Reklama

Obywatel Gie Żet: Niebawem – popis czarodziejów



Zawsze dziwiło mnie, jak amerykańskie społeczeństwo reaguje na zdarzenia, których źródłem jest ktoś, na kogo nie mają natychmiastowego wpływu: rząd, policja, czy choćby zakład energetyczny. Jest szeroki repertuar sytuacji, w których wyraz swoim emocjom dają tamtejsi obywatele przez zwyczajowe plądrowanie sklepów. Chyba taka tradycja. Nie to co u nas. U nas, zanim ktoś wyrwie kostkę polbruku, najpierw się dogaduje i patrzy, co można ugrać zwykłymi sposobami. Przemilczę opis wachlarza „zwykłych sposobów”, pominę analizę de facto ludzkiej pomysłowości i skupię się na jednym przykładzie.

Dowiedzieliśmy się właśnie, że Prezydent i taksówkarze utworzyli wspólny front na rzecz dbania o fachowość kierowców. Inicjatorami byli ci drudzy. To oni sami postawili się przed pręgierzem, uderzyli w piersi, twierdząc ustami swego prowodyra, że zdarzają się w ich branży wyjątki – osoby, które muszą się zastanowić, jak dojechać pod podany przez klienta adres i robią to zbyt długo, pytają też o drogę.

Wyjściem z sytuacji mają być egzaminy na taksówkarza, które będą zdawali chętni na wykonywanie tego zawodu, zaś w komisji sprawdzającej ma zasiadać aktywny przedstawiciel środowiska (skinienie głowy Prezydenta skierowane było w stronę szefa Związku Zawodowego Taksówkarzy). Gdybym poprzednie zdanie wypowiedział, a nie napisał, rozejrzałbym się teraz, wodząc zdumionym wzrokiem po twarzach słuchaczy, dając całym ciałem wyraz rozterce: „ale o co chodzi?”.

Nadmienić należy, że testowi poddawani mają być, w założeniu pomysłodawców, tylko kandydaci, a nie ci, którzy już pracują w zawodzie. Logiki w tym zero, przecinek zero, zero, bo nie o logikę chodzi, a o pieniądze, ale rozwiązanie rebusu zostawmy na koniec.

Jeżeli władze miasta i związku zawodowego dostrzegły, że ktoś się nie spisuje jako taksówkarz i skłonni są karać słabość zakazem wykonywania zawodu, to w pierwszej kolejności musieliby być sprawdzeni ci, co już jeżdżą, bo to oni są dla nas, pasażerów, „zagrożeniem” (w sensie, że zawiozą nie tam gdzie trzeba albo dłuższą trasą – o takim poziomie niebezpieczeństwa mowa). Padło wyjaśnienie, że nie, nie będą oni niczego zdawali, bo korporacje przeprowadziły już egzaminy wewnętrzne.

Hola, hola! jakie egzaminy? Mamy uwierzyć, że wszystkie były na takim samym poziomie? Że oceniano według jednolitych kryteriów? Że w ogóle były i ktokolwiek odpadł? A nawet jeśli były, wynika z tego bardzo prosty, radosny wniosek – skoro korporacje zrobiły egzaminy i doprowadziło to do zadowalającej sytuacji, to niech dalej robią egzaminy i nie zawracają władzom tyłka.

Ale ja bym tam nawet był, ze złośliwości, za egzaminem – z tym, że niech przetrzepie wszystkich, sprawdzi wzrok, refleks, znajomość aktualnych przepisów ruchu drogowego, stan techniczny pojazdów itp. No i niech komisja nie będzie organem korporacji, bo to już woła o pomstę do nieba, ale powołanym niezależnym ciałem, któremu nie zależy, żeby nowi adepci NIE TRAFIALI w szeregi wożących ludzi za pieniądze.

O, to, to, słowo-klucz: pieniądze. Korporacje we wzajemnej konkurencji i obniżaniu cen, w połączeniu z uwolnieniem zawodu, doprowadziły rzemiosło taksówkowe w naszym mieście do granic opłacalności. To boli taryfiarzy i robią bokami, żeby tylko nowi nie wchodzili na rynek, zabierając go tym samym dla nich. Starają się nie pierwszy raz, żeby utrudnić zostanie taksówkarzem. Gdyby to się udało, ich sytuacja powoli poprawiłaby się z racji odchodzenia kolejnych roczników na emeryturę i zmniejszania podaży. Dawało by to nadzieję na więcej pracy i/lub wyższe ceny za usługę.

I w tym jest cały sens akcji. Zostawić w spokoju tych co już są i zablokować ilu się da nowicjuszy (do tego potrzeby jest członek korporacji w komisji egzaminacyjnej, któremu zależy, żeby oblewać jak najwięcej). Żadne tam tere-fere z podnoszeniem jakości usług.

Ale sprawa nabrała już toku, będzie się działa i czarodzieje będą czarowali i prześcigali w naciąganych uzasadnieniach. Na moje oko jest to zbyt ordynarne i grubymi nićmi szyte, żeby umknęło uwadze Prezydenta. Zastanawiam się tylko, jaki ma w tym interes, bo jeśli nie ma, to strzela sobie w kolano. Czyżby plotka z kandydowaniem włodarza do Senatu miała się sprawdzić?

Jeszcze jedno. Zanim Miasto powoła egzaminatorów od taksówek, niech weźmie się za dentystów, sprzedawców warzyw i, hmm, kogo by tu jeszcze wymienić – urzędników. Bo niby dlaczego nie? Od ich profesjonalizmu nasze zadowolenie zależy bardziej.

(Grzegorz Żochowski/ Obywatel Gie Żet)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do