
Działacze PO i dobudówek dopięli swego – Pawłowi Adamowiczowi, byłemu prezydentowi Gdańska nadano miano honorowego obywatela Białegostoku. Szkoda, że stronię od kibicowania i nie mam wuwuzeli, bo chętnie przeszedłbym się na uroczystość (w inny sposób też niby mogłem okazać emocje, ale nie jestem pewien, czy jeszcze umiem gwizdać na palcach).
Gdyby nie paru duchownych o nadszarpniętej reputacji, którzy także są honorowymi obywatelami naszego miasta, spokojnie poczekałbym do przejęcia władzy przez PiS, z przekonaniem, że zaszczyt niedawno zmarłemu Adamowiczowi nadany jest tymczasowo. Niestety nikt nie rozwiąże tego worka Augiasza i nie zacznie odsiewać kontrowersyjnych postaci, bo wylane brudy poplamią też inicjatora, o ile należy do którejkolwiek z głównych sił politycznych. Jedni utożsamiają się z katolicyzmem i duchownymi, inni prowadzają z Wałęsą. Nie ma się więc co łudzić, że pierwsi gracze lokalnej samorządności cokolwiek w tej sprawie zrobią. Nawet jeśli konserwatyści dojdą do władzy, mało prawdopodobne, żeby poczet zasłużonych dla Białegostoku był redukowany, za to pewnie dla równowagi powiększy się o kogoś w odczuciu rządzących godnego, najlepiej jeśli znienawidzonego przez PO i lewicę.
Po tym co się stało przyznam się Wam do paniki, jaką przeżywam. Nasi włodarze wynieśli na miejskie ołtarze Pawła Adamowicza, kolegę naszego prezydenta. Pamiętamy, że nie tak dawno wstecz kumplowi i poplecznikowi z ramienia zaprzyjaźnionej partii, Andrzejowi Meyerowi ofiarowano patronowanie rondu. Zimny pot klei mi koszulę, bo teraz nie wiem, czy Bulwary Zyndrama Kościałkowskiego na Plantach nie są li tylko wcześniejszą wersją tego samego zwyczaju. Może ten cały Zyndram nie był nikim wyjątkowym, tylko – tak jak bieżące przykłady – należał do „jedynie słusznej” frakcji, która korzystając ze sposobności wmontowuje w miasto wyrafinowaną propagandę, żeby dzieciaki w przyszłości myślały, że mają do czynienia z bohaterami. Nie mam już zaufania do imion czegokolwiek, jeśli brane są z puli polityków i samorządowców. Czy młodzież może być pewna, że Tadeusz Mazowiecki, Jacek Kuroń, Krzysztof Putra, Andrzej Lussa byli wyjątkowi? Może nie, jeśli zaszczytu dostąpić mogą persony pospolite. Zmierzam do konstatacji, że instytucja nazewnictwa i honorowego obywatelstwa została zdegradowana i pozbawiona godności. Teraz możecie już se czcić – zwracam się do rządzących – kogo chcecie. Stawiajcie pomniki, wieszajcie tablice, róbcie apele. Nie ufam wam i waszym wyborom.
Jestem przekonany, że władza publiczna nie powinna być rodzajem szlachty, tylko służbą. Powinna. Jednak nie mieści mi się w zakresie pojęcia służby rozdawanie sobie nawzajem godności i konstruowanie patosu własnej pracy. To nie wygląda jak przejaw pokory, czci dla Narodu, dla Mieszkańców. To wygląda na przejaw samouwielbienia i stawiania siebie wyżej. Kto rządzi, ten decyduje, których kolegów z towarzystwa upamiętnić. A przecież rządzenie miastem, bycie samorządowcem, polityka, to takie same zadania jak inne. Na dodatek w polskiej praktyce nie obciążone żadną odpowiedzialnością. Więc skąd to przeświadczenie o szczególności zasług?!
Przypadek Adamowicza pokazuje, że nie potrzeba powszechnej zgody, nie trzeba posłuchania niczyjego zdania, żeby dzierżący stery mogli w imieniu wszystkich wyrażać nadzwyczajny, wyjątkowy podziw dla wybranej jednostki. Ogół nie ma znaczenia. Ale że to dzierżący decydują, nie oglądając się na nikogo, rozróżniłbym dla porządku i systematyki dwie grupy Polaków, nie równych sobie: zwykli Obywatele oraz uprzywilejowani Dzierżyńscy.
(Obywatel Gie Żet/ Foto: Wschodzący Białystok)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten typ drugi z prawej chyba lubi zimne zakąski ...