Reklama

Przez kilka lat prowadzili sklep. Teraz nie mają szans na odzyskanie pieniędzy

Urzędnicy chyba muszą mieć jakąś szczególną niechęć do drewnianej zabudowy. Bo tylko w ten sposób można tłumaczyć postępowanie wobec małżeństwa, które przez kilka lat prowadziło w drewnianym kiosku punkt ze zdrową żywnością. Choć sklep mógłby działać dalej, to jednak nie ma zgody na jego dalszy byt.

Państwo Elżbieta i Bogdan Wojtkowscy od pięciu lat prowadzili działalność gospodarczą w drewnianym kiosku przy ulicy Upalnej w Białymstoku. Sprzedawali tam zdrową żywność, między innymi kawy, herbaty, różnego rodzaju przyprawy oraz zioła. Ten kiosk kupili od osoby prywatnej, kiedy okazało się, że bazar przy Wierzbowej zakończył swoją działalność. Bo wcześniej tam utopili ponad 20 tys. złotych, ale przenieśli się do miejsca, które wydawało im się stabilne. Zainwestowali w drewniany budynek ponad 30 tysięcy złotych, aby mógł im służyć za miejsce do zarobkowania.

Kiosk stoi tuż przy żłobku miejskim nr 6, zatem na gruntach należących do Miasta Białystok. Stąd przez lata, kiedy małżonkowie prowadzili swoją działalność gospodarczą, odprowadzali też należny czynsz oraz podatki zarówno do kasy żłobka miejskiego jak i kasy Miasta Białystok. Teraz z powodu komplikacji rodzinnych spowodowanych chorobą i koniecznością wyprowadzki z Białegostoku, muszą zamknąć swoją działalność. Ale to nie znaczy, że sklep miałby przestać istnieć. Są chętni, którzy oferowaliby stałym klientom ten sam asortyment. Chcą odkupić kiosk od państwa Wojtkowskich i utrzymać działalność handlową w tym miejscu.

W czym więc problem? W tym, że na taki stan rzeczy nie zgadza się urząd miejski. Nie ma możliwości, aby odsprzedali nieruchomość położoną na gruntach miasta innym chętnym. Małżonkowie nie rozumieją zupełnie dlaczego nie mają możliwości odzyskania pieniędzy włożonych w punkt handlowy i nie rozumieją dlaczego ma być zniszczone miejsce, w które zainwestowali, ale które nadal może być źródłem utrzymania dla innych przedsiębiorców.

Stworzona przez nas działalność poprzez nasze zaangażowanie, determinację i duży wkład pracy okazała się na tyle rentowna, że mogliśmy się z niej utrzymać. Planowaliśmy zostać tam i uczciwie pracować z korzyścią i dla nas i dla Miasta. Niestety sprawy rodzinne związane ze zdrowiem osoby najbliższej zmuszają nas do wyjazdu z Białegostoku, a w związku z tym i zamknięcia kiosku. Mamy osobę, która bardzo chętnie przejęłaby od nas tą działalność i kontynuowała naszą pracę. Wiemy również, że klienci są zadowoleni z istnienia tego punktu i oferowanego asortymentu. Zwróciliśmy się do Żłobka z prośbą o zmianę dzierżawcy. Dostaliśmy pismo informacyjne o odmowie, które nas bardzo zaskoczyło i zasmuciło” – piszą do urzędu miasta Państwo Wojtkowscy.

Małżonkowie liczyli, że przynajmniej urząd miejski pochyli się nad ich sprawą i pozwoli innemu najemcy prowadzić tę samą działalność na tych samych zasadach, skoro oni znaleźli się w sytuacji nagłej, jakiej nie planowali. Niestety, tak się nie stanie. Odpowiedź z Departamentu Skarbu nie pozostawia żadnej nadziei. Nie ma możliwości, aby małżonkowie odzyskali włożone w kiosk pieniądze od nowego dzierżawcy, bo na to nie ma zgody w urzędzie.

„(…) informuję, iż zgodnie z ustawą z dnia 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami (Dz. U. z 2016 poz. 2147 ze zm.) oraz uchwałą Nr XXXIV/377/12 Rady Miasta Białystok z dnia 5 listopada 2013 r. w sprawie określania zasad nabywania, zbywania i obciążania nieruchomości oraz ich wydzierżawiania lub wynajmowania na czas oznaczony dłuższy niż trzy lata lub na czas nieoznaczony, lokale i nieruchomości gminne, przeznacza się do dzierżawy i wynajęcia w drodze przetargu. Wobec powyższego bezprzetargowe rozdysponowanie nieruchomości w sposób przedstawiony w ww. piśmie nie jest możliwe” – odpisała Elżbieta Teresa Obuchowska, zastępca dyrektora Departamentu Skarbu.

Oczywiście, prawo jest prawem i należy je respektować. Ale w tym przypadku chodzi o zaledwie 25-metrowy drewniany kiosk i możliwość dalszego zarobkowania. Zapewne w porozumieniu z Radą Miasta, dałoby się jakoś zaradzić tej sytuacji, aby ludzie, którzy przez kilka lat odprowadzali podatki do kasy miasta, mogli teraz zająć się sprawami rodzinnymi, które postawiły ich w sytuacji bez wyjścia. Pewnie tak by się dało zrobić w innym mieście, ale nie w Białymstoku. Tu dokłada się jeszcze dodatkowe „atrakcje” przedsiębiorcom.

Państwo Wojtkowscy, kiedy przejmowali nieruchomość pod swój sklep ze zdrową żywnością musieli zainwestować. Trzeba było przeprowadzić w budynku generalny remont wraz z przyłączem elektrycznym. Teraz, kiedy będą zdawać nieruchomość muszą doprowadzić ją do stanu pierwotnego. Czyli wychodzi na to, że niejako będą musieli chyba zdewastować drewniany budynek. Bo inaczej trudno zrozumieć treść pisma, które otrzymali od właściciela gruntów – w tym przypadku Żłobka Miejskiego.

Żłobek Miejski Nr 6 w Białymstoku w odpowiedzi na pismo z dnia 25.04.2017 dot. wypowiedzenia umowy dzierżawy gruntu informuje że zgodnie z umową dzierżawy z dnia 09.12.2009 § 1 pkt2 i umową przejęcia zobowiązań z dnia 23.07.2012 umowa zostanie rozwiązania z dniem 31 maja 2017. Z uwagi na powyższe przedmiot dzierżawy należy doprowadzić do stanu pierwotnego na własny koszt. Po zakończeniu prac z dniem 31.05.2017 zostanie sporządzony protokół zdawczo-odbiorczy dzierżawionego terenu” – napisała do państwa Wojtkowskich Ewa Łupińska, dyrektor Żłobka Miejskiego nr 6 w Białymstoku.

Z informacji, które do nas dotarły, małżonkowie oprócz tego, że nie odstąpią kiosku innym przedsiębiorcom, którzy chcą prowadzić tę samą działalność w tym miejscu, będą musieli na dodatek rozebrać go na swój koszt. Okazało się, że prowadzenie działalności gospodarczej przy Upalnej w drewnianym budynku nie jest nikomu potrzebne, nawet tym, którzy chcą w ten sposób zarabiać na własne utrzymanie i odprowadzać podatki do kasy miasta.

Takie podejście do tematu nasuwa praktycznie jeden wniosek – urzędnicy nie lubią drewnianej zabudowy, niezależnie od jej charakteru. Najpierw pozwolono na doszczętną dewastację Bojar, okolic Młynowej i Bema, obecnie dewastacja postępuje jeszcze na Dojlidach. Ale dlaczego urząd miejski nie potrzebuje podatków, z których się utrzymuje? My odpowiedzi na to pytanie nie znamy i nawet nie będziemy kusić się na znalezienie jakiejkolwiek. Cokolwiek by to nie było, sensu i tak mieć nie będzie.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: slonecznystok.pl)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    elbo2017 2017-05-13 19:01:17

    Dziękujemy Pani bardzo za rzetelne przedstawienie naszej sprawy.Nie liczyliśmy na to, że kogoś ona zainteresuje,biorąc pod uwagę stosunek władz miasta do małego biznesu.Nie dziwi nas,ze nie zezwolono na odsprzedanie stworzonego przez nas miejsca pracy osobom, które były chętne nawet przystąpić do przetargu,by móc kontynuować sprzedaż w tym samym zakresie co my,a ja zapewniałam bezinteresowne wprowadzenie w ten mały biznes.O Pani artykule poinformowali nas telefonicznie nasi stali Klienci.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do