
Na Ostrowieckiej cisza i spokój, pozorny. W bezpośrednim sąsiedztwie niedawno paliły się drewniane domy. Tam wkrótce ma wyrosnąć nowoczesna zabudowa wielorodzinna i ma się też wybudować uliczka dojazdowa do bloków. Wiadomo już, że za wywłaszczenia i uporządkowanie terenu pod inwestycję drogową Miasto Białystok wydało ponad 7 milionów złotych.
Władze naszego miasta to potrafią robić interesy, że nawet Zabłocki by się okrył rumieńcem. Jak informowało nas jeszcze niecałe dwa lata temu biuro prasowe prezydenta Białegostoku, opłacało się wywłaszczać mieszkańców z ich domów i posesji. Oto bowiem znalazł się inwestor, który wybuduje nową drogę w mieście. W zasadzie uliczkę osiedlową, a tuż przy niej parkingi oraz bloki. Ale skoro drogę białostoczanie dostaną nie z kasy miasta, to warto. Przynajmniej takie zapewniania padały z ust urzędników i zastępcy prezydenta – Adam Polińskiego. Dokładniej wyjaśniła to w sierpniu 2015 roku Urszula Boublej z Biura Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Białymstoku.
- Szacunkowy koszt inwestycji jaka ma zostać zrealizowana na tym terenie to ok. 3 mln złotych. Zgodnie z porozumieniem zawartym z Inwestorem, koszty budowy nowej miejskiej drogi ponosi Inwestor zaś te związane z wypłatą odszkodowań są po stronie miasta – odpowiedziała wówczas na nasze pytanie urzędniczka.
Teraz, kiedy w pobliżu wybuchają pożary trawiące drewnianą zabudowę, gdzie za chwilę ma ruszyć inwestycja, wiadomo już jak wyglądają koszty po stronie miasta. Mieszkający przy Ostrowieckiej opuścili swoje domy, dostali odszkodowania. I bilans takich działań nijak nie może wyjść na zero. W ogóle się nawet do zera nie zbliża. Z informacji, jakie otrzymaliśmy przed około tygodniem wynika, że inwestor, który wybuduje potrzebną akurat jemu drogę do swoich bloków, zbił na wszystkim raczej całkiem niezły interes.
Warto przypomnieć jeszcze raz nasz komentarz, który nagraliśmy całkiem niedawno. Zastanawialiśmy się wówczas, w jakim celu Miasto Białystok dało mieszkańcom zaledwie 10 dni na wyprowadzkę z własnych domów, skoro minął rok, zaczął się kolejny, a inwestycja nawet nie weszła w fazę przygotowawczą – nie licząc pożarów obok, które mogą mieć związek z oczyszczaniem terenu pod przyszłe inwestycje. Zresztą tym tematem zajmuje się już policja, która będzie musiała sprawdzić jakim cudem w ciągu kilku dni zapalały się zabudowy w jednej tylko okolicy.
- Te pożary tutaj to nie przypadek. Ludzie boją się mówić. Ale my już mieliśmy propozycję zamiany naszej posesji na mieszkanie w nowym bloku. Ja też się boję. Wolę trzymać buzię na kłódkę, zanim i mój dom się spali. Jak się nie da kupić, to strachem biorą. Źle się tu dzieje – mówi starszy mężczyzna z osiedla Bema.
Mieszkańcy sąsiednich posesji nie kryją swoich podejrzeń i mówili nam – choć ze strachu anonimowo, że podpalenie jest tańszym sposobem na likwidację zabudowy niżeli rozbiórka. A jeśli już o rozbiórkę chodzi oraz wspomniane wcześniej odszkodowania dla ludzi, którzy mieszkali na terenie, na którym inwestor będzie realizował niezbędną pewnie w tym miejscu uliczkę osiedlową, sytuacja przedstawia się następująco.
- Przebudowa ul. Ostrowieckiej zostanie zrealizowana przez inwestora zewnętrznego. Obecnie trwają procedury związane z uzyskaniem koniecznych pozwoleń i dokumentacji. Co do wypłat na rzecz podmiotów prywatnych, to według naszych rejestrów z decyzji odszkodowawczych wypłaciliśmy 6.261.699,60 zł, a na mocy porozumień za nakłady znajdujące się poza zakresem inwestycji, których rozbiórka była niezbędna do prawidłowej realizacji inwestycji: 1.032.895,00 zł. Łącznie wypłacono 7.294.594,60 zł – poinformowała Anna Kowalska z Biura Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Białymstoku.
Grunt, że w tej sytuacji nie trzeba będzie wydawać 3 milionów na budowę uliczki osiedlowej, której nie potrzebował kompletnie nikt poza magistratem i inwestorem, który by nie miał jak doprowadzić ciągów komunikacyjnych do bloków mieszkaniowych, jakie pobuduje. Takie działanie wręcz trzeba by było docenić, skoro dla dobra mieszkańców urząd miejski nawet znalazł inwestora, który uliczkę pobuduje. W innych miejscach wszak temu samemu inwestorowi to mieszkańcy Białegostoku sponsorują podobne inwestycje, więc póki co lepiej się cieszyć.
I tak nam się wydaje, że właśnie nasze miasto zbiło interes wart co najmniej odznaczenia państwowego za niszczenie kolejnej drewnianej zabudowy, jaka się jeszcze cudem zachowała. Pewnie długo się nie zachowa, jeśli znów będą wybuchać niewyjaśnione samozapłony. Do całej tej inwestycji dopłacimy tylko ponad 4 miliony, a mogliśmy przecież dopłacać ponad 7 milionów. Czysty zysk. Rewelacja!
Dodać można i trzeba w tym miejscu jeszcze jedną ważną rzecz. Za 3 mln złotych od inwestora zabrano się ludziom działki z domami, szacunkowo przekraczające wartość planowanej inwestycji. W tym miejscu deweloper postawi własne nieruchomości, z których sprzedaży wyciągnie o wiele więcej niż 3 miliony. Za to odszkodowanie za utracone mienie wywłaszczonym ludziom zapłacą wszyscy mieszkańcy Białegostoku. Ale to właśnie dla mieszkańców takie interesy robi prezydent ze swoimi urzędnikami.
Niech teraz każdy sam wyciągnie wnioski czy budowa drogi za trzy miliony złotych jakkolwiek bilansuje się z odszkodowaniami, które zapłacimy wszyscy z własnych kieszeni. Przede wszystkim czy warto otrzymać te 3 mln złotych w postaci inwestycji drogowej, z której będą korzystać ci, którzy kupią mieszkania od dewelopera. Przecież w zamian z kieszeni podatników wypłynie ponad 7 milionów.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie