionuje uprawnień organu stanowiącego do określania mocą uchwały warunków udzielania bonifikat, jednak ich określenie nie może być sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Mieszkańcy miasta, uprawnieni do otrzymania pomocy Gminy w przewidzianych uchwałami formach, ponoszą mocą kwestionowanego przepisu negatywne konsekwencje skorzystania z niej. Istotnym jest, że grupa mieszkańców korzystająca z pomocy Gminy nie miała i mieć wówczas nie mogła jakiejkolwiek wiedzy o wpływie uzyskanej pomocy na ich obecną sytuację prawną” – przypominamy, co między innymi napisał wojewoda podlaski w uzasadnieniu swojego rozstrzygnięcia nadzorczego.
Bo tu podstawowe kwestie są dwie. Po pierwsze, mieszkańcy, którzy teraz składają wnioski o wykup lokali komunalnych, które zajmują, są traktowani nierówno, względem tych, którzy mogli wykupić mieszkania na własność. Natomiast po drugie, nierówne traktowanie dotyczy także i tego, że ci, którzy wykupili już mieszkania, mogli to zrobić z bonifikatą i nie mieli obwarowania w postaci dodatkowych zapisów, mówiących o tym, że Miasto nie sprzeda mieszkań w tych budynkach, w których na chwilę obecną 100 proc. lokali należy do gminy.
Argumentem, który często się w tej sprawie pojawia jest to, że mieszkańcy zajmujący lokale komunalne, chcą je w zasadzie za darmo. Co odrzucają zarówno mieszkańcy, jak i radca prawny, która reprezentuje ich w postępowaniu z gminą. Wszyscy wskazują, że płacą znacznie wyższe czynsze, porównywalne do spłat rat kredytowych, gdyby kupowali je na rynku prywatnym. W zamian zaś nie otrzymują nic. Budynków nie mogą remontować z własnych środków, bo te do nich nie należą, a Zarząd Mienia Komunalnego, mimo, że każdego miesiąca kasuje opłaty z tytułu składek remontowych, remontów zwyczajnie nie przeprowadza. Przez co warunki w niektórych blokach czy mieszkaniach są tragiczne.
Taka sytuacja sprawia, że ludzie, którzy mieszkają po kilkadziesiąt lat w lokalu komunalnym, płacą wysokie czynsze i składki remontowe, ale nie mają żadnej gwarancji, że z lokalu nie zostaną usunięci. Inna sprawa, że dla emerytów i rencistów czynsz rzędu tysiąca złotych, jest zwyczajnie za drogi i nie stać ich na takie opłaty. Gdyby wykupili lokale na własność, wysokość czynszu byłaby zdecydowanie niższa, o połowę lub więcej. Zresztą mieszkańcy od początku twierdzą, że nie chcą niczego za darmo. Chcą po prostu wykupić swoje lokale na takich samych zasadach, jak wykupili je inni mieszkańcy z zasobów komunalnych.
- Chcemy zaapelować do naszego rządu o ustawę w sprawie mieszkań komunalnych. Chodzi o to, że jeśli osoba mieszkała łącznie – bo mogą być zmiany adresów, czy przeprowadzki jakieś – ale łącznie minimum 30 lat w mieszkaniu komunalnym, żeby otrzymała prawo własności przez zasiedzenie – mówi jedna z mieszkanek bloku komunalnego w Białymstoku. – Nie mamy innego wyjścia. To jest dla nas ostateczność – dodaje.
Petycję w tej sprawie mieszkańcy złożyli do wszystkich parlamentarzystów i liczą na to, że w najbliższym czasie Sejm pochyli się nad tym problemem. Bo ten problem występuje nie tylko w Białymstoku, ale w całej Polsce. Jak twierdzą mieszkańcy bloków komunalnych, najwięcej odmów o wykup mieszkań z zasobów komunalnych jest w tych miastach, w których prezydentami lub burmistrzami są przedstawiciele partii opozycyjnych wobec partii rządzącej.
Zastępca prezydenta Białegostoku, odpowiedzialny za mienie komunalne uważa, że umożliwienie mieszkańcom wejścia w posiadanie lokalu z zasobów komunalnych byłoby nieuczciwe wobec tych wszystkich, którzy mieszkanie kupili z własnych środków, zaciągali kredyty czy też starali się o nie w inny sposób. Miał nawet stwierdzić, że Miasto nie jest instytucją charytatywną. Tak przynajmniej przekazał dziennikarzom TVP3 Białystok. Jednak i mieszkańcy, i reprezentująca ich radca prawna, odpierają ten zarzut. Bo od początku wszyscy podkreślali, że lokale chcą wykupić, a nie dostać na własność.
- My nigdy nie chcieliśmy, aby nam Miasto rozdawało. Tylko chcieliśmy, żeby nam pozwoliło wykupić na takich zasadach, jakie były – mówi mieszkanka z bloku komunalnego.
- Trzeba zwrócić uwagę, że osoby, które zamieszkują tam 30, 30-parę lat, płacą ogromne stawki czynszu dla Miasta. Więc pan prezydent chyba troszkę się mija z prawdą. Myślę, że byłyby to kwoty porównywalne z tymi, które państwo spłacają w związku z zamieszkiwaniem w tego typu mieszkaniach, jak ci, którzy rzeczywiście biorą kredyty i mają jasną sytuację, że mają mieszkania na własność. Natomiast ci państwo płacili i może kolejne 50 lat będą płacili, a może ich dzieci jeszcze będą płaciły przez 50 lat, więc ich sytuacja mieszkaniowa jest kompletnie niestabilna. Bo oni są w punkcie zerowym na dzień dzisiejszy – wyjaśnia Iwona Wójcik – Nikitiuk, radca prawny.
Sytuacja z pewnością jest skomplikowana. Bo faktem jest, że ludzie mieszkający po 30-40 lat w lokalach komunalnych i płacący czynsze na poziomie rat kredytowych za nowe mieszkanie, mają po takim czasie wciąż sytuację niestabilną. Nie mają też pewności, czy w lokalu po ich śmierci będą mogły mieszkać ich dzieci. Ale kłopotem są wysokie czynsze, które często w przypadku, gdy zostaje już tylko jedna osoba z rodziny, są wręcz niemożliwe do opłacenia. Natomiast przeprowadzka do mniejszego mieszkania, z mniejszym czynszem i metrażem dla osoby w wieku 70-80 lat, jest też praktycznie nierealna.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie