Reklama

Okiem hejtera, odc. 97 - Białostocki trickster potrzebny od zaraz



Dziś świat obiegła informacja, że oto Dworzański Jarosław, były marszałek województwa, znany głównie z tego, że urządził sobie darmowe wakacje we Włoszech, podczepiwszy się pod akcję promocyjną Up to Date"a i tamże zrobił nam wszystkim obciach poprzez cebulactwo w postaci noszenia skarpet do sandałów (klik TU), został doradcą naszego prezydenta. Prezydenta znanego z kolei z tego, że wkłada zbyt krótkie spodnie i skarpetki na debaty. Jeden drugiemu będzie doradzał pewnie w kwestiach stylu.

Jeden pozostawił w swojej rodzinnej wsi resztki pługa i zawleczkę, drugi latem paraduje w skarpetach do sandałów. Istni Flip i Flap białostockiej sceny politycznej. Kajko i Kokosz Podlasia. Nasza lokalna wersja duetu Jim Carrey-Jeff Daniels. Ale nie ma się co pastwić nad w gnoju leżącymi. Prędzej, wzorem barokowych cherubinków, należy zapłakać nad losem i kondycją lokalnej sceny politycznej. A ta jest oczywiście ze wszech miar prowincjonalna. Udaje, że staje jej fasonu, szyku i kultury, by porównać się z centralną (przecież i tak buracką), ale... No nie staje. Z dobrze poinformowanych źródeł wiem na przykład jakie płyty kupują nasi możnowładcy i na tym tle broni się może najwyżej Robert Tyszkiewicz. Wszystko u nas pachnie kiełbasą, musztardą, alkoholowym ziewem Zenka Martyniuka i... I smutno.

Przede wszystkim brakuje jaj. Polotu. Rzutkości intelektualnej. Doskonale wróży Radny Koronkiewicz, ale dajmy mu się jeszcze rozpędzić. Nie ma natomiast na lokalnej scenie postaci na miarę Palikota z najlepszego okresu. Już się skrzywiliście? Nie dziwię się. Ale poczytajcie dalej - będzie warto. Tak, głosowałem na Twój Ruch w ostatnich wyborach parlamentarnych i zupełnie tego nie żałuję. Dlaczego? Dlatego że miałem pełną świadomość, że nie będzie w owym parlamencie miażdżącą siłą, nie będzie rozdawał kart. I dlatego jednocześnie, że wierzyłem, że wniesie do politycznego i społecznego dyskursu wiele wartościowych, a tchórzliwie przemilczanych tematów. Tak faktycznie się stało. Sukces wyborczy Palikota dał nam wielkiego ewolucyjnego kopa.

W Słupsku sympatią cieszy się prezydent-gej  - do niedawna jeden z najbardziej (mimo niekoniecznie idealnego startu) aktywnych i pracowitych posłów, który więcej bodaj dla narodowej tolerancji zrobił, niż Zygmunt August mówiąc, że królem sumień być nie zamierza. Naród przyzwyczaja się, że nie orientacja seksualna przesądza o wartości człowieka, ale jego charakter. Podobnie ze znów - dobrze ocenianą jako posłanka - Anną Grodzką. Jej i Palikotowi, który ją do Sejmu wprowadził, polscy transseksualiści zawdzięczają, że ktoś raz: o nich usłyszał; dwa: może zbliżył się do zrozumienia ich problemów, do jakichś rudymentów empatii. Dalej: legalizacja marijuany - prąd za którym idzie praktycznie cała kultura Zachodu, odchodząc jednocześnie od przynoszącej odwrotne od zamierzonych skutki polityki "war on drugs", krytykowanej dziś choćby przez Jimmy"ego Cartera. Nieocenioną wartość miało też podważenie monopolu na prawdę kleru, który jednak nadal szantażuje bezlitośnie tak społeczeństwo, jak i polityków.

I nie, nie jest to laurka pod tytułem: głosujcie na Twój Ruch, bo sam nie wiem czy wobec doniesień jakoby Palikot uciekał się do ezoteryki i wobec masowego odpływu od niego wartościowych postaci (np Ryfiński, czy - dziś - może - prawie - Rozenek), ja sam na niego zagłosuje. Ważne jednak dwie rzeczy. Że ziarno racjonalne, ziarno laickie - zostało zasiane. I że po raz pierwszy bodaj mieliśmy na polskiej scenie politycznej trickstera. Figurę, i którą tak upominam się w kontekście Białegostoku i o której realizację serdecznie proszę Radnego Koronkiewicza.

Czym jest trickster? Za Wikipedią: trickster (pol. szachraj, przechera) - w religioznawstwie [i antropologii - red.] nazwa archetypu boga-żartownisia, czasem również półboga lub śmiertelnika, który przeciwstawia się ustalonym normom, działa wbrew ustalonemu porządkowi.

Czyli? Czyli myśli outside the box, prowokuje, kole w bok, zadaje niewygodne i przemilczane pytania. Trickster w każdej kulturze - w tym politycznej, czy pop, rolę ma taką, by szarpać, pruć i nadwyrężać zastane struktury: myślowe, obyczajowe, społeczne. I nie chodzi o prostego, prymitywnego pajaca, który w kogoś krowniakiem rzuci i będzie z siebie niezmiernie zadowolony, jak panujący nam obecnie wiceprezydent z aliteracją w inicjałach. Chodzi o coś więcej.

Skandynawski Loki, słowiański Weles, Merkury, Huehuecoyotl u Azteków... Afrykański Ananasi, Lilitu u Babilończyków... Lista ciągnie się długo. Z powodzeniem można na nią wciągnąć również naszego rodzimego Stańczyka. I jasne, że trickster jest pierwiastkiem chaosu, a więc może czasem przynieść coś niekoniecznie dobrego, jednak w ogólnym rozrachunku, to on jest motorem napędowym większości mitów. To jego działania powodują (dobry lub zły) postęp. Zmianę.

To specjalista od wkładania kija w mrowisko. Od stawiania realnych i intelektualnych wyzwań. To świeży intelektualny wiatr. A więc także świeży wiatr polityczny. To okno, przez które wydalamy na zewnątrz zaduch. To przeciwieństwo podlaskiego Kajki i Kokosza, czyli Betoniarza i Skarpeciarza. To instancja nieskończenie w naszym mieście potrzebna.

Narzekacie na elity, a jednocześnie wybieracie bardzo konserwatywnie. I nie, nie odbierzcie tego, jako zachęty do głosowania na wszelkiej maści ekstremistów - oni też są w jakiś sposób intelektualnie ospali, tylko że na samym brzegu łóżeczka. Prędzej: myślcie i premiujcie myślących, intelektualnie odważnych, niepokornych. Bo rozwój nie zaczyna się od konserwatywnej obawy, ale od odwagi pioniera. I jeśli wspomniany już dziś dwukrotnie Pan Wojtek opisywanych tu nadziei nie zrealizuje - wiecie o kogo upominać się przy okazji najbliższych wyborów. No może nie tych najbliższych, bo te za nami... Ale podpowiadam, że bierne prawo wyborcze na urząd prezydenta miasta zaczęło mnie obejmować sześć lat temu.

(Paweł Waliński)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do