Ludzki debilizm nie zna granic. Dowodem tego telefon, jaki wykonał pewien mieszkaniec Wolverhampton. A którego nagranie brytyjska policja upubliczniła.
Mężczyzna zadzwonił pod alarmowy numer 999. Kiedy zgłosił się dyspozytor, mężczyzna domagał się od niego by ten pomógł mu (sic!) ustalić listę składników - najwyraźniej - nie satysfakcjonującego go burgera. Domagał się, by przewieziono go na posterunek policji i zajęto się jego problemem. Cierpliwy policjant wytłumaczył mu, dlaczego tego typu sprawa nie nadaje się, by zajmować nią alarmową linię, co petent skwitował stwierdzeniem: "Nie? Acha. No, dobra.".
Rzecznik brytyjskiej policji tłumaczył, że nagranie upubliczniono by zwrócić społeczeństwu uwagę, z jak wieloma bzdurami muszą radzić sobie funkcjonariusze i jak absurdalne mogą być powody okupowania przez niektórych linii telefonicznych przeznaczonych dla wypadków groźnych i nagłych. A zajęta alarmowa linia nieraz może oznaczać, że ktoś inny, będący w prawdziwych tarapatach nie będzie się mógł dodzwonić do mogących udzielić mu pomocy służb.
U nas nie jest inaczej. W sieci nieraz trafiamy na nagrania rozmów, podczas których ktoś wyraźnie robi sobie głupi dowcip, albo ma nie po kolei w głowie. Wedle słów brytyjskiej policji, u nich niemal połowa połączeń to takie, które zupełnie nie wymagają korzystania z telefonów alarmowych. Ciekawe, jak ten procent przedstawia się w naszym kraju.
. good.