Reklama

Płatne parkowanie po nowemu: magistrat jak pies ogrodnika. Ile było bezprawnie pobranych mandatów?

Pisaliśmy o uchwale Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie pobierania opłat za parkowanie w miejscach nieoznaczonych jako płatne miejsca postojowe. To dziś ciąg dalszy tego wątku. Przypomnijmy kilka dni temu Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że samorządy mogą pobierać opłat za parkowanie w tak zwanych strefach płatnego parkowania wyłącznie tam, gdzie postój odbywa się w oznaczonych miejscach postojowych. Tam gdzie takich oznaczeń brak tam poboru opłat być nie powinno.

Na początek niespodzianka numer jeden: zdaniem białostockiego magistratu uchwała NSA nie jest dla niego wiążąca. A przynajmniej tak wynika ze słów Urszuli Boublej, która w "Kurierze Porannym" tak odniosła się do parkingowej uchwały:

- Uchwała w żaden sposób nas nie wiąże. Zastosujemy się jednak do jej treści - mówiła przedstawicielka magistratu.

Nie jest to specjalnie zaskakujące: białostocki magistrat od zawsze wyniośle ignoruje niewygodne dla niego fakty w tym decyzje sądu. Przykład tego to chociażby wciąż nieodbudowany parking przy Promenadzie na Jaroszówce (o sprawie pisaliśmy niedawno).

Nas zaciekawiło co konkretnie oznacza deklaracja białostockiego magistratu, że zechce stosować się do uchwał Naczelnego Sądu Administracyjnego (zgodnie z prawem ciągle jeszcze najwyższej instancji w sprawach administracyjnych). Konkretnie interesowało nas co ta uchwała będzie oznaczała dla przeciętnego Kowalskiego, białostockiego kierowcy. Czy oznacza to, że będzie mógł parkować na miejsach nieoznaczonych jako płatny parking? I jak taki parking - zgodnie z prawem powinien być oznaczony? Zgodnie z przepisami (kodeks drogowy i inne) miejsca postojowe wyznaczane są przez DWA rodzaje znaków: pionowe (stojące) i poziome. Brak jednego z nich stawia pod znakiem zapytania prawidłowość oznaczania, a co za tym idzie legalność poboru. Dotąd magistrat lekceważył sobie ten przepis uznając, że wystarczy cokolwiek postawić przy miejscach parkowania i uznając, że powstawienie parkometru i wysłanie kontrolerów to wystarczający wysiłek w organizacji strefy parkowania.

Co zdarzy się zatem gdy Kowalski zaparkuje na miejscu oznaczonym znakami poziomymi i pionowymi? Sprawa jest jasna - musi wnieść opłatę. Jeżeli jednak samochód zostawi w tej samej strefie, ale na miejscu nieoznakowanym to nie wolno mu naliczać opłat za parkowanie. I co ciekawe: do ewentualnego mandatu karnego na zaparkowanie na niedozwolonym miejscu magistrat nie może doliczyć opłaty za parkowanie. I teraz ciekawostka: jest w mieście sporo miejsc gdzie można zostawić samochód i nie grozi za to mandat. Przykład najbardziej oczywisty: ulica Warszawska - vis a vis Poczty. Chodniki na początku ulicy Włókienniczej, Odeskiej, Krakowskiej itp. Tutaj kierowcom nie grozi ani mandat ani opłata za parkowanie. Tymczasem magistrat (i niektórzy radni) uparcie dowodzili, że brak pionowych znaków w niczym nie przeszkadza. Co więcej urzędnicy ze Słonimskiej byli zdania, że za każdy pojazd zaparkowany w Strefie Płatnego Parkowania powinna być uiszczona zapłata.

Co dokładnie mówi Naczelny Sąd Administracyjny w tej sprawie: „ustalenie strefy płatnego parkowania" i „wyznaczenie miejsc płatnego postoju" nie są pojęciami tożsamymi! Zdaniem NSA dowodzi tego zastosowanie wskazanych powyżej pojęć rozdzielnie oraz  rozdzielenie kompetencji do ich wyznaczania pomiędzy różne podmioty oznacza, że ustalenie strefy nie jest równoznaczne z wyznaczeniem miejsca płatnego parkowania. Zdaniem NSA oznacza to, że nie cały obszar strefy jest miejscem, gdzie pobiera się opłaty za parkowanie. Sąd zaznaczył też, że płatne miejsca postojowe co do zasady powinny być wyznaczone jednymi i drugimi znakami (zarówno pionowymi i poziomymi). Ponadto sędziowie rozróżnili ich funkcje: pionowe informują o sposobie korzystania z drogi i NSA uznał, że są za wystarczające do wyznaczenia płatnego miejsca postojowego. Takiej roli w ocenie NSA samodzielnie nie spełniają zaś znaki poziome, czyli linie (nie przesądzają o tym, że za parkowanie trzeba będzie zapłacić).

Co zamierza z tym faktem zrobić białostocki magistrat? Chwilowo nic, bo nie ma jeszcze pojęcia ile takich miejsc jest ani gdzie one są. Na Słonimskiej są jednak poważnie rozważane pomysły uniemożliwienia parkowania w takich miejscach dla kierowców poprzez powstawienie ogrodzeń i słupków w miejscach, gdzie nie zdoła oznaczyć jako miejsc do parkowania. Trochę przypomina to zachowanie psa ogrodnika, co jest o tyle dziwne, że parkingów w centrum miast jest jak na lekarstwo.

- To kompletnie bez sensu. Parkingów jest za mało, a urząd miasta zamierza jeszcze zmniejszać liczbę miejsc postojowych - denerwuje się Marek Chojnowski, radny PiS.

Potwierdza, że radni PiS chcą wystąpić do prezydenta z pytaniem czy zamierza przeprowadzić kwerendę ile nieoznaczonych miejsc parkingowych jest w strefie płatnego parkowania i ile miejsc zamierza zlikwidować.

- Jesteśmy na etapie planowania budżetu i uważam, że powinniśmy też wiedzieć czy nie należy zwiększyć kwot przeznaczonych na odszkodowania o sumy dla kierowców, którzy w ramach wyroku NSA wystąpią o bezpodstawnie pobrane mandaty i opłaty. Magistrat powinien mieć zewidencjonowane, gdzie wystawiono opłaty i porównać z danymi z kwerendy - mówi Chojnowski.

Magistrat ma też zgryz co zrobić z samochodami zaparkowanymi w miejscach, gdzie nie ma żadnych oznaczeń (blisko skrzyżowań, na parkingach, w niewielkich uliczkach). Kontrolerzy nie mają uprawnień, aby ukarać źle zaparkowany pojazd mandatem, podobnie jak i Straż Miejska. Czy magistrat będzie walcząc z bezpłatnym parkowaniem zacznie bawić się w donosiciela powiadamiając o tym policję nie udało się nam ustalić. Z pewnością urzędnicy mają spory zgryz... bo podstaw do naliczania opłat nie ma. A ewentualne mandaty i tak nie trafią do miejskiej kasy.

Uchwała NSA z jednej strony pokazuje, że białostocki magistrat żył dotąd w alternatywnym świecie. Z drugiej może być kiepską wiadomością dla kierowców, którzy zechcą zaparkować w centrum. Jeśli prezydent i jego aparat urzędniczy nie znajdą sposobu jak oznaczyć miejsca dozwolone do parkowania, które nie są parkingami to realne jest ich zablokowanie, tak by kierowcy nie mogli tam stawać. W ten sposób dramatycznie nędzne pod względem parkowania centrum stanie się miejsce jeszcze mniej przyjaznym.

(Przemysław Sarosiek/ Foto: ASM)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2017-10-19 11:18:16

    Radny Chojnowski albo ma rozdwojenie jaźni, albo jest jak chorągiewka na wietrze. Raz nie ma zdania w sprawie tej strefy, a raz jest z mieszkańcami, którzy punktują Urząd Miasta. Takie zachowanie jest infantylne. A może to czyste wyrachowanie?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2017-10-19 11:57:46

    Mam kilka pytań. Czy teraz radni przeproszą to stowarzyszenie, które od paru lat mówiło to, co teraz Sąd? Dlaczego niektórzy radni teraz tak stanowczo i głośno mówią o tej strefie płatnego postoju, tak mocno biorą w obronę mieszkańców? Przecież przepisy się nie zmieniły. Jezeli przepisy się nie zmieniły, to może radni nauczyli się czytać ze zrozumieniem? Czyżby zmieniły się poglądy i zaczynają obietnice w związku z przyszłorocznymi wyborami?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Batu - niezalogowany 2017-10-20 10:39:56

    Znieść opłaty a problem sam się rozwiąże. Tworzymy coś takiego a potem bohatersko z nim walczymy. W tej heroicznej walce prym wiodą oczywiście politycy i samorządowcy bo przecież po to ich mamy. No właśnie!, może mamy za mało radnych, wraz ze wzrostem ich liczby mielibyśmy więcej pomysłów na opodatkowanie mieszkańca, więcej pomysłów na ściągnięcie tychże (np. parkometry), mniejsze bezrobocie, tematy dziennikarzom również by się nie kończyły;)

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do