
Odwołane imprezy, zamknięte szkoły, zakaz wychodzenia na ulice, separacja, rękawiczki, maseczki. Dość prawdopodobne, że system restrykcyjnych regulacji działa korzystnie dla zdrowia narodu. Zapewne, gdyby nie stopniowany rygor, wirus szybko zasiedliłby cały kraj. W rządowej strategii obrony dostrzegam jednak zasadniczy mankament, który odpowiednio obsłużony mógłby zmienić dynamikę batalii.
W peerelowskiej fantastyczno-naukowej książce „Kosmiczni bracia”, w samym jej zakończeniu, pozaziemski gość podejmuje wysiłek ratowania ludzkości przed pożerającą świat (dosłownie) zarazą – także przybyłą z kosmosu. W ostatnim momencie uruchamia zautomatyzowane narzędzie do walki o przetrwanie człowieka. Główną siłą tego narzędzia nie są plazma, jony, kwas, antybiotyki, czy lasery, ale gromadzenie wiedzy o przeciwniku. Cóż, tamci byli istotami z przyszłości. Na dzień dzisiejszy wydaje się, że rządzący z XXI wieku nie doceniają siły edukacji i znaczenia wiedzy w zmaganiach z epidemią.
Zgodzę się z góry, że podstawowe (tak podstawowe jak szkoła podstawowa) informacje o wirusie i zasadach zapobiegania były i są przedstawiane. Nie są one po części sprawdzone, raczej wynikają z innych doświadczeń i intuicji. Nie mam na przykład zaufania do zapewniania, że mycie rąk zmywa wirusa. Ktoś to zbadał? Przecież ten rodzaj wirusa jest nowy, a zatem może mieć cechy inne niż poprzednicy. Skąd wiadomo, że z pomocą wody i mydła da się go spuścić do kanalizacji? Być może wagony mydła marnowane są „na wszelki wypadek”.
Co z zaleceniami bazującymi na potwierdzonych obserwacjach? Prawodawcy wydaje się, iż ogłoszenie przepisu higienicznego będzie skuteczne bez szczegółowych informacji skąd się taki przepis wziął, jak będzie działał oraz jak go stosować, żeby był skuteczny. Czyli bez dokładnych szkoleń. Tymczasem zamiast zabezpieczeń wychodzi wyłącznie zmniejszanie prawdopodobieństwa zachorowania, o nieznanym zresztą współczynniku poprawy sytuacji.
Jest zakaz wychodzenia bez potrzeby? No jest. Większość białostoczan go przestrzega. Z pietyzmem wypełnia zarządzenie, siedzi w domu, organizuje czas w dużym pokoju, urządza dzieciom zajęcia, żeby się w czterech ścianach nie nudziły. Na przykład zabawy balkonowe (po sąsiedzku na leżaku śpi sąsiadka, więc nie hałasujcie dzieci!). Balkony zauważyłem, że zaczęły być zasiedlane, tym chętniej, im jest cieplej. Legalnie, bo przecież paragrafy nic nie mówią o wyleganiu na balkony.
Ogłaszanie przepisów jest ślepą uliczką, dopóki wykonujący polecenia nie rozumieją ich podłoża, sensu i celu! Gdyby najpierw była edukacja, ludzie sami doszliby do właściwych wniosków i wypracowali odpowiednie sposoby postępowania.
Jest obowiązek używania w sklepie rękawiczek? No jest. Co z tego, kiedy posługiwanie się nimi najczęściej jest nonsensowne. Folia na ręku spełnia rolę zabobonu, jakby jej magiczna opieka miała chronić przed dotykaniem potencjalnie skażonych powierzchni, następnie produktów, które już bez rękawiczek bierzemy w domu w dłoń i pchamy do ust. Co z tej rękawiczki bez edukacji?!
Polcam zerknąć na film o używaniu rękawiczek w sklepach. Skutecznie wykorzystano w nim pomysł, żeby ilustrować wirusa farbą (też to proponowałem, bo pomaga w wyobrażeniu rozprzestrzeniania wirusa).
Pisałem już kilka razy o kichaniu i kaszlaniu. Uważam, że uparta, wszędobylska, dokładnie wyjaśniana procedura poprawnego kichania zrobiłaby więcej niż codzienne odkażanie autobusów i sklepów. Rząd zabezpieczenie przed wystrzeliwaniem skażonych kropelek chce uzyskać przez obowiązek noszenia osłony ust i nosa. Ale jakaż będzie zasadnicza korzyść z obowiązku, jeśli ludzie porobią sobie maseczki nieskuteczne, luźne, nie przylegające do skóry, w myśl zasady: jest maseczka? jest maseczka. Wracamy do punktu wyjścia: e-du-ka-cja!
Dziwię się, że zastępy aktorów, którzy mają teraz dużo wolnego, spora część raczej ma płacone z budżetu, nie jest zaprzęgnięta do ciężkiej pracy rozpowszechniania drobiazgowej wiedzy o metodach obrony przed wirusem. Znane twarze mogłyby tworzyć spoty informacyjne, performansy, skecze tematyczne, sztuki. Po co mają siedzieć na tyłkach, kiedy jest bardzo ważna, idealna dla ich talentów misja?
Wina tkwi chyba w czytelnictwie. Niżej podpisany czytał w dzieciństwie polską fantastykę, wie jak ważna jest wiedza w zwalczaniu zagrożenia, a władza najwyraźniej nie czytała.
Zamiast czytać bawiła się w policjantów i złodziei.
(Obywatel Gie Żet/ Foto: pixabay.com/ coranavirus)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie