
Mdli na widok już rozpoczętej kampanii wyborczej. I to nie przed wyborami do Europarlamentu, które będą na wiosnę, tylko parlamentarnymi, które odbędą się na jesieni! Tak czy siak nielegalnie. Widać to w telewizji po zwiększającej się liczbie podobnych obrazków – w tle tapeta z partyjnymi symbolami, a przed nią stoją smutni państwo i wygłaszają orędzia, zapowiedzi, czy coś tam innego. Nieważne, blablają jak zawsze. Można spokojnie wyłączyć dźwięk i bawić się, analizując emocjonalne odcienie nieziemsko poważnych min. Tematyka z reguły nie dotyka zanadto spraw międzynarodowych, tylko wewnętrzne, więc „merytorycznie” bliżej rozpoczętej bitwie właśnie do spraw krajowego sejmu i senatu.
Żeby jednak nie wzbudzać większych podejrzeń, politycy unikają jawnej prezentacji programu (program zresztą i tak nakreślą im sondażownie w optymalnym momencie). Koncentrują za to na wytykaniu niekompetencji, dziarsko wskazując kijem winnych. Jak się po raz setny, przez wiele lat na te same kopyto, słucha miałkich ludzi, nie mających pojęcia o rządzeniu, o rzeczywistości, gotowych sprzedać ojca, matkę i niepodległość kraju za zwycięstwo w wyborach, jak się po raz setny widzi, że ci ludzie dostają się do władzy, nie da się uciec od smutnego przeświadczenia, że faktycznie Polska jest państwem teoretycznym. Gorsząca jest również bezkarność próżnego trzepania językiem, oczerniania innych i ignorowania wad własnych (czy zdarzyło się kiedyś przyznanie do winy?). Nikt tego nie rozlicza. Doświadczenie poucza, że wyborcy też nie za bardzo.
Na tym tle ze sporą jednak przyjemnością obejrzałem briefing przedwyborczy PiS, zorganizowany przez świeżego szefa WORD, pana Sarosieka. Tego, z którego naśmiewałem się niedawno, że sędzia sportowy rządzi instytucją odpowiadającą głównie za egzaminy na prawko. Nadal uważam to za dziwactwo, a sposób powołania (nie przez konkurs) za kolesiostwo i dążenie do zachowania władzy, ale tym razem przypadkowy facet, z upodobania satyryk, latami bezsilnie ujadający na gównowładzę i nepotyzm (sam trafił na fotel przez znajomość z marszałkiem i udział w kampanii wyborczej PiS), dostał do ręki bat. Nie trzeba było długo czekać, żeby tym batem trzepnął.
Wyjaśnię jeszcze, dlaczego twierdzę, że konferencja prasowa była elementem kampanii. Bo odbyła się w świetle fleszy i przed kamerami. Jeśli są nieprawidłowości i podejrzenia, można złożyć zawiadomienie do prokuratury i czekać na wyjaśnienie sprawy. Natychmiastowe upublicznienie w obecności dziennikarzy miało na celu pokazać niekompetencje poprzedników, którzy są z innego, konkurencyjnego ugrupowania. Dlaczego pokazywać niekompetencję ludzi z innego, konkurencyjnego ugrupowania? Żeby ich zdyskredytować i zmniejszyć szanse wyborcze.
To co było przyjemne, to odłamanie łupinki skrywającej trzewia – jak mi się wydaje – niemal wszystkich urzędów i urzędom podległych instytucji. Dekady bezkarności, krycia się, zarządzania nie swoimi pieniędzmi, wsadzania na stanowiska popleczników bez przygotowania merytorycznego, wtykania pociotków na pozorne stanowiska – to wszystko nie ma szans, żeby nie doprowadziło do patologii. Gdyby wygłodniałego niuchania pana Sarosieka spuścić ze smyczy gdziekolwiek, nielichy muł by pewnie wypłynął z każdej dziury. Na razie z przedwyborczego przekazu opinia publiczna zapamięta przede wszystkim filmik ilustrujący próbę taranowania ogrodzenia służbowym samochodem przez poprzedniego szefa WORD. Mało kto nie dojdzie do intuicyjnego wniosku, że ktoś tam musiał być na gazie, może samochód, może jednak szofer.
Druga dobra rzecz jest taka, że pan Sarosiek, tak śmiało i energicznie biorąc się za rozliczenie przeszłości, może niechybnie liczyć z czasem na rewanż i skrupulatną analizę jego kadencji. Oj, jak się władza zmieni, to dobiorą mu się do... papierów! Czyli że musi się pilnować i nie ulegać pokusom. Oby więcej takich jak on mściwców. Zyskają oczywiście zwykli mieszkańcy, choćby przez oszczędniejsze gospodarowanie ośrodkiem i wypracowanie środków, które znajdą lepsze przeznaczenie niż pensje kolegów z ugrupowania. No, chyba że nieprzygotowanie kierunkowe da o sobie znać i gorliwy detektyw utonie w skupionych na nim zadaniach. Zwłaszcza, że zwolnił zastępcę, pana Macieja Biernackiego, radnego i polityka znienawidzonego PO, takiego samego specjalistę od egzaminów na prawo jazdy, jak się okazało niespecjalnie potrzebnego (jeśli to prawda, pytam retorycznie – czy ktoś odpowie za wieloletnie wypłacanie wynagrodzenia zastępcom dyrektora?).
Państwa zachęcam zaś do samodzielnego zadawania pytania: czy to czy tamto wymagało zwołania mediów, żeby we własnym zakresie ocenić, jak bardzo kampania już trwa.
(Obywatel Gie Żet/ Foto: ASM)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie