Białostoczanie wybrali to co im znane – tak można w skrócie podsumować wyniki niedzielnego głosowania. Jednocześnie podkreślali, że wybór w drugiej turze był jak wybór pomiędzy dżumą a cholerą. Zabrakło kandydata, który mógłby spełnić ich oczekiwania.
Jeszcze w trakcie głosowania, ale także i po zakończeniu wyruszyliśmy na mroźne ulice Białegostoku aby dowiedzieć się czym kierowali się białostoczanie przy wyborze prezydenta. I tu niespodzianek nie było. Najczęściej dało się usłyszeć, że taki wybór, to żaden wybór oraz że głosowali na mniejsze zło. Tym mniejszym złem okazał się urzędujący prezydent. Bo mimo oklepanych haseł o straszeniu PiS – em, strach przed powrotem do katastrofy smoleńskiej, szukaniu haków i szpiegów wziął górę nad merytoryczną oceną programów.
- W pierwszej turze głosowałam na Szeweluka. Ale w drugiej już na Tadeusza Truskolaskiego, bo nie chcę tu ciemnogrodu. Nie znaczy to, że podoba mi się to co robi prezydent, bo w ogóle mi się to nie podoba. Ale przynajmniej wiem, czego się po nim spodziewać – powiedziała Małgorzata Uszyńska.
- Tylko Truskolaski. Dobry prezydent, drogi pobudował, wygodnie teraz jest i nie trzeba tego zmieniać – mówi Danuta Sawicka.
- Głosowałem na Jana Dobrzyńskiego. Mam dość tego co wyprawia Truskolaski ze swoimi urzędnikami. To jest zwykłe gnębienie ludzi i niszczenie tego miasta. Nie ma mojej zgody na takie rządy i pomnażanie bezrobocia – powiedział Adam Kiryluk.
- Gdyby tylko PiS wystawił kogoś innego to zagłosowałabym na nich. Niestety wybrali najgorzej jak można było. Dobrzyński to taki sam osobnik jak Kaczyński. Wolałam już Truskolaskiego, ale to też bardzo zły prezydent. Chciałabym, żeby to była jego ostatnia kadencja – podzieliła się z nami Agnieszka Pawluczuk.
- Nie było na kogo głosować. Truskolaski strasznie dużo stracił w moich oczach. Dobrzyńskiemu nie wierzę, że się zmienił. Pomyślałem, że jak PiS ma władzę w mieście, to Truskolaski nie będzie już hasał jak do tej pory – komentował swój wybór Mirosław Kasjaniuk.
I faktycznie Tadeusz Truskolaski stracił bardzo dużo w stosunku do poprzednich lat. Zaufanie społeczne spadło dość znacząco. Jan Dobrzyński nie potrafił tego wykorzystać. A raczej należałoby powiedzieć, że PiS nie skorzystał z sytuacji, w której poparcie topniało urzędującemu prezydentowi z dnia na dzień. Inna sprawa, że obydwaj kandydaci zwracali się de facto do podobnego elektoratu o korzeniach katolickich i prawicowych.
- Czytałem co ten z PiS – u mówił o prawosławnych. Truskolaski przynajmniej nigdy nie ignorował nas. A w końcu w Białymstoku trochę nas mieszka. Gdyby tylko znalazł się tu ktoś inny, to nie musiałbym z takim kacem wrzucać kartki do urny – skomentował Zbigniew Szulimowicz.
- Moja córka pracuje w urzędzie, więc zagłosowałam żeby miała pracę. Mnie już nic nie trzeba, a ona młoda jeszcze, to niech popracuje. Jakby przyszedł ten Dobrzyński to na pewno wszystkich by powyrzucali na bruk. Tak przynajmniej córka mówiła – powiedziała nam Elżbieta Zajączkowska.
- Nie chcę więcej tak wybierać. Nie było na kogo. Czy w tym mieście naprawdę nie ma już mądrych ludzi? Zagłosowałem na Truskolaskiego, bo przynajmniej wiem, co będzie. To też mi się nie podoba, ale po PiS – ie to niczego dobrego się nie spodziewam – skomentował Mikołaj Lesiuk.
Zdecydowana większość naszych rozmówców podkreślała, że te wybory były dynamiczne, ale też pełne niedobrych wiadomości. Ciężko było nadążyć za wszystkimi kandydatami. Podobnie twierdzili, że w drugiej turze wybór jednego z tych dwóch kandydatów nie powinien był się wydarzyć. Sporo osób było zwyczajnie zmęczonych nieczystymi zagraniami, zwłaszcza w końcówce kampanii wyborczej. Mówili, że czekają już tak naprawdę na to, co będzie za cztery lata, bo teraz ich zdaniem nic nowego się nie wydarzy. My od siebie po tych opiniach możemy tylko dodać, że tu na wschodzie – bez zmian.
Komentarze opinie