Reklama

Obywatel Gie Żet: Z jakiej kto wsi

Nieskuteczne są te wszystkie ujadania na seniora Truskolaskiego, które odczytuję jako próbę opamiętania jego wyborców. „Ocknijcie się! Toż to partyjniak, hipokryta, manipulant, dewastator, panisko, szabrownik”. Wszystko jak kulą w płot. Nikogo to nie obchodzi – to po pierwsze. Po drugie – przekaz trafia praktycznie wyłącznie do przeciwników obecnego prezydenta, a nie do zwolenników. Oponenci zatem we własnym duszą się sosie oraz pokrzykują i zagrzewają z zapałem do większej nienawiści. Jak co wybory. Jakie do tej pory były skutki – wiemy, widzimy na plakatach, teraz na przykład z zaproszeniem na wspólne śpiewanie pieśni patriotycznych w połowie września: kto zaprasza i z kim będą one śpiewane, jeśli nie z najbardziej krytykowaną osobą w mieście?

Może więc zamiast eksponować oburzenie, zacząć dla odmiany chwalić. Może to zadziała... W połączeniu z intensywną własną promocją włodarza, istnieje szansa na przekroczenie punktu obrzydzenia nadmierną słodyczą i sprowokowanie oczekiwanego przez opozycję od lat, typowego po nazbyt lukrowanym poczęstunku, dającego ulgę wymiotu.

Nieprawdą jest, że poparcie na poziomie 48% (tyle uzyskał TT w ostatnim sondażu) jest słabe. Po 3 kadencjach jest to wynik powalający. I zastanawiam się – skąd się ono bierze. Czy tylko z agresywnego pijaru? Chyba raczej nie. Większość mieszkańców popiera sondażowego lidera, wskazując trafnie na czynny charakter prezydentury, na ewidentne zmiany w przestrzeni i – tym razem niesłusznie – przypisując ich autorstwo panu Tadeuszowi, Tadeuszowi z Kapic, żeby odróżnić od kontrkandydata-imiennika. Skąd się w takim razie biorą przeciwnicy? Są to ludzie, którym Tadeusz z Kapic nastąpił na odcisk. W taki czy inny sposób.

Pokusiłem się o próbę znalezienia uproszczonej granicy, która rozgraniczałaby kto jest za, kto przeciw pierwszej twarzy Białegostoku. Spośród wielu wywiadów wyłania się statystyczna (ale nie ścisła, zdarzają się odstępstwa) reguła, że zadowoleni z aktualnej polityki Miasta są zwłaszcza ludzie, dla których Białystok NIE JEST miastem rodzinnym. Więcej zaś krytyków znajdziemy w grupie już urodzonych w stolicy Podlasia. Interpretację spostrzeżenia przedstawię przez ilustrację.

Żył sobie mały Tadzio w wiejskim gospodarstwie. Tam była studnia, grządki, kurnik, obórka, sad. Codziennie rumiany chłopiec skakał po gałęziach jak małpka. Dom i okolica są emocjonalnym domem Tadzia. Tam się urodził, tam poznawał świat. Co powie dorosły Tadzio, który zdaje sobie sprawę, że przyszłością okolicy jest rolnictwo, kiedy Grzesiek z Białegostoku zostanie wójtem i zacznie poważnie reformować sioło? Najpierw wyburzy starodawne budynki i postawi piętrowe, później zakopie studnię i wprowadzi rurę, wytnie drzewka i zastąpi polbrukiem, zaasfaltuje ogródek, kur i świń zaś zabroni i zbuduje na ich miejscu muzeum – no co na to Tadzio? Dla Grześka modernizacja nie jest problemem, pełni w gminie odpowiedzialną funkcję i wywiązuje się. Tadzia za to może szczypać w serce i rodzić bunty.

Doskonale rozumiecie, że rzeczywistość jest symetryczna i odwrotna. Taki Grzesio łaził po Bojarach, po Młynowej, wykopywał łuski po pociskach z eksterminacji getta, znał drewniane domy oraz ich mieszkańców, ich historie, wspinał się na drzewa po przedwojennych sadach, jadł z nich owoce. Z czasem dostrzegł mocne strony miejsca zamieszkania i perspektywiczne kierunki rozwoju, wykorzystujące zauważone atuty. Ale przyjechał ze wsi TADEUSZ! i został prezydentem. Pełni odpowiedzialną funkcję i wywiązuje się. Na swój sposób. Podobnie jak on, jak wielu urzędników w magistracie, wysokich urzędników, ogromna rzesza mieszkańców nie pochodzi stąd i nie ma sentymentów dla historycznej materii, będącej dla pokolenia średniolatków elementem tożsamości, nie zauważa jakie moce tkwią w ich obecnej okolicy. Przyjechali i Białystok jest dla nich wyłącznie miastem technicznym, takim do mieszkania i zaspokajania bieżących potrzeb, miastem które wypada dowolnie modelować. Znaczne grono najwyższych urzędników z ostatniej dekady nie mieszkało lub nie mieszka w ogóle w obrębie granic zarządzanego przez siebie terenu!

48% jak nic: nie rozumie Białegostoku, nie dostrzega poczynionych zniszczeń, nie jest w stanie pojąć ich nieodwracalności i utraconych szans.

(Obywatel Gie Żet)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2018-09-12 04:32:00

    No poryczę się. Panie Gie Żet prawda w 100%-ach. Też tak mówię. Nie mogę patrzeć jak ci przyjezdni niszczą MOJE miasto. Co my możemy zrobić?!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do