
Pan Roman. W pawilonach przy ulicy Bema prowadzi sklep z farbami i artykułami malarskimi. Mają świetne wałki do graffiti.
- W przyszłym miesiącu zamykamy – mówi. – 5o lat tu pracowałem. Najpierw teść prowadził. W 1970 my z Żoną zaczęliśmy tu sprzedawać.
- Ile miał Pan wówczas lat? – pytam.
- Teraz mam 73 – odpowiada Pan Roman. – Tu w sklepie tylko dorabiałem. Bo pieniądze zarabiałem grając w Cristalu.
- O! Na czym Pan grał? – pytam. – I jak się zespół nazywał?
- Grałem na gitarze basowej – odpowiada Pan Roman. – Nazwy żadnej nie mieliśmy. Ale porządni muzycy tam grali. Jurek Tomzik na przykład. Ja też po szkole średniej byłem. Klasa kontrabasu. W orkiestrze kameralnej nawet grałem. Ale pewnego dnia Żona powiedziała, albo ja, albo gitara. I wybrałem rodzinę. Teraz dopiero do gitary wracam. Gram w dwóch zespołach. Kapela Czarnoleska i Bojarskie Dinozaury.
- Kiedy było najwięcej klientów? – pytam.
- Jak naprzeciwko działał bazar – odpowiada pan Roman. – I hala mięsna. W czwartki takie tłumy były, że się przejść nie dało. Teraz na podłodze lastryko, ale wcześniej był beton. To przy drzwiach wgłębienie było. Od ciągłego klientów chodzenia. Teraz nie ma bazaru, za to galerie handlowe są. Tu w pawilonach ludzi jak na lekarstwo.
- I co na emeryturę Pan idzie? – pytam. – A syn? Bo syn tu też przecież czasem z panem sprzedaje.
- Syn też na gitarze gra – odpowiada pan Roman. – I na bębnach. No cóż. Będzie musiał sobie inne zajęcie znaleźć. Drugi syn w Szkocji pracuje. Przy Wesołej mieszkał, chciał dom rozbudować, to nie pozwolili. Że będzie szkołę zasłaniał. Syn się wkurzył i do Szkocji pojechał. Z żoną. Już tam parę lat mieszkają. Teraz w tym miejscu budują blok.
- Panie Romanie, żeby tak na smutno nie kończyć, to jeszcze o te kapele zapytam. Gracie swoje kawałki czy covery?
- Własne – roześmiał się Pan Roman. – Tylko własne!
(Wojciech Koronkiewicz)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie