
Pałacyk Lubomirskich w Białymstoku to jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli architektonicznych miasta. Położony przy ulicy Dojlidy 2, pałac jest świadkiem burzliwej historii, od czasów swojej świetności, przez upadki, aż po współczesne kontrowersje, które rzucają cień na jego przyszłość. Zbudowany w XVIII wieku jako rezydencja magnacka, dziś pałacyk staje się obiektem spekulacji i podejrzanych transakcji, a jego los budzi wiele pytań. Latem zaczął się jego remont. Ile potrwa, kiedy się zakończy? Same znaki zapytania...
Pałac, stylizowany na neorenesansową willę włoską, zyskał swojego obecnego właściciela w listopadzie 2020 roku, kiedy to spółka WGT Group nabyła go na licytacji komorniczej za 6,5 miliona złotych. Przez niemal cztery lata obiekt niszczał, a wszelkie zapowiedzi remontu pozostawały bez pokrycia. Dopiero niedawno teren został ogrodzony i rozpoczęto prace budowlane. Wnętrza przechodzą gruntowną metamorfozę, a pierwszymi widocznymi zmianami jest wymiana nadproży oraz częściowa wymiana stropów. Właściciel uzyskał już zgodę Miejskiego Konserwatora Zabytków na prowadzenie robót.
Historia pałacu, choć nazywanego nazwiskiem Lubomirskiego, jest znacznie bardziej złożona. Pałac został wzniesiony po 1856 roku przez zruszczonego Szweda, barona Aleksandra Kruzenszterna. To on nadał budynkowi obecny kształt i uporządkował otaczający go park. Zofia Rudygier, jego córka, która odziedziczyła majątek, spędzała w nim jednak niewiele czasu. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę i rezygnacji Zofii Rudygier z polskiego obywatelstwa, pałac przeszedł na własność państwa, a w 1922 roku został sprzedany księciu Jerzemu Rafałowi Lubomirskiemu. On również bywał w nim rzadko, skupiając się głównie na rozwijaniu sąsiedniego browaru.
Burzliwa historia pałacu nie kończy się na arystokratycznych rodach. W czasie II wojny światowej rezydował w nim szef niemieckiej administracji cywilnej Erich Koch, który dla własnego bezpieczeństwa dobudował schron. Po wojnie pałac przekazano szkole rolniczej, a następnie, w latach 90., miastu, które w 1998 roku sprzedało go za symboliczną kwotę Wyższej Szkole Administracji Publicznej (WSAP) z ogromną bonifikatą, pod warunkiem przeznaczenia go na cele edukacyjne. Cena była niebywale okazyjna: 160 tysięcy złotych za czterdziestoletnie użytkowanie wieczyste pod warunkiem, że będzie służył on celom edukacyjnym. Niestety, po bankructwie uczelni, pałac znów trafił na rynek, a cel edukacyjny przestał być wiążący. O tym jak trafił w ręce byłej minister edukacji i europosłanki Barbary Kudryckiej (związanej z PO) i jak miasto marnowało szanse na na odzyskanie obiektu obszernie pisaliśmy TUTAJ. Dość powiedzieć, że obecny właściciel czyli spółka WGT Group kupiła go za bezcen (6,5 mln zł w porównaniu do ceny kilka lat wcześniej sięgającej kilkunastu milionów). W tym samym czasie miasto Białystok - oszczędzające i biedne - wydało ponad 18 mln zł na zakup nowego budynku WSAP, w który teraz musi wsadzić kilkadziesiąt milionów na remont. Czy to ma sens? A to zostawiam ocenie Czytających.
Historia pałacu rodzi pytania o gospodarność władz miasta. W 2014 roku, zanim WSAP zbankrutował, miasto po cichu przekazało uczelni wieczyste użytkowanie na własność, za co, jak można wyczytać z ksiąg wieczystych, zapłaciła ona nieco ponad pół miliona złotych. Co więcej, w 2020 roku miasto nie przystąpiło do licytacji, choć mogło odkupić pałac za 6,5 miliona złotych. Zamiast tego, kilka lat później wydało 18 milionów złotych na zakup innych budynków WSAP-u, które mają stać się nowym magistratem. O sprawie pisaliśmy jeszcze w 2019 roku TUTAJ
Rozpoczęty remont, choć długo wyczekiwany, budzi więc kontrowersje. Chociaż prace nadzoruje konserwator zabytków, to pałac ostatecznie straci swój edukacyjny charakter, który był podstawą jego sprzedaży za symboliczną kwotę. Przeznaczenie go na hotel i restaurację to z pewnością szansa na ocalenie zabytku, ale jednocześnie gorzki finał dla jego historii i celów, do których pierwotnie miał służyć.
W maju pytaliśmy prezydenta Tadeusza Truskolaskiego o sens jego inwestycyjnych decyzji w Dojlidach, które mają wyjątkowego wręcz pecha do tego akurat włodarza miasta Białystok. Napisałem wtedy:
To nie jedyna dziwna decyzja Tadeusza Truskolaskiego w ostatnich latach. Czy czepiam się jej? Ależ nie. Wszyscy wiemy, że to był po prostu świetny interes. Pytam jedynie czyj interes.
Pytanie jest nadal aktualne!
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie