Reklama

Powiedzieli mu, że zbierają spermę do banku nasienia. Przyniósł pół słoika.



Młody człowiek nie miał życia w rodzinnej wsi. Po tym, jak koledzy zażartowali sobie z niego w bardzo niewybredny sposób, musiał wyprowadzić się do większego miasta. Zaczęło się od żartu, skończyło się nieomal na samobójstwie.

Z uwagi na to, że matka chłopaka, o którym mowa prosiła o zachowanie anonimowości, nie będziemy podawać nazwy miejscowości. Ale sprawa jest poważna. Około roku temu, koledzy zażartowali sobie z jej syna. Powiedzieli mu, że w miasteczku otwarty został bank spermy. Oni zaś dostali zadanie znalezienia dawców i dostarczenia nasienia na miejsce. Za podzielenie się nasieniem młody człowiek miał otrzymać 50 złotych. Już następnego dnia stał się obiektem drwin i pośmiewiskiem prawie całej wsi. Bowiem swoim kolegom przyniósł aż pół słoika.

- To nie był litrowy słoik, tylko taki mniejszy, półlitrowy. Ale jednak zapełnić nawet taki słoik od połowy, to jest nie tak łatwo. Oczywiście „koledzy” dołożyli jeszcze swoje pięć groszy do tej historii, że syn patrzył na krowę, kiedy dokonywał wiadomej czynności, albo że ja mu w tym pomagałam. Wstyd. Dzieciak się załamał – opowiada nam mama młodego mężczyzny.

Informacja o tym, że po jednej dobie w ręce kolegów trafiło pół słoika spermy rozniosła się lotem błyskawicy po wsi i najbliższej okolicy. Od tej pory chłopak nie miał życia. Gdzie się nie pojawił pytano go o odciski na rękach, albo wytykano palcami pokazując, że ten to ma „spust”. Stał się pośmiewiskiem wśród okolicznych mieszkańców.

- To, że młodzi się śmieli jeszcze można zrozumieć, ale że starzy, to już przesada. Zamiast przetłumaczyć do rozumu swoim dzieciom, to każdy mu dokuczał. Zdecydowałam się po dłuższym czasie powiedzieć o tym, bo może to ustrzeże innych przed głupimi żartami. Mój syn o mało nie przypłacił tego życiem – mówi nam mama.

Jak nam powiedziała, kilka tygodni po incydencie młody człowiek próbował popełnić samobójstwo. Mianowicie jego siostra zobaczyła, że szedł ze sznurem do stodoły, choć nie było potrzeby tam w ogóle iść, a już na pewno nie ze sznurem. Kiedy zobaczyła, że przez jedną z belek przerzuca sznur i wiąże pętlę, szybko zaalarmowała rodziców. W ostatniej chwili udało się zapobiec tragedii.

- Jak sobie przypomnę, to mnie mrozi. Nikomu nie życzę takich wrażeń i widoków. Dzięki Bogu byliśmy na miejscu. A jakby nas nie było? Córka nie dałaby rady sama. Bardzo proszę wszystkich, żeby zastanowili się nad żartami tego rodzaju. Może dla nich to jest śmieszne, ale dla ofiary takich żartów i dla nas jako rodziny, już nie. My sobie daliśmy radę, a on cały czas walczy, żeby dojść do siebie - dodaje kobieta.

Jak poinformowała nas mam chłopaka, krótko po nieudanej próbie samobójczej trafił pod opiekę specjalistów. Przebywa teraz u członków dalszej rodziny we Wrocławiu. Próbuje wrócić do normalnego życia. Na wieś nie przyjeżdża i deklaruje, że już nigdy więcej się tam nie pojawi. Chce zapomnieć o tym, co go spotkało i nigdy już nie wracać do złych wspomnień sprzed ponad roku.

Ta historia pokazuje niestety jak wiele jeszcze trzeba zrobić w dziedzinie edukacji, aby młodzi ludzie wiedzieli, w jakich warunkach nasienie nadaje się do przechowywania i przede wszystkim jak długo plemniki pozostają żywe. My zaś apelujemy do wszystkich o zdrowy rozsądek i podobnie dołączamy się do słów matki chłopaka, że z żartami należy uważać. Dziś bardzo popularne jest włamywanie się na konta internetowe, obrażanie z ukrytych lub fałszywych profili. Ciągle też słychać o głupich żartach, głównie wśród nastolatków. Zastanówcie się czy naprawdę warto.

(Kalina/ Foto: Flickr.com/ Grace Hebert)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do