Reklama

Po co wiernym szeptucha?



Kościół od wielu lat przywołuje wiernych do pozostawania w jednej wierze. Podczas kazań i rekolekcji księża przestrzegają przed szarlatanami i wróżkami. Prawdziwy wierny, szeptuchy powinien mijać z daleka.

Białystok i okolice słynne są z tego, że mieszkają tu ludzie zabobonni. Okadzanie piołunem dziecka o nadmiernej pobudliwości lub zakładanie mu ochronnych niteczek przed rzuceniem uroku przez niedobre kobiety, to rzeczy, które nikogo tu nie dziwią. Jedno z najsłynniejszych miejsc, do których chyba większość miała okazję się udać lub przynajmniej słyszeć o nim od rodziców lub znajomych, to słynna Orla. Przyjmuje tam niezmiennie od lat babka, która potrafi wyleczyć cug i inne dolegliwości.

Mimo, że kościół stara się jak może by ludzie zaprzestali korzystania z tego typu osobistości, zdarza się, że sami księża też potrafią pojechać w potrzebie. Ksiądz Jan, z jednej, z białostockich parafii jeździ do babki z Orli regularnie.

- Ona tam nic złego nie robi. Pomodli się razem ze mną i tyle. Ona po swojemu, ja po swojemu (szeptucha z Orli jest prawosławna – przyp. Red.) ale przecież modlitwa to modlitwa. Pomogła mi nieraz. Przyznaję, że nie mówię swoim parafianom, że tam jeżdżę. Babce orleańskiej, jak ją nazywam, też nie mówię, kim jestem. Jeżdżę tam zawsze bez sutanny. – Nie chce nam powiedzieć, dlaczego nie przyznaje się do własnej tożsamości.

- Nie ma znaczenia kim jestem. Pomogła mi z bólami górnej części kręgosłupa i z chorobą skórną. Leki nie pomagały, a ona modlitwą i ziołami dała radę.

W kościele, podczas cudu uzdrowienia, czy u szeptuchy podczas seansu uzdrawiającego, nikt nie otrzymuje gwarancji wyleczenia na zawsze. Na razie są chętni do chodzenia i tu, i tu. Można się tylko domyślić, że ludzie uważają, że jeśli jedno nie pomoże, zawsze zostaje jeszcze to drugie.

 

Kalina
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do