Reklama

Po dwóch latach wraca dyskusja o wytrzeźwiałkę

Radni z prezydentem i urzędnikami od jesieni 2015 roku rozmawiają o możliwości likwidacji Izby Wytrzeźwień w Białymstoku. Od dwóch lat ustalono tyle, że… co roku trzeba o niej rozmawiać. A koszty utrzymania drogiego „hotelu” dla osób pod wpływem alkoholu, nie zmniejszyły się. Nadal wytrzeźwiałka kosztuje podatników ponad 2 miliony rocznie.

- Trwają prace nad zmianą formuły funkcjonowania Izby Wytrzeźwień w Białymstoku. Głównym problemem jest to, że trzeba zapewnić opiekę nad osobami nietrzeźwymi, głównie nad ludźmi bezdomnymi. Prowadzimy teraz rozmowy z kilkoma organizacjami i być może w przyszłym roku wypracowana zostanie ta inna, nowa formuła – wyjaśniał radnym Adam Kurluta, szef Departamentu Spraw Społecznych.

Z tym, że wyjaśniał to radnym w listopadzie, ale ubiegłego roku. Od tego czasu wiele się nie zmieniło. W zasadzie nic się nie zmieniło. Nie wybrano i nie ustalono żadnej nowej formuły, choć minął już rok od czasu, kiedy padły ze strony urzędu zapewnienia, że coś być może da się z tym „przybytkiem” zrobić.

Na razie zrobiono tyle, że ponownie został wpisany do budżetu miasta z kosztem nie mniejszym, niż był w latach poprzednich. W dalszym ciągu opieka nad osobami nietrzeźwymi będzie kosztowała podatników Białegostoku ponad dwa miliony. A przynajmniej taka suma jest przewidziana w projekcie budżetu na przyszły rok. Dyskusję teraz wywołał radny Dariusz Wasilewski, który uważa, że Izbę Wytrzeźwień należy zlikwidować, a pijane osoby przewozić do szpitali.

Nie jest to pomysł ani nowy, ani tym bardziej nowatorski. Bo identyczny pomysł, ale już dwa lata temu miał radny Platformy Obywatelskiej – Marek Chojnowski. Podczas posiedzenia Rady Miasta przekonywał, że nietrzeźwych można odwieźć na Szpitalny Oddział Ratunkowy, bo tam zajmą się takim człowiekiem nie gorzej niżeli w placówce przy ulicy Zaściańskiej.

- Izbę Wytrzeźwień można porównać do szpitalnej Izby Przyjęć. Znaczna część osób pod wpływem alkoholu finalnie i tak ląduje na izbie przyjęć, a nie w izbie wytrzeźwień, na utrzymanie której płacimy zbyt duże pieniądze – mówił dwa lata temu radny Platformy Obywatelskiej Marek Chojnowski.

- Radny podpisze zobowiązanie, że bierze pełną odpowiedzialność za tych, którzy będą akurat nietrzeźwi i coś im się stanie, bo na przykład nie przyjedzie karetka – to już odpowiedź Tadeusza Truskolaskiego, ale radnemu Wasilewskiemu z tego roku.

Jak widać debata publiczna, mimo upływu lat, się nie zmieniła. Nie zmieniła się także formuła prowadzenia placówki, ani duży koszt jej utrzymania. Radni raczej nie będą od przyszłego roku likwidować Izby Wytrzeźwień. Jak dodawał radny Piotr Jankowski, byłoby to nieodpowiedzialne. Do końca roku zostały zaledwie niespełna trzy tygodnie. A o innym miejscu nikt nie zdecydował i raczej nie zdecyduje w tak krótkim czasie.

- Mamy za mało czasu, żeby teraz decydować o likwidacji Izby Wytrzeźwień. Nie można z dnia na dzień pozbawić ludzi pracy, i tych, którzy trafiają do miejsca, w którym otrzymują pomoc – mówił radny Jankowski.

W różnych miastach w Polsce Izby Wytrzeźwień są prowadzone przez organizacje pozarządowe, które jednocześnie realizują programy profilaktyczne wobec osób nadużywających alkoholu. W Białymstoku póki co trwa co roku ta sama dyskusja, która kończy się tym samym skutkiem – zostaje po staremu.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: pixabay.com/ homeless)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do