Reklama

Obywatel Gie Żet: Laurka o zapachu gnojowicy

Trafia się okazja, żeby pochwalić Urząd Miejski w Białymstoku za wspaniałe, naprawdę wspaniałe posunięcie oraz naurągać urzędnikom, którzy momentalnie, ale za to wirtuozowsko je skaszanili. Artystyczny popis odbywał się na moich oczach, zatem relacja jest z pierwszej ręki.

Staram się rozpropagować koncepcję „Kryształowego Urzędu”. W zamyśle chodzi zarówno o symbolikę o charakterze etycznym, że władza powinna kierować się szlachetnymi pobudkami oraz mądrością, ale także o aspekt bardziej techniczny, czyli szeroko rozumianą maksymalizację jawności. „Kryształowy”, czyli każdy może z łatwością „zobaczyć” nad czym aktualnie przebiega praca, jak przebiega, co się udało, a gdzie popełniono błędy. Takie jest nasze psie szefów prawo, które politycy, nasi pracownicy, mają w ciepłym, acz niewłaściwym miejscu. Czy to będzie nos, czy inny otwór w ciele, nie stanowi już różnicy. Ponieważ to oni mają moc sprawczą, a nie teoretycznie nadrzędne społeczeństwo (dla drwiny tylko zwane suwerenem), zatem o jawności można pomarzyć i o nią się bić i pięści nie żałować. Na razie zostawmy czystość moralną, wiadomo że szklane ściany ujawniłyby szorstki, wieloletni brud za uszami co poniektórych, skupmy się na udostępnieniu jak najszerszego spektrum informacji zwykłym ludziom.

Dane oferowane przez magistrat będą miały właściwą jakość, gdy spełnią następujące warunki: są aktualne (najlepiej natychmiastowe), kompletne, czytelne i łatwo dostępne. Być może i dzięki temu, że od lat psioczę na miejskich włodarzy i pokazuję palcem, co trzeba zrobić, może dlatego stał się pewien cud, a może odbył się on przez przypadek. Otóż nowa kadencja rozpoczęła się od półprofesjonalnych transmisji obrad rady miasta. Jeszcze brakuje paru ważnych elementów, ale są na ekranie: imię i nazwisko mówcy, temat sprawy jaką się radni w danej chwili zajmują, wyniki aktualnie prowadzonego głosowania. Rewelacja! Dla osób zajmujących się czynnie sprawami miasta jest to narzędzie fe-no-me-nal-ne! Medal dla kogoś, kto ten system zamówił. Na dodatek radni dostali tableciki i mają na nich na bieżąco dostarczane dokumenty potrzebne do pracy. Piątka z plusem dla pana Truskolaskiego. A wiecie co znaczy piątka plus u urodzonego malkontenta.

Nie udało mi się na żywo oglądać drugiej sesji nowego składu, więc skorzystałem z archiwum i dopiero po paru dniach zauroczony obejrzałem wprowadzone rozwiązanie. Ponieważ narady trwały dosyć długo, przerwałem w połowie, zostawiając resztę na kolejny dzień.

Zmiana daty zaowocowała druzgocącym szokiem. Biurowi myśliciele wpadli bowiem w międzyczasie na szereg pomysłów, jak naukowo udowodnić, że przy Słonimskiej panoszy się upośledzenie. Najpierw podzielili materiał na części. Jedyną logiczną czynnością było poczekanie na zakończenie wypowiedzi przemawiającej osoby. Tu się spisali, o ile o kulawym powiemy, że spisał się w maratonie, jeśli nie potknął się przez 100 metrów. Na tej zasadzie się spisali. Bo już tematy są poszatkowane jak kapusta na bigos. Jeden radny grzmiąco pyta o coś – koniec części – drugi odpowiada z troską w kolejnej.

Części można pobrać na dysk i wtedy obejrzeć, ale jest też odtwarzarka do oglądania online. Co z tego, że teoretycznie łatwiej, jeśli fragmenty w tej odtwarzarce są trudne do wybrania (reprezentowane przez białe kwadraciki o boku 3 mm, bez napisów) i na dodatek nie poukładane po kolei. Co lepsze, zmieniają swoje położenie (sprawdzałem w odstępie 24 godz.). Na tę chwilę są posortowane następująco: IV, VII, II, V, III, VI, I, VIII. Tytuł pliku pojawia się dopiero po kliknięciu danego kwadracika. Trzeba więc pykać po kolei, żeby znaleźć właściwy, a także pamiętać nieustannie, który odcinek oglądało się przed chwilą. Chyba że ponowne sprawdzanie (czyśmy już tego nie oglądali?) przypadkowo wybranych filmów, jest naszym ulubionym sposobem spędzania czasu.

Po wielobarwnym preludium następuje patetyczna aria. Mianowicie materiał filmowy w akcie brawurowej i ślepej oszczędności (odruch urzędnika państwowego, jak już się spełnił, wywalając parę milionów na jakąś wyjątkowo niepotrzebną inwestycję) zostaje skompresowany do tego stopnia, że bajerancki wynalazek w postaci wyświetlonych nazwisk głosujących, oraz jak głosowali, oraz podanych w nagłówku tematów głosowania staje się kompletnie bezużyteczny. Zdania zaczynają przypominać jakieś pola, jakieś łąki, widziane z bardzo wysoka, hen z samolotu i przez krótkowidza. Kolorowo, ale nieczytelnie. Dostaliśmy próbkę rurki z kremem, a teraz krem w rurce zakręcono. Co się będziemy do dobrego przyzwyczajali.

Nawet jeśli po kilku wewnętrznych ruchach gremia biurowe naprawią wady, transmisje nie będą jeszcze procesem zakończonym. Wymagać należy od naszych pracowników, żeby umieszczali wraz z archiwami skrócone stenogramy z sesji, czyli przynajmniej spis, na której minucie i którego filmiku zaczęła się i skończyła każda z poruszanych spraw. Jeszcze lepiej, jeśli będą momenty rozpoczęcia wystąpienia poszczególnych osób, bo niekiedy temat wałkowany jest przez parę godzin i mapa wypowiedzi by się przydała. Następna potrzeba polega na tym, że widz nie ma wglądu w ekran ulokowany na sali obrad. Coś tam jest, coś ludzie pokazują, coś omawiają, ale internauta nie wie co.

To tyle w kwestii szczytowego osiągnięcia kryształowości, czyli rejestracji wideo. Inne aspekty informowania społeczeństwa przestawiają się znacząco gorzej.

(Obywatel Gie Żet)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do