Samorząd białostocki poniósł koszty w związku z reformą szkolnictwa, która weszła od tego roku szkolnego. Radni Platformy Obywatelskiej będą najpierw pytać prezydenta Białegostoku, ile dokładnie pieniędzy z budżetu miasta trzeba było dołożyć, aby sprostać nowym wymogom i programom nauczania. Będą także chcieli zwrotu z budżetu państwa tych pieniędzy do miejskiej kasy.
Z wyliczeń radnych Platformy Obywatelskiej wynika, że około 5 milionów złotych mogło kosztować podatników przygotowanie białostockich szkół do nowego roku szkolnego. Ma to związek z reformą, która została wprowadzona od tego roku. Jak wiadomo, nie ma już gimnazjów, zaś programy szkolne, ale też i całą infrastrukturę, należało przygotować do nowych potrzeb.
- Chciałem znaleźć jakieś uzasadnienie dla tego typu wydatków. Ale nic nie znalazłem. Zastanawiałem się, jakie to może mieć znaczenie dla uczniów, ale same negatywne punkty mi się wyświetlały. Mniej miejsc w gorszych warunkach, więcej nauki, komfort uczenia się się pogorszył. Jeśli chodzi o wyniki w nauce, to mieliśmy świetne. Pamiętam taki raport sprzed roku, gdzie Polska awansowała chyba w ciągu ostatnich sześciu lat z dwudziestego któregoś miejsca, na siódme w tym roku – mówił radny PO – Marek Chojnowski.
Platforma Obywatelska chwaliła poprzedni system, a zwłaszcza funkcjonowanie gimnazjów. Uważa, że to właśnie stworzenie gimnazjów przyniosło pozytywne wyniki w ocenie polskiej edukacji. Obecny system nauczania został oceniony przez radnych PO zaledwie po kilku dniach od wdrożenia. I ta ocena już nie wygląda dobrze. Przynajmniej tak można sądzić po słowach radnego Chojnowskiego.
- Czyli komfort uczenia się zmniejszy. Efekty nauczania są osiągnięte dzięki gimnazjom i tu trudno się spodziewać, żeby były lepsze, skoro za poprzedniego systemu, kiedy była szkoła bez gimnazjów, to byliśmy na dwudziestym którymś tam miejscu, a teraz wylądowaliśmy na siódmym, ósmym – dodawał radny Chojnowski.
Radni nie wiedzą i nie rozumieją tego, skąd wzięły się tak duże koszty przygotowania szkół do nowego roku szkolnego. Podkreślają, że nauczycielom przecież pensje nie wzrosły, a na dodatek będą musieli pracować na kilku etatach, by godnie zarobić. Samorząd białostocki z własnych środków przygotował szkoły, zostali przeszkoleni nauczyciele, zaopatrzono placówki w niezbędne pomoce naukowe, więc radni PO chcą wiedzieć, jak dokładnie kształtują się dodatkowe koszty w oświacie w bieżącym roku szkolnym. Z tego względu chcą na najbliższej sesji Rady Miasta wezwać prezydenta Białegostoku do udzielenia informacji na ten temat.
Radni Platformy chcą usłyszeć od prezydenta Białegostoku konkretne dane dotyczące wydatków na oświatę w Białymstoku, ale także chcą dowiedzieć się, czy dzieci będą uczyły się dwuzmianowo, do późnych godzin wieczornych.
- Jeśli ktoś ma się uczyć do godziny 18.00, to ja stwierdzam, że chyba nie o to chodziło w reformie, że to jest krok w szalonym kierunku. Śmiem twierdzić, jako pedagog, że dziecko mało się czego nauczy. Czy prawdą jest, że uczniowie siódmej klasy nie są w stanie zdobyć wszystkich podręczników? – chce wiedzieć radny PO Maciej Biernacki.
Politycy PO przypominają, że publicznie padła obietnica minister edukacji, iż gminom będą zwrócone koszty poniesione na edukację w związku z reformą szkolnictwa. Będą żądać od prezydenta Białegostoku, by wystąpił o zwrot poniesionych wydatków na ten cel z budżetu państwa. Te miliony – zdaniem radnych PO – mogą posłużyć przecież wkładom własnym na inwestycje w naszym mieście.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie