Reklama

Obywatel Gie Żet: Dwie strony ulicy

Zwiedzałem dzisiaj miasto. Tak przy okazji. To co pokazuję na zdjęciach to symbolicznie przedstawione dwie skrajności Białegostoku.

Z jednej strony betonowe kołchozy. Naprawdę zdumiewa mnie, jak wielu mieszkańcom one się podobają. Pół biedy, jeśli jest tak jak przy ul. Kijowskiej: postawiono bloki mieszkalne, starannie depilując obszar przez nie zajmowany z zieleni, napisano na frontonie "apartamenty", wstawiono suwane automatycznie drzwi otwierane kodem – jednym słowem zadbano, żeby miejsce miało znamiona pokazowego luksusu. Z tej to przyczyny mogę przypuszczać, że nie każdego stać tam zamieszkać i lokatorami będą rodziny z dużymi potrzebami wizerunkowymi. Silniejszymi niż – jak mi się nadal wydaje – immanentna dla ludzi potrzeba odpoczynku w naturalnej ciszy, z widokiem przyrody, posłuchania śpiewu ptaków. Po prostu jest inny, silniejszy priorytet. Bardzo proszę. Jest potrzeba, jest oferta. Można by było całe osiedla tak gospodarować i utworzyć wydzielone getta dla miłośników cementu. Ale nie róbmy zaraz getta z całego miasta!

Z drugiej strony widzimy rozwalające się drewniane chatynki, często z kameralnymi ogrodami, na które nie ma pomysłu. Nie liczę marginalnych, nie systemowych inicjatyw. Zwolennicy pielenia każdej roślinki: traw, kwiatków, sadów, czy sosnowych borów, mają ułatwioną argumentację – toż to ruiny! Lepiej zrównać z ziemią i postawić blok. Niestety tak się składa, że nie jesteśmy państwem wystarczająco bogatym. Nie myślę tu o władzach, żeby one się tym zajęły, bo jak władze będą takie jak teraz, to wiemy jak one zajmują się drewnianymi zabytkami i terenami do rekreacji. Gdyby Polska była bogatsza, to więcej osób zamożnych miałoby wystarczającą kasę i odpowiednią klasę, żeby umówić się na wykupywanie ulic, remonty małych domków oraz rewitalizację przestrzeni. Odnowienie starej architektury jest kosztowne i wiąże się z inwestycją z góry nierentowną. Dlatego czynnik moralny, pozaprawny, wrażliwość, jakiej nabiera się po zdystansowaniu do pieniędzy i odkryciu, że jest świat górujący nad ekonomią, są konieczne.

Równowaga wydaje się leżeć pomiędzy. Nowoczesna zabudowa – tak. Ogrody – jak najbardziej. Jedno nie przeczy drugiemu. W każdym razie proporcje powierzchni gołych, zmywanych szmatką lub szczotką, do powierzchni zajętych przez rośliny powinny być radykalnie bardziej na korzyść tych drugich. Kiedy mówimy o koszcie dla deweloperów i później kupujących mieszkania, to miejsca z nasadzeniami nie muszą z zasady być tylko na powierzchni ziemi. Przystanie zielonego relaksu organizuje się już na piętrach, na dachach. Jest też zadanie dla rządzących, żeby zacząć w końcu rozwiązywać problem nadmiaru samochodów. Nie „bolączkę zbyt małej liczby parkingów”, bo to samochodów jest już za dużo.

Poruszam tematykę często, ale to groch o ścianę. Na moim osiedlu samochodów jest tyle, że nie ma jak przejść. Podejrzewam, że bohaterowie zmian ruszą tyłki dopiero wtedy, kiedy samochodów będzie tyle, że nie będzie jak przejechać.

(Obywatel Gie Żet)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do