Z zimą żartów nie ma. Mrozy i śnieg potrafią dokuczyć nawet największym fanom tej pory roku. Jeden z naszych czytelników pewnie będzie miał złe wspomnienia z początku mroźnej aury, bo musi spędzić teraz trzy tygodnie z ręką w gipsie. Służby nieodpowiednio zadbały o odśnieżenie przystanku.
Kilka dni temu na przystanku autobusowym na Waszyngtona pojawił się młody człowiek, który chciał sprawdzić rozkład jazdy autobusów. Niestety, niewłaściwie odśnieżony przystanek krył pod spodem niebezpieczną niespodziankę – lód. Mężczyzna poślizgnął się na nim tak niefortunnie, że uderzył o szklaną wiatę, rozbił ją ciężarem ciała i złamał rękę.
- To była chwila i już leżałem na ziemi tarzając się z bólu – opowiada Mateusz Drozdowski. – Dobrze, że miałem rękawiczki, bo inaczej trzeba by mi było zszywać rękę. Miałem kurtkę całą pociętą od szkła.
Szkło na szczęście zraniło nieznacznie młodego człowieka. Jednak to upadek na lodzie był groźniejszy. Jeszcze tego samego dnia trzeba było zgłosić się do chirurga, który zdecydował, iż należy założyć gips. Mężczyzna przez trzy tygodnie będzie miał unieruchomioną całą prawą rękę. Pytaliśmy o to, czy w tej sytuacji zamierza wystąpić do właściciela terenu o odszkodowanie za niewłaściwe odśnieżenie.
- Nie chcę. Już raz z miastem się sądziłem i mam dość - mówi Mateusz. - Sprawę wygrałem, ale dużo nerwów mnie to kosztowało. Nie zmienia to faktu, że chyba ktoś powinien bardziej zadbać o to, żeby przynajmniej na przystanku nie było śniegu ani lodu.
Jeszcze w poniedziałek białostoccy strażnicy miejscy przypominali mieszkańcom o obowiązkach związanych z odśnieżaniem. Dotyczą one przede wszystkim chodników przylegających do posesji, z których należało usunąć zalegający śnieg, ale i usunąć śliskość. Także dachy ze zwisającymi soplami lodu powinny być uprzątnięte, aby nie zagrażały życiu lub zdrowiu. Tymczasem panowie strażnicy powinni zacząć kierować komunikaty również, a może przede wszystkim, do białostockich służb oczyszczania miasta działających na zlecenie władz Białegostoku.
Komentarze opinie