
Były premier Mateusz Morawiecki z ekipą zjechał do Czerwonego Boru, gdzie mówił o fali nielegalnych imigrantów. Pytał, dlaczego mieszkańcy mają się bać, a rząd chowa głowę w piasek. Morawiecki twierdzi, że pakt migracyjny da imigrantom "socjal" kosztem chorych Polaków. Poseł Andruszkiewicz wtórował, że Podlaskie nie chce być "Paryżem czy Londynem", a senator Komorowski domagał się od rządu wyjaśnień, bo "ludzie się boją".
Politycy grzmieli, że "socjal" dla imigrantów zabierze pieniądze z budżetu, z którego leczy się Polaków. Padły oskarżenia o stronniczość mediów publicznych. Andruszkiewicz dorzucił, że nie życzy sobie, aby Podlaskie było "laboratorium inżynierii społecznej". Senator Komorowski zaapelował o "Polskę wolną od nielegalnych imigrantów" i konkretne działania rządu.
Wizyta w Czerwonym Borze to nie tylko opowiadanie o zagrożeniu nielegalnymi imigrantami, ale i także było częścią kampanii wyborczej. Politycy nie omieszkali chwalić prezesa IPN, co pokazuje, że spotkanie miało też wymiar polityczny. Temat imigrantów i bezpieczeństwa to gorący kartofel, a politycy wiedzą, jak go wykorzystać przed wyborami.
PS
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie