Reklama

Okiem hejtera, odc. 92 - Sezon ogórkowy



Śmigam po Facebooku, czytam tygodniki i zastanawiam się, czy naprawdę jesteśmy takimi posranymi seksistami, czy to jakieś ułożenie planet tajemne... Jeden Ogórek wiosnę czyni. Pół Polski marcuje. Ślini się i daje upust zawiści.

Choruję, więc wybaczcie usterki warsztatowe, literówki i inne czortostwa. Meritum - mam nadzieję - wyłożę jasno. Nie spodziewałem się, że tylu moich znajomych oraz poważnych - zdałoby się - publicystów mediów mainstreamowych niewiele się różni od Leppera, Łyżwińskiego i tak dalej. Spódnicę zobaczyli i już im się naddatek sera pod napletem zbiera. Już kontuzje łokcia, zwane fachowo łokciem penisisty... Już ślina z gąb szkaradnych cieknie, już koszula rozchełstana, sutki pod gajerem jak antenki, już włochate uda pobudzone i już zarzucone dobre wychowanie.

Już nawet lokalny celebryta-socjolog, o którym powszechnie mówi się, że ostatnio rozum postradał (w co ja nie wierzę, wierzę, że to część jakiegoś przemyślnego planu autokreacyjnego), zapisuje się na seksistowskie fanpage"e "Magda Ogórek w Playboyu". Jakby na widok atrakcyjnej - a owszem - kobiety, która niezależnie od kwalifikacji, ma jakieś tam polityczne ambicje, poważni ludzie kompletnie tracili rozum.

Głosować na Magdę Ogórek nie będę. Nie dlatego, że jest kobietą. Nie dlatego, że jest atrakcyjna. Dlatego, że reprezentuje myślowo jałowy obóz polityczny i że przyznaje się do wyznawania religii, a to już na wstępie w moich oczach dyskredytuje ją jako osobę mogącą mnie reprezentować. Ale nie mogę przejść milcząco nad tym, w jaki sposób podchodzi się do jej kandydatury. Prezydent bowiem, a o to stanowisko Ogórek się ubiega, ma pełnić funkcję w naszym systemie sprowadzoną do ozdobnika, tudzież - najwyżej - rozjemcy. Ma reprezentować, a nie decydować. I do tego Ogórek nadaje się znakomicie. Wygląda dobrze. Obce języki zna. Po minimalnym treningu będzie w stanie prowadzić puste i pozbawione znaczenia dyplomatyczne spotkania i rozmowy. Więcej: może jak współczesna Mata Hari, okręci sobie Putina wokół palca i wyzwoli Europę od wojny? A czemu nie? Wszak car Rosji to prostak i cham. Oraz seksista, czemu niejeden raz dawał wyraz...

Już w pewnym periodyku, który za bieżącego naczelnego zasysa dupskiem muł z dna, sugeruje się istnienie seks-taśm z ogórkiem. Już szuka się na nią pikantnych haków. Wszystko to przekonuje nie, że Magdalena Ogórek, to bladź i wszetecznica, ale o tym, w jak bardzo podle seksistowskim i mizoginistycznym społeczeństwie żyjemy. Pomijam już ironię, że Ogórek wystawia słynący z chamskich bon-motów Lesiu, co właśnie poznajemy go po tym, jak kończy, a kończy żałośnie. Chodzi prędzej o to, że winą Ogórek - póki co - jest tylko jej przyrodzona uroda. Natomiast poziom hejtu, braku szacunku i taksowania jej z tego powodu przechodzi granice krytyki wszelkiej.

Okazuje się, że to o co walczy gender i przepotworne włochate feministki, to całkiem poważne sprawy. Że kobieta istotnie ma nad sobą szklany sufit. Że społeczeństwem w naszym kraju rządzą nieatrakcyjni wąsaci grubi faceci, którzy spódniczki traktują jak cel łowny, myślą nie tą główką co trzeba. A głupia ludożerka powtarza te wzorce. Na kobiety nadal patrzy się przez pryzmat przymiotów fizycznych. Ultra sprawną na urzędzie Bieńkowską - nawet doceniając jej fachowość - zawsze predykowano jako atrakcyjną.

Faceci tak nie mają. Przepiękny przecież Lolo-Pindolo rzadko był oceniany przez pryzmat urody. Rzadko o urodzie wspomina się w kontekście takiego Olejniczaka. A jeśli nawet, to działa to na zasadzie: kompetentny (lub nie) i ładny. Nie odwrotnie. Co w przypadku kobiet jest dominantą, w przypadku facetów najwyżej akcydensem.

Jeszcze bardziej obrzydliwe jest to gremium, które daje upust takim schematom. Bowiem składa się z łysiejących, źle ubranych wąsatych, otyłych facetów, którzy tylko sprowadzając kobiety do obiektu seksualnego (i to - najlepiej - za pieniądze) mogą się dowartościować. To bywalcy klubów ze striptizem, klienci agencji towarzyskich, albo mężczyźnie dziarsko wytrzymujący kilkunasto-, kilkudziesięcioletnią seksualną abstynencję. Bo z powodów poza-ekonomicznych przecież żadna im nie da. Najwyżej po pijaku i z litości. Używają więc swojego statusu społecznego, będącego emanacją szefowania osiedlowemu klubowi "Tęcza", by uzyskiwać seks, po którym kobieta szaleńczo czyści się gąbką i płacze. Rzeczywiście. Sukces.

Inna rzecz to fakt, że kobiety doskonale się do tych faktów dostosowały, często traktując seksualność jako pewien kapitał inwestycyjny. Jakby kobieta, która "daje" była czymś cenniejszym, niż mężczyzna, który "daje". Seks to nie transakcja z dopłatą. To relacja 1:1. Nie spodziewam się, że poza bliskością, będę musiał coś dokładać. Że kobieta idąc ze mną do łóżka będzie spodziewała się dostać coś innego, coś więcej, niż mnie. No, ale ja nie jestem grubym, łysym wąsaczem pachnącym tanimi perfumami z piżmem. A nie każda kobieta ma ambicje prezydenckie. Póki co jestem natomiast singlem, co pewnie jest bardzo ważną informacją dla legionów moich fanek. Które pozdrawiam.

(Paweł Waliński)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do