
Wyhodowanie i utrzymanie pnączy na kurtynach akustycznych jest zadaniem wyjątkowo trudnym. Znaczne dobowe zmiany temperatur (nagrzewanie i stygnięcie powierzchni), kontakt z solą, z pyłem, mała powierzchnia zbierania deszczu, tam gdzie rosną zwala się śnieg – pnączom nie jest lekko. Czasem tu i tam jeżdżę i obrośnięte ekrany występują jak trufle – co prawda nad ziemią, ale tak samo rzadko. A przynajmniej zazielenione na bogato, bo nędzne badyle dużo łatwiej spotkać. Tym większy podziw mieć trzeba dla zapału urzędników, którzy zarządzili, że 2 tys. sadzonek ma trafić „na ulice” Białegostoku.
Strona miejska jest w tej chwili nieczynna, dlatego posłużę się cytatem z Dzień Dobry Białystok. Cytat wypowiedzieć miał wice Rafał Rudnicki: „pnącza nie tylko maskują duże płaszczyzny ekranów, ale przede wszystkim oczyszczają powietrze i chronią przed hałasem”. Rezolutniejsze dziecko zapyta: jeżeli pnącza chronią przed hałasem, to po co bariery? Wystarczyłoby postawić siatkę i obrosnąć wyższymi chwastami, żeby „chroniły przed hałasem”. Zatem umówmy się – harmider blokują ekrany, zielenina jest dla ozdoby, pan wice się pomylił.
Wybrano gatunek najwytrzymalszy, najagresywniejszy, jest zatem nadzieja, że przetrwa, nawet jeśli ekrany zbudowano, nie uwzględniając wymagań roślin. Kierowcy ucieszą się, bo przybędzie 730 metrów stonowanego widoku przy drogach i fajniej będzie się im jeździło. Nie wiem tylko, czy nie lepiej wydać 100 tys. zł, żeby zmniejszyć źródło hałasu, czyli liczbę pojazdów, niż znów sprzyjać kierowcom. Rezultat bowiem jest następujący – zobaczcie jak cudownie w naszym mieście dbamy o zmotoryzowanych (pnącza są siedemsetne na liście poprawy komfortu samochodziarzom), wszyscy do aut! No i wszyscy przesiadają się do samochodów, przez co hałas rośnie (zanieczyszczenie nie inaczej) i trzeba stawiać kolejne mury, żeby dało się w sąsiedztwie tras żyć bez przepukliny uszu.
Zaznaczmy, że nasadzenia mają być na większym kawałku tylko od strony jezdni. Po drugiej może być co tam fabryka wyprodukowała. Chyba że żywotność bluszczu będzie na tyle duża, że przelezie górą i coś tam skapnie i miejscowym. Przypadkiem i przy okazji. Mam zastrzeżenia wobec obranego kierunku kładzenia się plackiem przed aktywnymi posiadaczami prawa jazdy, którego zakończenia nie widać i nie ma co na niego liczyć, dopóki nie nastąpi jakiś kataklizm, albo najwyższe władze nie zaczną poruszać się jakkolwiek inaczej niż czterema kółkami. W konkluzji nie zawężam się tylko do opisywanych nasadzeń, myślę o szerszym braku strategicznych priorytetów.
Przypomina mi to sytuację, którą przeżyłem – zaraz, która jest godzina? acha – dzisiaj. Jechałem pociągiem od dłuższego czasu i na jednej ze stacji przy fotelu staje dziewuszka, rozgląda niepewnie w lewo i prawo i pyta „przepraszam, to pana miejsce?”. Odpowiadam, że tak. Wyciągamy bilety i sprawdzamy. Miejsce 31? Tak. Wagon nr 4? Tak. Już zaproponowałem, że w takiej sytuacji nie mam wyjścia i muszę ją wziąć na kolana, ale szybko zaprotestowała, że zapyta konduktora o co chodzi. Zanim jeszcze ruszyła, zażartowałem – i całe szczęście, bo bardzo jej tym pomogłem i pasuje to do tychże roślinek przy akustycznych płotach i zwyczaju wychodzenia naprzeciw wygodzie kierowców – „Okno się zgadza, numer miejsca się zgadza, wagon się zgadza. Panienka jeszcze sprawdzi, czy to na pewno dobry pociąg”.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie