Ciek wodny, którego w rzeczywistości nie ma, może stać się przeszkodą w przyjęciu planów zagospodarowania przestrzennego dla osiedla Jaroszówka. Urzędnicy upierają się, że ciek ma szczególne znaczenie dla odwodnienia terenu, właściciel działki przedkłada pisma z zarządu melioracji wodnych, że na jego terenie nie ma żadnego cieku wodnego. Czyli magistrat kontra mieszkańcy.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że mamy tu do czynienia z siłami nadprzyrodzonymi. Urzędnicy z jakiegoś powodu widzą na jednej z działek ciek wodny, na dodatek o dużym znaczeniu dla odwodnienia i mający szczególne znacznie przyrodnicze. Tymczasem właściciel działki twierdzi, że nie ma tam żadnego cieku wodnego. Na dowód potwierdzenia tego faktu, przedłożył urzędnikom dwie opinie ekspertów oraz pismo z Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Białymstoku. Niestety, to najwyraźniej za mało dla białostockiego magistratu.
I raczej nie jest to przypadkowe stanowisko i upór, w jakim tkwią urzędnicy z departamentu urbanistyki. Właścicielem działki jest Józef Bzura, który już raz został oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej urzędniczki za to, że śmiał odwrócić identyfikator, kiedy ta nie chciał mu się przedstawić w trakcie wykonywania czynności służbowych. Ponadto mężczyzna wraz z żoną zostali bardzo nieładnie potraktowani przez pracowników prezydenta, kiedy siłą i bez żadnego dokumentu rozebrano im parking zbudowany za własne pieniądze. Problemów z białostockim urzędem mają więcej. Ponad tok temu sąd nałożył karę finansową na Prezydenta Białegostoku za rażące naruszenie prawa wobec tych samych mieszkańców – Państwa Bzura. Ich sprawa nie została załatwiona w terminie, a prezydent nie chciał wykonać wyroku sądu, który go zobowiązywał do podjęcia określonych działań. I w przypadku cieku wodnego wygląda na to, że jest to kolejna sprawa, która ma być prowadzona w taki sposób, aby uprzykrzyć życie tej dwójce ludzi.
- Myślę, że nadszedł już ten czas, żeby to sobie powiedzieć wprost. Państwo urzędnicy jesteście tu po to, aby pomagać mieszkańcom. Nie rozumiem dlaczego nie można postępować właśnie w taki sposób. Cały czas stwarzacie państwo problemy, zamiast robić to, do czego tu jesteście – mówiła na posiedzeniu Komisji Zagospodarowania Przestrzennego Maria Bzura.
- My mamy własną opinię, że na tej działce jest rów melioracyjny. Posiadamy też i dokumenty, te które trafiały do urzędu od państwa Bzura. Ale uznajemy, że rów jest i ma on znaczenie dla odwodnienia tego miejsca – mówiła Agnieszka Rzosińska, szefowa Departamentu Urbanistyki.
Byliśmy na tej działce i sytuacja na miejscu wydaje się potwierdzać wersję przedstawioną przez małżeństwo Bzura. To kawałek suchego rowu, obok którego rośnie kilka drzew i jakieś chaszcze. Nie ma tam ani kropli wody. Na dodatek okazało się, że rów został wykopany sztucznie. Ale teraz ta sprawa może przyblokować przyjęcie uchwały planistycznej na osiedlu Jaroszówka. Mieszkańcy złożyli uwagi, które nie zostały uwzględnione w całości przez Prezydenta Białegostoku. A jeśli nadal będzie utrzymywane, że na działce jest rów melioracyjny, właściciel działki nie będzie w stanie jej sprzedać za taką samą cenę, co właściciele działek sąsiednich – na przykład pod budowę bloków, które byłyby możliwe w tym miejscu.
Pracownicy Departamentu przekonują, że jeśli radni przyjmą sami uwagi, procedurę planistyczną trzeba będzie powtórzyć od początku. Ale kiedy zapytaliśmy eksperta od inwestycji budowlanych o procedury planistyczne, ten wyjaśnia nam dokładnie.
- W sytuacji, gdy są to uwagi o charakterze indywidualnym, niewywierającym wpływu na sytuację prawną sąsiednich nieruchomości, czy też nie mające istotnego wpływu na poczynione uzgodnienia, to jako takie mogą być uwzględniane przez wójta, burmistrza czy prezydenta miasta bez wymogu ponowienia procedury planistycznej. Dopiero wprowadzenie w wyniku uwzględnienia uwag zmian o charakterze ogólniejszym bądź też w sytuacji istnienia konfliktu interesów różnych grup właścicieli nieruchomości położonych na obszarze objętym zmianami powtórzenie czynności planistycznych w tym zakresie należy uznać za konieczne. Należy zwrócić uwagę, że wprowadzenie zmian do projektu planu bez ponowienia w tym zakresie określonych w art. 17 ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym czynności planistycznych może w konkretnych przypadkach stanowić istotne naruszenie trybu sporządzania planu miejscowego, które z mocy art. 28 ust. 1 tej ustawy skutkuje stwierdzeniem nieważności całej uchwały w sprawie uchwalenia planu. Zmiany leżące bowiem w interesie jednych, mogą naruszać interesy innych właścicieli i jeżeli dokonywane są w sposób arbitralny przez organ wykonawczy, powodują, że ci, którzy są w opozycji do zmian, tracą możliwość ich kwestionowania w formie uwag do projektu rozpatrywanych przez radę gminy na sesji uchwalającej plan miejscowy - tłumaczy mecenas Artur Kosicki.
Gdyby okazało się, że przez nieistniejący rów i ciek wodny trzeba by było powtórzyć całą procedurę planistyczną, straci na tym więcej osób. Ponad 130 hektarów ziemi należącej do różnych właścicieli czeka od ośmiu lat na ustalenie planów miejscowych dla tego obszaru. Ludzie chcą się budować i tworzyć miejsca pracy, ale wciąż nie mają takich możliwości.
O tym czy plany zostaną przyjęte w wersji podanej przez magistrat będzie wiadomo w poniedziałek, ponieważ radni będą zajmowali się tym tematem na posiedzeniu. Nas ciekawi natomiast, ile jeszcze przykrości będą musieli znosić państwo Bzura, którzy chcą być traktowani tak samo jak pozostali mieszkańcy naszego miasta. I oczywiście przydałoby się dowiedzieć, jakie siły stwierdziły ciek wodny, którego nie ma, co potwierdzili uprawnieni do tego eksperci.
Mój brat kupił działkę w O...... od takiego cwaniaczka - co to też chciał zarobić tyle samo co sąsiedzi i wymusił na radnych i wójcie przyjęcie jego uwagi do projektu planu (co okazało się później). Początkowo w planie - projekcie - też były to tereny cieku wodnego i zalewowe, ale gościu zasypał paroma wywrotkami badziewia gdzieś z wykopów przywiezionego i gruzu, w planie wymógl na radnych i wójcie, zeby jego dzialki były tak samo budowlane jak sąsiadów - "bo on też chce zarobić". Jak brat (niestety już po kupnie) wzioł geologa, żeby mu badanie gruntu zrobił, to się za glowę zlapal - nawet mały dom jednorodzinny musialby mieć fundamenty na palach, albo wymiana gruntu do głębokości 5 m - bo pod cienką warstwą badziewia tyle torfu i namułu było. Brat poszedł do gminy z gębą, ze takie dzialki na budowlane przekwalifikowali - urzędniczka rozłożyła ręce - co radni z wójtem ustalili i przegłosowali to jest.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Mój brat kupił działkę w O...... od takiego cwaniaczka - co to też chciał zarobić tyle samo co sąsiedzi i wymusił na radnych i wójcie przyjęcie jego uwagi do projektu planu (co okazało się później). Początkowo w planie - projekcie - też były to tereny cieku wodnego i zalewowe, ale gościu zasypał paroma wywrotkami badziewia gdzieś z wykopów przywiezionego i gruzu, w planie wymógl na radnych i wójcie, zeby jego dzialki były tak samo budowlane jak sąsiadów - "bo on też chce zarobić". Jak brat (niestety już po kupnie) wzioł geologa, żeby mu badanie gruntu zrobił, to się za glowę zlapal - nawet mały dom jednorodzinny musialby mieć fundamenty na palach, albo wymiana gruntu do głębokości 5 m - bo pod cienką warstwą badziewia tyle torfu i namułu było. Brat poszedł do gminy z gębą, ze takie dzialki na budowlane przekwalifikowali - urzędniczka rozłożyła ręce - co radni z wójtem ustalili i przegłosowali to jest.