Reklama

Obywatel Gie Żet: Ratujmy mowę nienawiści!

W Białymstoku co delikatniejsze gremia urządzają spotkania promujące „mowę nienawiści”. W sensie, że nazwę, czyli nowe określenie na pospolite psioczenie. Za to psioczeniom są oczywiście owe gremia przeciwne i kategorycznie wrogą postawę starają się ubierać w formy publicznej manifestacji.

Dopiero co urządzono spotkanie z prelekcjami, na którym – jak przypuszczam – popularyzowano świeży, dwuwyrazowy zwrot i potępiano rzeczywistość, którą opisuje. Twarzą i motorem organizowanych przez lokalne władze akcji jest Tadeusz Truskolaski. Nie dziwota, że zapalił się do edukacji, jeśli jego otoczenie i pochlebcy nie ustają w zapewnieniach, że prezydenta Gdańska zabito, bo zabójca był podatny psychicznie na niemiłe słowa, którym naiwnie dał wiarę. No, jeśli tak, to żeby postawić tamę atakom na prezydentów (kto tam wie, ilu podatnych psychicznie jeszcze jest na wolności i gdzie się czają), trzeba bezwzględnie potępić źródło, a więc psioczenie.

No ale jak tu się zamknąć? Twierdzę nawet, że nie powinniśmy tego robić, przeciwnie, bronić ubranych w zdania dąsów. Nawet na dosadne znajdę sporo powodów i dam im usprawiedliwienie. Szczególnie wobec rządzących i rozmaitych komórek władzy. Osobiście czuję się przez polskie państwo poniżany i upokarzany, zatem nie widzę powodów, żeby rządzącym pobłażać, pieścić z opiniami i jeszcze może łajdakom klaskać jak się nawzajem ogłaszają świętymi, przy okazji tuszując niekompetencję. Jestem zdania, że jak oni pomiatają maluczkimi, tak maluczcy mogą gardzić nimi. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.

Na ten przykład w roku bieżącym już dwa razy byłem pisemnie wzywany do Urzędu Skarbowego. Od dawna jest zresztą tak samo. Mogą i kto im co zrobi? Za pierwszym razem, po kilku godzinach walki z internetowymi formularzami, profilem zaufanym, szemranymi mechanizmami stron WWW, wysłałem zgłoszenie, że chcę się rozliczać kwartalnie, zamiast miesięcznie. Kilka godzin zmagań, które w cywilizowanym kraju można załatwić telefonem lub mailem. Nie minęły 3 tygodnie, gdy zaproszono mnie, ponieważ nie dostarczyłem dokumentu poświadczającego prawo do lokalu, w którym mam zarejestrowaną firmę. Przestraszony pieczątkami i paragrafami mogłem się wzorem rodaków pofatygować i robić dowody niewinności, ale wpierw zadzwoniłem. Pani oficer prowadząca poszurała papierami, pomruczała pod nosem i oznajmiła, że wszystko jest w porządku i odwołuje wezwanie.

Drugi polecony dostałem po tym jak złożyłem PIT-a. Po mordędze przez kilka stron internetowych, każda od poprzedniej w coraz bardziej sadystyczny sposób testująca opanowanie, ostatecznie zrezygnowany wysłałem deklarację w postaci pliku PDF, a wiadomość poświadczyłem profilem zaufanym. Profil zaufany to taki rodzaj elektronicznego podpisu pod korespondencją. Z kalendarzem w ręku dało się zmierzyć regularność US w nękaniu pismami. List zapraszał do siedziby z powodu nie podpisania deklaracji. Nie dało się przekonać, że profil zaufany jest mocniejszy niż gryzmoł na kartce. Pani w biurze wydrukowała PDF-a i na wydruku nie widziała parafki, no i kaplica. Nie przyzwyczajona. Ale była miła i zachęciła do jeszcze jednej próby złożenia dokumentu przez internet. Podyktowała adres strony.

Dałem szansę i spróbowałem. Najpierw przeglądarka była nie taka jak trzeba i formularz nie działał. Po paru minutach wgłębiania się, jak technicznie dopasować się do wymagań ministerstwa poddałem się. Sprawdziłem w drugiej przeglądarce – też nie działało. A że formularz był w postaci pliku PDF wbudowanego w stronę, to spróbowałem pobrać ten plik. Nie otworzyłem go w jedynie słusznym programie i już w rubryce z nazwiskiem jakiś upiór kasował mi literkę „s” ze szlacheckiej końcówki „wski”. Ostatecznie wylądowałem przy Świętojańskiej z długopisem w ręku. Od poziomu ministerstwa do szarego biurkowego nie ma inicjatyw, żeby wziąć i "udoskonalenia" internetowe doprowadzić do poziomu używalności. I my mamy im może laurki składać i sypać płatkami róż?! Joby sadzić! - one przysługują za taką obsługę.

Stawiam pytanie: czy nie da się w całym Państwie zmontować informatycznych mechanizmów do kontaktu z urzędami: na jedno kopyto, które będą do siebie podobne w obsłudze i działające na wszystkich urządzeniach, systemach operacyjnych i programach? Bo w sklepach internetowych, których istnienie zależy od sprawnego funkcjonowanie oprogramowania, wszystko działa z reguły bez zarzutu i jest niewrażliwe na posiadany sprzęt i przeglądarkę. Czyli można. Jak więc nie grzmieć na biurokratyczne łazęgi wszystkich szczebli i unikać ostrych słów, kiedy od góry do dołu system rządzenia Polską dba, żebyśmy byli regularnie lekceważeni i poniewierani.

Z czystym sumieniem używam i akceptuję pospolite, mocne określenia zwyrodniałych zastępów władzy – banda idiotów, hołota, debile, bałwany, darmozjady; oraz życzenia dla nich – na gałęzi powywieszać, ustawić rzędem i rozstrzelać, nogi z dupy powyrywać. Nikt oczywiście nie planuje nic z tych rzeczy, tylko tak się mówi, używa jako rodzaj literackiego wzmocnienia. I ja owe zwroty popieram i nadal będę, dopóki władza nie zacznie szanować ludzi i nie zasłuży na komplementy. Jeżeli macie UZASADNIONY żal wobec rządzących i wyrażacie go w niepochlebnych słowach – Truskolaski i ci za sterami Was potępią, ale ja nie.

(Obywatel Gie Żet)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2019-03-12 22:26:54

    Ostatno, to jeden taki stwierdził, że mową nienawiści jest przesunięcie wiązanki złożonej przez Najjaśniejszego Tadeusza, bo najpierw była na osi pomnika pod którym ową wiązankę składano, a później wzięła była się przesunęła, ewentualnie ktoś jej pomógł. A przecie ta wiązanka była najwiązańsza od innych wiązanek i skoro ją przesunięto, to została w tenże sposób mowa nienawiści użyta. Ważna musi to być sprawa, skoro o niej napisał najwybitniejszy samorządowiec, co zostało potwierdzone stosowną nagrodą gazety, co to ją z rana wydają. Ech...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do