
Ostatnio dziennikarze RMF FM MAXX pochwalili władze województwa podlaskiego za wprowadzenie rozwiązań na rzecz turystyki... Konkretnie chodzi o dopłaty do co najmniej dwóch noclegów - o ile ktoś przyjeżdża spoza województwa. Dziennikarze powiedzieli tylko, że pomysł bomba tylko, że to za mało pieniędzy i trochę szkoda, że ludzie z województwa podlaskiego nie będą mogli skorzystać, bo przecież oni mają najbliżej. Turysta z Białegostoku w Krynkach, Augustowie czy Białowieży to przecież dalej (chyba?) turysta. No cóż... Pomysł rzeczywiście. fajny, ale szkoda że to tylko bujda.
Dziennikarze chwalą, a zarząd kwiczy ze szczęścia
Dopłaty do co najmniej dwóch noclegów w naszym regionie dla osób spoza województwa podlaskiego – taki jest pomysł zarządu województwa podlaskiego dla ratowania branży turystycznej. To - z grubsza - pomysł, który prezentowaliśmy w listopadzie pod nazwą bon turystyczny. Napisaliśmy wówczas:
"Roczny koszt programu wyliczony został wstępnie na 13 milionów złotych, dzięki którym sfinansowane zostałoby (wedle symulacji) do 30 tysięcy noclegów. Gdyby program ruszył od kwietnia 2025 roku to podlaska branża turystyczna dostałaby jasny sygnał, że otrzyma konkretne wsparcie".
Apelowaliśmy wówczas do radnych, żeby chociaż o tym podyskutowali. Wniosek został ostatecznie zgłoszony do budżetu województwa podlaskiego - jako poprawka opozycji - przez Artura Kosickiego, byłego marszałka województwa i szefa klubu PiS w Sejmiku. Przeznaczył na ten cel 3 miliony i byłby to chyba tylko pilotaż, bo my proponowaliśmy kilka razy więcej licząc, że będzie to od razu realna pomysł. No, ale nawet w skali mikro byłoby to jakieś wsparcie. Ale rządząca koalicja i tak odrzuciła także ten )skromniejszy niż redakcyjny) wniosek Kosickiego i ustami radnego Karola Pileckiego kazała być opozycji wdzięczna, że to zrobiła. Nazwano to gestem dobrej woli wobec opozycyjnego PiS. Nie wiedzieliśmy, że PiS równa się branża turystyczna. Myśleliśmy dotąd, że to jednak chodzi o przedsiębiorców. A ci - zwłaszcza z okolic Hajnówki - PiS-u raczej nie kochają. No, ale co my wiemy. Widać PSL-owi (to jego tereny wyborcze) to nie przeszkadza, bo karnie podniósł rękę. Pilecki dodał, że rządzącą większość dorzuca jednak 1,5 miliona dla Podlaskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej Na co? Na wsparcie dla branży turystycznej. Jakie? Oj nie czepiajcie się, jest fajnie! W końcu rządzą nami światli demokraci z mądrością wypisaną na twarzach. Nic to, że Kosicki przedstawił w zarysie założenia do zasad udzielania dotacji i wyliczenia. Władza - jak to ona - wie lepiej i będzie wymyślała wszystko od nowa.
Skąd dziennikarze z radia wzięli ten pomysł o 2 milionach i pomyśle zarządu województwa podlaskiego? Prawdopodobnie z którejś konferencji prasowej, gdzie członkowie zarządu opowiadali o swoich pomysłach na ratowanie turystyki w regionie. No i z konkretnej decyzji budżetowej o przekazaniu 1,5 miliona dla PROT-u. Tyle, że pomysł wsparcia przedsiębiorców zakładał przekazanie pieniędzy na dopłaty do noclegu bezpośrednio do organizatorów noclegów - bez kosztowanego pośrednictwa. Gość rezerwuje co najmniej dwa noclegi, wynajmujący przesyła rezerwację do Urzędu Marszałkowskiego, a ten - po potwierdzeniu pobytu - przelewa na konto przedsiębiorcy wartość zrealizowanego bonu turystycznego od takiego gościa. Proste? Jak konstrukcja cepa.
Jak spieprzyć prosty pomysł? Oni to potrafią!
Jak ubrać to w przepisy wykonawcze? Urząd Marszałkowski ma tysiące urzędników, departamenty prawne, finansowe i informatyczne i wymyślał już zasady nie takich skomplikowane operacji jak bon. W czasach COVID-19 rozdano miliony dotacji, rozpatrzono tysiące wniosków, stworzono nowe generatory. Są tam urzędnicy z doświadczeniem. No i realizując to działanie urząd nie wygenerowałaby dodatkowe kosztów, bo wystarczyłoby dokonać tylko zmian organizacyjnych lub zlecić to departamentowi, który w województwie zajmuje się turystyką. Niestety to było za proste, więc należało skomplikować sprawę. No i UMWP przekaże pieniądze dla PROT-u, który nie ma ani informatyków, ani prawników, ani sztabu księgowych, ani generatora wniosków ani doświadczenia. Dodatkowo PROT będzie musiał bawić się w sprawozdawczość, bo skoro z samorządu popłyną pieniądze na podstawie umowy to trzeba to zorganizować. Potrzebna będzie nowa umowa, sposób rozliczenia, wskaźniki> Wymyślenie tego potrwa kilka tygodni. A zasady podziału bonu? A to już problem PROT-u, w którym pracuje kilkanaście osób. Będzie on musiał sam przygotować wszystko wynajmując prawników, informatyków itp. lub zlecając komuś odpłatnie te zadanie i rękoma kilku osób rozdzielić kilka tysięcy bonów. Nie wiem jaki będzie koszt takiego przedsięwzięcia, ale szacuję, że tak z 10 procent całej wartości trzeba będzie wydać na dodatkowe etaty i usługi. W efekcie z 1,5 milionów zostanie 1,2. Będzie to wymagało długich przygotować więc program ruszy gdzieś tak w drugim kwartale (i jest to wersja optymistyczna). A czy mógłby wcześniej? Mógłby, gdyby Urząd chciał zrealizować to sam, do czego ma siły, środki i ludzi. Ale po co?
Turystyczne krzesło elektryczne
Rzecz w tym, że program - nawet jak na pilotaż - skończy się równie szybko co się zacznie. Dlaczego? A już wyjaśniam. Załóżmy optymistycznie, że jednak na ten bon zostanie wydane całe 1,5 miliony. Jeżeli dopłata ma wynosić 400 zł na jednego gościa to znaczy, że skorzysta z niego 3750 osób. Dokładnie tylu turystów więcej - zdaniem światłych członków zarządu województwa - uratuje podlaską turystykę. No to niespodzianka: dane z PROT-u to 579,7 tysięcy noclegów w podlaskim i to wynik z roku 2023 uznawanego za jeden z gorszych. W 2024 było mniej niż połowa tej liczby - tak donoszą Lokalne Organizacje Turystyczne. Ale nawet te 30 tysięcy noclegów, które proponowaliśmy, byłoby kroplówką w tej sytuacji. Tymczasem 3750 to niestety nawet nie kroplówka - to leczenie paliatywne, żeby podlaska turystyka umarła bez lamentów przeszkadzających lokalnym politykom PO i PSL pławić się we własnej zajebistości. I oczekiwać, że ludkowie z branży turystycznej pełni wdzięczności polecą głosować na nich, bo przecież takie ludzkie z nich paniska. Ten program w tej wersji ma tyle wspólnego z pomocą krzesło z krzesłem elektrycznym. Oba to meble, ale zastosowanie jakże inne.
Tak, wiem. To co napisałem jest złośliwe. Ale nawet w kilku procentach nie jest tak złośliwe jak to dziwaczne niby-wsparcie, które podobno ma uratować branżę turystyczną. To co robią władze województwa można porównać z tym, że tonącemu macha się kołem ratunkowym przed nosem zamiast go rzucić. Albo jednak rzucić mu papierową atrapę tego koła spodziewając się, że jakoś da radę i jeszcze będzie wdzięczny za pomoc. Bo innej pomocy dla lokalnej turystyki brak, a rządowe propozycje niskooprocentowanych pożyczek na kilka lat, które będzie można kiedyś umorzyć to głupi żart. Dlaczego? Odpowiem słowami właściciela małego hotelu w Hajnówce (dane do wiadomości redakcji).
- Ja już jadę na kredycie. Jako zabezpieczenie musiałem zastawić nawet własny dom i samochód. Nie mam zdolności kredytowej więc jak mi dadzą tą pożyczkę - niechby nawet umarzalną? Nerkę mam dać pod zastaw czy może płuca? - pytał rozemocjonowany, gdy rozmawialiśmy o propozycji minister Pełczyńskiej-Nałęcz.
Przy okazji - obietnica organizacji konkursów na innowacje lub poprawę konkurencyjności energetycznej dla lokalnej turystyki - to też drwina. Bo problem z turystyką jest taki, że ludzie nie mają pieniędzy na przeżycie. Propozycja: wydajcie dodatkowo kasę na coś co jest wam teraz zbędne, a my się dołożymy jest świństwem. A argument, że statystyka nie wykazuje dramatu w branży turystycznej, bo padło tyle samo firm co w latach ubiegłych jest bezczelnością. Przedsiębiorcy są sami sobie winni, bo nie bankrutują - mówi rząd. Nawet nie chce się tego komentować takie to głupie.
1,5 miliona - to nawet nie kroplówka
A czy te1,5 miliony to dużo? Odpowiem cyframi: w czasie COVID-19 na bon turystyczny przeznaczony tylko na dzieci podlasianie wydali 77 milionów złotych. Słownie: siedemdziesiąt siedem milionów. Ja nie oczekuję aż takiego wsparcia dla padających przedsiębiorstw turystycznych, ale gdy marszałek Łukasz Prokorym ogłasza własną wspaniałość mówiąc jak gigantyczny będzie budżet - prawie 1,5 miliarda złotych ma mieć województwo na rok 2025 - to propozycja wsparcia turystyki jest kwotą 1,5 miliona jest żartem. Dodam, że województwo na swoją własną promocję wyda kilkanaście razy więcej. Kwota wsparcia turystyki to mniej niż pieniądze, które zarząd przeznaczy na catering i zakup turystycznych gadżetów. Koszty strony internetowej podlaskie.eu to także większy koszt niż to wsparcie dla turystyki, a obsługa prac Sejmiku kosztuje drożej niż pieniądze przekazane dla PROT-u. Nie wierzycie? To zajrzyjcie do budżetu województwa.
Przypomnę tylko, że na promocję turystyczną województwa podlaskiego minister Sławomir Nitras wydał już kilka milionów latem ubiegłego roku. To znaczy dał kasę dla TVP Info w likwidacji na ten cel, ale efektów nie widać. Patrząc na wyniki oglądalności tej stacji, to mało kto w ogóle miał szansę się dowiedzieć o tym, że Podlasie warto odwiedzić. Kandydat na turystę nie dowiedział się, że mimo strefy buforowej w podlaskim jest bezpiecznie, jest smacznie i w ogóle jakie mamy tu atrakcje.
Spadek osób odwiedzających atrakcje turystyczne w podlaskim w roku 2024 sięgnął w niektórych miejscach aż 75 procent. I to porównując go tylko do słabego przecież roku 2023, gdy strefa buforowa zamknęła część województwa! Pomoc rządu to jak na razie miliony przekazane do publicznej telewizji przez ministra Nitrasa. W tym samym czasie ten sam rząd wysyła sms-y do turystów wjeźdżających w podlaskiej ostrzegając, żeby uważać bo tu niebezpiecznie. Promocja level master nieprawdaż? Jest i inna świetna promka: hasło promocyjne "Bezpieczne Podlasie" to także nazwa operacji, w której ściągnięto do regionu dziesiątki tysięcy żołnierzy. Pewnie dlatego, żeby turysta miał pełną świadomość, że jazda w tereny zmilitaryzowane to dowód na jego bezpieczeństwo. Dlaczego tak głupio wyszło? A to proszę spytać autorów: ministra Kosiniaka-Kamysza i ministra Nitrasa. To ich wspólne dzieło.
Podsumujmy: na ratunek turystyce rządzący województwem radni PO-PSL plus para odszczepieńców z PiS przeznaczyła 1,5 miliona złotych, które przekazano organizacji turystycznej. Nic nie wiadomo, czy to będzie bon, czy będzie dotyczył wszystkich noclegów, gdzie go można wydać oraz kto i jak będzie wybierał gdzie można go wydać. Nie wiadomo według jakich kryteriów będą wyznaczani odbiorcy bonów. Nie ma pomysłu na to, czy środki będą rozdysponowane przez biura turystyczne, czy w jakikolwiek inny sposób. Nie wiadomo też co się zdarzy, gdy po kilku tygodniach środki się wyczerpią, a turyści dalej będą napływać.
Wiecie co szanowny zarządzie i szanowna większości sejmikowa? Bujajcie się z taką pomocą. Bo - jak powiedział znajomy przedsiębiorca turystyczny z podlaskiego:
- Strzeż nas Boże od takich przyjaciół, to z wrogami jakoś sobie poradzę. Napluto mi w twarz i jeszcze każą być wdzięcznym.
Lepiej tego już nie spuentuję.
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie