Rzadko gdzie, rzadko kiedy wpadamy w Białymstoku w lekkie nawet uniesienie estetyczne. Może jak ktoś lubi płasko i kamiennie, to spodoba mu się Rynek Kościuszki, wejście do Stadionu od Kawaleryjskiej, czy inny zagospodarowany w ostatnich latach teren w podobnym stylu.
Ale estetyka generalnie jest w odwrocie. Jeszcze się człowiek czasem tęczą zachwyci, śpiewającym ptakami drzewem. Jeszcze gdzieniegdzie stary domek zauroczy, gdzie nieatrakcyjną obsiadłszy działkę pozostaje uparcie przy swym drewnianym życiu. Nie dlatego, że ktoś go szczególnie pielęgnuje, ale że raczej o nim zapomniał. Jednak trudno w takich razach o przypisanie komuś z mieszkańców zasługi za dobry pomysł; władzom również się nie pogratuluje
Powszechnie spotykane są za to elementy, które sprawiają, że jest brzydko. Wiele z nich mijamy bezrefleksyjnie, bo są naszą codziennością, a w przekonaniu większości nas – koniecznością. A jak konieczność, to już się z nią nie wygra. Pomijam przy tym złą architekturę jako nazbyt oczywistą, a w rzeczywistości oddziaływującą na ograniczony obszar miasta oraz zalew reklam i szyldów, o których wiele osób wie, bo jest o tym coraz głośniej.
Za to wszędzie są słupy, słupki, maszty i trzepaki, informacje z nazwami ulic, latarnie, nadajniki sieci komórkowej, drogowe znaki. Wystają z ziemi – patykowate, pokraczne i zajmujące widnokrąg. Oceniając prawie dowolną perspektywę trzeba wykonać sporą pracę: najpierw patrzymy naokoło, następnie silimy się na nie zauważanie powtykanych wszędzie różnej wielkości kijów i dopiero wówczas wydajemy osąd co do wyglądu tego, co zobaczyliśmy (po odjęciu tego, co nasz mózg uznał za nie należące do widnokręgu). A jednak te wszystkie wystające z gleby rury i kratownice są. Entuzjazm dla mających powstać parkometrów powstrzymuje mi właśnie wygląd niektórych ich modeli, a raczej doświadczenie jednego, szczególnie koszmarnego – tak się w pamięć wrył, że od kiedy go widziałem, doznaję traumy na słowo „parkometr”. Podobny fason i urodę mają zresztą ekrany akustyczne. W centrum ich na szczęście nie zobaczymy, ale na peryferyjnych osiedlach już włażą w oczy.
W dalszej kolejności wymienię nie dobraną do warunków klimatycznych kolorystykę. Niby nic, ale wystarczy kilka lat poobserwować, żeby zauważyć, iż wszystko zmierza w stronę burej szarości, że każdy pastel się pobrudzi. Woda, kurz, słońce, mróz – taki klimat. Nie ma więc u nas ekonomicznego sensu stylizować budynków na barwy znane z Grecji, Włoch, Florencji (tamże prawie nie ma deszczu), Islandii (gdzie – nie licząc wulkanów – nie ma pyłu i słońca), za to poszukać własnego stylu, odpornego optycznie na całoroczną destrukcję. Weźmy za dobitny przykład Farę, która trwa i prócz sypiących się elewacji wygląda całkiem nieźle oraz kościół św. Rocha, który odmalowywany jest co kilka - kilkanaście lat.
No i wspomnieć trzeba na koniec intencjonalną dewastację. Walające się pety, rozdeptane gumy do żucia, puszki, butelki, folijki z papierosów, kapsle, paczki po czipsach, obcharkane zwyczajowo chodniki i pobazgrane ściany. Wandale uzbrojeni w spreje, mazaki i nieuzasadnione przekonanie, że tworzą jakąś wartość, skutecznie i na długie lata sprowadzają wygląd ulic do poziomu meliniarskiego. Tymczasem stawianie bohomazów gdzie popadnie, bliższe jest psiemu obsikiwaniu drzewek i ławek. Choć nie do końca... bo psa jeszcze idzie wytresować i nauczyć sztuczek.
(Grzegorz Żochowski/ Obywatel Gie Żet/ Foto: BI-Foto)
bardzo kiepski tekst, polecam sortować co się publikuje
odpowiedz
Zgłoś wpis
- niezalogowany
2015-04-18 20:55:26
Uniesieniem estetycznym dla władz naszego miasta są deweloperów którzy słono opłacają reklamy swoich przedsiębiorstw. Władza nie ma pomysłu na ogarnięcie tematu i dlatego ńic w temacie się ńie zmieni. Samym mieszkańcom tez na niczym nie zależy jak tylko comiesięczna wypłata do własnej kieszeni. Przykre ze ńikomu już na ńiczym nie zależy.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
dając takie gówno tracicie, bełkot dziecka
bardzo kiepski tekst, polecam sortować co się publikuje
Uniesieniem estetycznym dla władz naszego miasta są deweloperów którzy słono opłacają reklamy swoich przedsiębiorstw. Władza nie ma pomysłu na ogarnięcie tematu i dlatego ńic w temacie się ńie zmieni. Samym mieszkańcom tez na niczym nie zależy jak tylko comiesięczna wypłata do własnej kieszeni. Przykre ze ńikomu już na ńiczym nie zależy.