
Parlament Europejski rozpędził się na dobre, pracuje intensywnie w Brukseli oraz w Strasburgu. Ostatnio wywołuje jednak w Polsce kontrowersyjne, a nawet nieprzychylne opinie. Zanim do tego dojdziemy proszę powiedzieć, jakie były początki Pana udziału w obradach, czym zajmowali się europosłowie?
Pierwsza sesja Parlamentu Europejskiego po majowych wyborach rozpoczęła się 2 lipca 2019 roku. Jestem wdzięczny moim wyborcom, że mogę służyć Polakom, dbając o polskie interesy polityczne i gospodarcze zabezpieczone sprawiedliwym unijnym budżetem, ze szczególną troską o rolnictwo i rozwój obszarów wiejskich. O zawsze bliski mi region Polski Północno – Wschodniej. 3 lipca został wybrany przewodniczącym PE włoski socjalista David Sassoli oraz jego zastępcy. Zgodnie z moimi zainteresowaniem wszedłem w skład Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, a w zastępstwie – do Komisji Rozwoju Regionalnego. Z poparciem polskich europosłów stanowisko przewodniczącej Komisji Europejskiej objęła Ursula von der Leyen z Niemiec. Nie brakowało emocji podczas parlamentarnych wysłuchań kandydatów na komisarzy. Szczęśliwie, pozytywnie dla polskiego rolnictwa, został zaakceptowany Janusz Wojciechowski.
Czym grupa polityczna EKR, do której należą posłowie PiS, różni się od innych frakcji w Parlamencie Europejskim?
Ogólnie biorąc: lewica, liberałowie, ugrupowania chadeckie i Zieloni zdominowali Parlament Europejski. EKR z udziałem posłów z 15 państw skupia eurorealistów o profilu konserwatywnym. Nie chcemy narzucania szkodliwych ideologicznych wzorów sprzecznych z tradycyjnymi wartościami w odniesieniu do małżeństwa, rodziny i społeczeństwa. Odrzucamy ingerencje biurokracji brukselskiej, Komisji Europejskiej oraz Parlamentu w kompetencje państw członkowskich, zapisane w traktatach. Nie ma zgody na jawne i zakamuflowane działania zmierzające do utworzenia federacyjnego superpaństwa, w którym Polska stałaby się podrzędnym krajem związkowym czy regionem. Wykluczamy podział na Europę dwóch prędkości.
W tym roku najważniejsza batalia toczyć się będzie wokół budżetu UE na lata 2021 2027. W gąszczu sprzecznych deklaracji i interesów, czy widać już kształt wieloletnich ram finansowych?
Negocjacje przedłużają się, nie weszły jeszcze w decydującą fazę. Wszystko przed nami, z decydującą rolą rządu polskiego. Potrzeba silnej, wytrwałej presji, tworzenia koalicji państw, aby rozdział środków nie zahamował realizacji kluczowych, strategicznych inwestycji, szczególnie drogowych i transportowych w Polsce. Należy zrobić wszystko, by nie doszło do zmniejszenia finansowania Wspólnej Polityki Rolnej. Kiedy Komisja Europejska przedstawiła propozycje budżetowe z uwzględnieniem skutków brexitu, szybko ujawnili się zwolennicy obcinania funduszy na tradycyjne polityki, a konkretnie - politykę spójności i politykę rolną.
W Parlamencie debatowaliśmy o budżecie, bez optymizmu o bliski finał negocjacji. Mogę powiedzieć, że przeważa stanowisko, aby nie dopuścić do radykalnych cięć w obszarze polityki spójności i wspólnej polityki rolnej. Parlament zdecydowanie popiera ambitny - pod względem celów i wielkości - budżet unijny. Wszystko ma się ogniskować wokół realizacji głównego celu - zatrzymania zmian klimatycznych, dążenia, aby w 2050 roku osiągnąć neutralność emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Stąd niemal wszystkie dotacje będą wypłacane pod warunkiem uwzględnienia kryteriów klimatycznych. Jestem zaniepokojony, czy tak radykalne ustawienie celów nie zaszkodzi perspektywom wzrostu gospodarczego Unii, a tym bardziej Polsce.
Proszę Pana Posła o jakieś konkrety dotyczące pieniędzy dla Polski. Czy wiemy coś na ten temat?
Według projektu przedstawionego przez Komisję Europejską, z ogólnej kwoty wynoszącej 1 135 mld euro, szacuje się, że Polsce przypadnie około 91,4 mld euro, co oznaczałoby zmniejszenie o 14,5 mld w stosunku do obecnej perspektywy finansowej. Złożony z przywódców 16 państw tzw. Klub Przyjaciół Spójności apeluje, usiłuje wywierać presję, by został utrzymany poprzedni poziom finansowania polityki spójności. Do Polski miałoby trafić ok. 64 mld euro, czyli 20 proc. mniej. Nasz kraj jest największym beneficjentem. Czas wreszcie, aby do polityków z innych państw dotarł argument, że budowane u nas połączenia drogowe, kolejowe, inwestycje energetyczne i klimatyczne służą całej Europie. Na dopłaty bezpośrednie dla rolników przeznacza się o jeden proc. mniej, a na rozwój obszarów wiejskich – prawie 20 proc. Myślę, że pod koniec tego roku dojdzie do ostatecznych rozstrzygnięć. Powinny być korzystniejsze dla nas, niż zamierza Komisja Europejska.
Szumnie i dumnie zabrzmiały deklaracje o tym, że Unia będzie światowym liderem w ochronie środowiska naturalnego. Ogłoszono alert: bliska jest katastrofa klimatyczna z powodu nadmiernej emisji gazów cieplarnianych. Jedynie koncepcja Europejskiego Zielonego Ładu, rzetelnie realizowana, doprowadzi do neutralności klimatycznej w 2050 r. Czy również Pan Poseł bije na trwogę?
Europejski Zielony Ład ogłoszony przez Komisję Europejską to strategia walki o obniżenie emisji dwutlenku węgla i zapobiegania zmianom klimatu. Propozycje Komisji krytycznie ocenili posłowie PiS. W debacie parlamentarnej było dużo alarmistycznych wypowiedzi, roztaczania ponurych wizji o grożącej nam katastrofie, roztaczanych głównie przez deputowanych z zachodniej części UE. Pamiętam w latach siedemdziesiątych, jak to Klub Rzymski ogłosił raport ostrzegający przed katastrofą klimatyczną z powodu oziębienia globu… Namawiam do zajęcia powściągliwej postawy, do racjonalnych, bardziej przemyślanych działań. Należy, oczywiście, poważnie traktować zmiany klimatyczne, ale obawiam się, że gwałtowne, restrykcyjne przedsięwzięcia w każdej dziedzinie gospodarki, przemysłu oraz w rolnictwie mogą doprowadzić do pogorszenia konkurencyjności europejskiej gospodarki i obniżenia poziomu życia obywateli. Ubóstwo energetyczne mieszkańców Europy, których nie będzie stać na opłacenie dostaw energii cieplnej - obecnie występujące - znacznie się pogłębi. Potrzebna nam sprawiedliwa, wyważona transformacja klimatyczna, która nikogo nie wyklucza, z uwzględnieniem różnic w poziomie rozwoju gospodarczego krajów. Weźmy też pod uwagę, że Rosja, USA, Chiny, Indie nie przystąpiły do realizacji Porozumienia Paryskiego, a odpowiadają za gigantyczną emisję CO2 do atmosfery.
Polska jest w tej sytuacji, że Europejski Zielony Ład wyraźnie uderza w podstawy energetyki opartej na węglu. Czy są uzasadnione powody do obaw? Czy sprostamy zobowiązaniom, jakie nałoży Unia Europejska?
Szybka dekarbonizacja i stworzenie sektora energetycznego bazującego w dużej mierze na źródłach odnawianych będzie niemożliwa, ugodzi mocno w polską gospodarkę. Inwestycje na przekształcenia w kierunku neutralności klimatycznej w 2050 roku, szacuje się, że kosztowałyby nasz kraj 400 – 500 mld euro. Zapowiadana pomoc finansowa Unii w postaci tzw. Mechanizmu Sprawiedliwej Transformacji jest niezadowalająca, zbyt mała. Szczególnie Niemcy i Francja naciskają na przeprowadzenie dekarbonizacji i redukcję emisji. Widocznie mają swoje interesy, które jednak kolidują z polskimi. Rząd polski, jak wiemy, zabiega o zgodę, abyśmy podążali swoją drogą w realizacji Europejskiego Zielonego Ładu, w dłuższym czasie, by nie zahamować wzrostu gospodarczego, który służy przecież poprawie dochodów Polaków. Mam nadzieję, że rząd wspierany przez posłów PiS w Parlamencie Europejskim, wytrzyma presję, a nawet szantaż najbogatszych państw unijnych. Ustępstwa byłyby bardzo niebezpieczne.
Unia stawia na zieloną politykę rolną, w jakim kierunku będzie zatem zmieniała się Wspólna Polityka Rolna po 2020 roku ?
Najważniejsze jest w tym, że propozycje reformy Wspólnej Polityki Rolnej potwierdzają jej kluczowe znaczenie w ogólnej polityce Unii. Nowe zadania w zakresie środowiska, realizacja celów klimatycznych, rzeczywiście, będą wymagały odpowiedniego wsparcia finansowego, by nie obciążać rolników wysokimi kosztami. Różne ograniczenia dotyczące nawożenia, środków ochrony roślin, dobrostanu zwierząt, zmuszają do poważnych wydatków. Sprzeciw mój budzą pomysły radykalnej redukcji poziomu pogłowia zwierząt hodowlanych. Europa powinna nadal podnosić konkurencyjność gospodarki rolnej i dbać
o bezpieczeństwo żywnościowe ludzi. Na posiedzeniu Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi postawiłem kwestię, czy Komisja Europejska nie powinna dokonać oceny celów traktatowych WPR i dokonać zmiany zapisów w związku z wprowadzaniem Zielonego Ładu.
Dobrym posunięciem będzie przewidywane wsparcie małych i średnich gospodarstw, które cechuje większa elastyczność, gdzie łatwiej wprowadzać tradycyjne metody produkcji, nie szkodzące środowisku. Krytycznie zaś oceniam zamiar obniżenia finansowania w drugim filarze WPR i przeniesienie na budżety krajowe wydatków na rozwój obszarów wiejskich. Na szczeblu rządowym, parlamentarnym, trzeba nadal prowadzić starania o wyrównanie dopłat bezpośrednich naszym rolnikom. Jak się zakończą? Czas pokaże.
W dużym stopniu zawdzięczamy Panu inicjatywę Programu Rozwoju Polski Wschodniej, dobrego instrumentu podciągania do wyższego poziomu gospodarczego
i społecznego zapóźnionych regionów. Co się dzieje, czy nowy Program na kolejną perspektywę finansową Unii zostanie zaakceptowany?
W obecnej perspektywie finansowej środki unijne w wysokości 2 mld euro są przeznaczane na rozwój innowacyjnej przedsiębiorczości, rozbudowę ekologicznych systemów transportu miejskiego, drogi, obwodnice oraz koleje. Województwa podlaskie i warmińsko - mazurskie skorzystały z wielu projektów inwestycyjnych na rzecz poprawy warunków życia, konkurencyjności firm czy lepszego wyposażenia uczelni wyższych. Założenia nowego Programu Polski Wschodniej zmierzają do dalszego rozwijania infrastruktury drogowej i kolejowej. Zabiegamy o środki na projekty ożywienia małych miast, które najbardziej ucierpiały po latach liberalnej polityki. Nowe technologie informacyjno – komunikacyjne, także dostęp do szerokopasmowego internetu, uzyskają finansowe wsparcie. Ponadto budowa, rozbudowa sieci gazowej i elektroenergetycznej. W sprawie uruchomienia nowego programu Polski Wschodniej rozmawiałem z panią komisarz ds. spójności Elisą Ferreira. Jeśli podejmiemy intensywne, wspólne działania w instytucjach unijnych, co w dużym stopniu zależy od marszałków wschodnich województw, to sukces będzie w zasięgu ręki.
Parlament Europejski zajmował się rzekomym naruszaniem praworządności w Polsce. Z ramienia Komisji wiceprzewodnicząca Vera Jourowa krytykowała ustawy sejmowe dotyczące reformy sądownictwa, dyscyplinowania rozpolitykowanych sędziów. W rezolucji znalazły się groźby o możliwości karania finansowego naszego kraju. Czy zgadza się Pan Poseł z opinią, że unijne gremia ostentacyjnie wkraczają w kompetencje suwerennego państwa polskiego?
Polacy naprawdę długo, ponosząc duże ofiary, walczyli o suwerenność Ojczyzny, żeby teraz rezygnować. Zwłaszcza, że traktaty unijne jasno wskazują na wyłączność kompetencji państw członkowskich odnośnie do ustroju sądów krajowych. Z ust atakujących Polskę posłów słyszało się często wierutne kłamstwa, słowa oszczerczej ignorancji i brak znajomości polskich reform. Do tych haniebnych ataków włączyli się aktywnie posłowie totalnej opozycji, niektórzy domagali się nawet sankcji finansowych. Dla mnie takie zachowanie jest pochodną postkolonialnej mentalności, kompleksów, które każą wzywać zagranicę do interwencji w obronie swoich interesów, w zaciekłej walce o odzyskanie władzy. Cóż zatem wspominać o patriotyzmie, o honorze Polaka? Przykre to i zasmucające.
Pamiętam, że wkrótce, kiedy Parlament Europejski rozpoczął obrady na sesjach plenarnych, zabierał Pan Poseł głos, kierował pisemne pytania. Również w Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Jakich spraw dotyczyły te wypowiedzi?
Jak łatwo można wywnioskować przeważnie zabierałem głos w sprawach istotnych dla rolnictwa, w kontekście Wspólnej Polityki Rolnej, biorąc po uwagę interesy rolnictwa polskiego. Jednak najpierw wspomnę apel do unijnych instytucji, by zrewidowano przepisy o warunkach przyznawania wiz Białorusinom, pragnącym robić zakupy na Podlasiu. Domagałem się wprowadzenia ściślejszej kontroli eksportu ukraińskiego zboża oraz drobiu, wyeliminowania nadużyć oraz ograniczenia bezcłowych kontyngentów do krajów unijnych. Kilka razy wskazywałem na potrzebę większego wsparcia i koordynacji działań w walce z afrykańskim pomorem świń. Protestowałem przeciwko kłamliwym pomówieniom jakoby Polska eksportowała drób zarażony wirusem ptasiej grypy.
Bywa niekiedy tak, że jak ktoś zdobędzie mandat do Parlamentu Europejskiego, to z poziomu Brukseli nie chce mu się już schodzić w teren, na spotkania z wyborcami. Pan jednak nie rezygnuje, chce być blisko ludzi, jak zawsze w całej wieloletniej działalności posła na sejm, ministra. Jakie były to spotkania dotąd, a jakie są w planie?
Nie zmieniam się pod tym względem. Bardzo sobie cenię takie spotkania i ludzi, którzy chcą ze mną porozmawiać, dzielić się wiedzą albo zwracają się z problemami, jakie ich dotyczą. Realizuję cykl konferencji w miastach powiatowych, odbyły się m. in. w Bielsku Podlaskim i Sejnach. Spotkania informacyjne zorganizuję we wszystkich powiatach. Zapoznaję mieszkańców woj. podlaskiego i warmińsko - mazurskiego z działalnością europarlamentu, z moją aktywnością oraz posłów grupy EKR. Omawiamy też priorytety rozwoju Polski Wschodniej. Brałem udział w wielu spotkaniach organizowanych przez izby rolnicze. Zawsze chętnie uczestniczę w uroczystościach patriotyczno - religijnych. Ponadto przyjmuję interesantów w białostockim biurze poselskim i w jego filiach.
Dziękuję Panie Pośle.
Krzysztof Jurgiel:
Poseł PiS do PE (EKR) od 2019 r.;
Poseł na Sejm RP od 1997 r.;
Członek sejmowej Komisji Rolnictwa
i Rozwoju Wsi od 1997 r.;
Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi
w latach 2005 – 2006 i 2015 – 2018.
Rozmawiał: Leszek Koleśnik
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie